Z góry przepraszam za błedy ortograficzne bądź autokorektę ❤️
Lanai
Ze swojego pokoju słyszałam że Aonung znów coś zrobił, a że ojciec był na polowaniu to mama musiała się tym zająć.
Co swoją drogą bardzo dobrze jej szło.
Kiedy już się trochę uciszyło i gdy Aonung poszedł do swojego pokoju poszłam porozmawiać z mamą.
-Lanai czego szukasz?-zapytała kładąc do swojego koszyka jakieś rzeczy.
-Nic, tylko chciałam z tobą porozmawiać.
-Przepraszam cię kochanie, ale mamy ciężko ranną osobę i muszę pomóc.- powiedziała stając w wejściu do marui.
-Um..okej rozumiem.-powiedziałam a matka już wyszła.
Nigdy nie ma dla mnie czasu...
Nie powiem ale zrobiło mi się smutno.-Lanai?-usłyszałam głos Tsireyi.
-Hm?
-Dobrze się czujesz? Bo tak jakoś niemrawo wyglądasz.
-Tak tak, wszystko jest dobrze.- wysilam się na uśmiech.- a wiesz może kiedy wrócą z tego polowania?
-Tak. Chyba już jutro. A co?
-Nic tak po prostu pytam.
-Kiron?
-Niee.
-Lanai.
-No dobra trochę się już stęskniłam.
-Widziałam. Ale mniejsza. Pomożesz mi zrobić kolację?
-Jasne.
W czasie gdy przygotowywałyśmy kolację matka wróciła do domu. Osobę którą opatrywał wyjdzie z tego, chciałam się dowiedzieć co się stało, ale nie chciała nam powiedzieć.
-Wychodzisz gdzieś wieczorem?- usłyszałam od mamy gdy już jedliśmy.
-A no tak, miałam ci powiedzieć. Idę uczyć tego nowego bo nie za bardzo umiał opanować oddech.
-Ciekawe dlaczego.- usłyszałam co Tsireya powiedziała pod nosem.
-Ej! Słyszałam to!
-No dobra dobra.- obie zaczęłyśmy się śmiać.
-Dobrze Lanai tylko nie przyjdź za późno do domu.
-Okej. No to ja już będę iść.- Powiedziałam i odeszłam od jedzenia i wyszłam z domu uprzednio myjąc misę z której jadłam.
Powoli szłam w kierunku domu Sullych, nie mogłam skupić myśli nawet nie wiem dlaczego.
Po chwili byłam już pod ich domem.
-Huh raz się żyje.- powiedziałam cicho do siebie.
Zapukałam w słup który stał przed ich marui.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry.- usłyszałam męski niski głos.
-Jest może Neteyam?- zapytałam.
-Tak jest już go wołam.
Po chwili czekania przyszedł Neteyam i razem poszliśmy.
-To gdzie idziemy?
-Zobaczysz.- zachichotałam cicho.
-Mam się bać czy co?- uśmiechną się.
-Niee chyba nie. Aż taka nie jestem.
Dziwiło mnie to że mieliśmy tak dużo wspólnego i tak dużo tematów do rozmowy.
Zwykle miałam tak tylko z Kironem.
-Już jesteśmy.
-Las? To nie idziemy do wody?
-najpierw musisz poćwiczyć oddech a później nurkowanie głupku.
-Co od razu głupku?- zapytał z uśmiechem.
-Co się tak ciągle uśmiechasz?- również się uśmiechnęłam.
-A czemu ty się uśmiechasz?
-Bo ty się uśmiechasz.
-Fajnie wiedzieć że przeze mnie się uśmiechać.
-No tak tak fajnie. Mam ci pomóc czy nie?
-No tak.
-Okej to usiądziemy sobie na kamieniu.
-Dobra
Chwilę już go uczyłam ale w ogóle rządnych postępów nie robił.
-Nie. Nie bierzesz powietrza stąd, tylko stąd.- pokazałam ręką na sobie.-Moge?
-No.
Położyłam jedną rękę na jego brzuchu a drugą na klatce piersiowej.
-Teraz wdech. Stąd.- powiedziałam lekko przyciskając dłoń do jego brzucha.- i wydech, wdech, i wydech.
Już lepiej.- zabrałam ręce z jego ciała.-Lepiej?
-Noo na pewno lepiej niż wcześniej.
Neteyam zaczął się śmiać.
-Nie rozpraszają się.
-Okej postaram się.-powiedział.
Wzięłam jego rękę i położyłam na swoim brzuchu.
-Tak to musi mniej więcej wyglądać.- wzięłam głęboki wdech i wydech.
Hejka witam wszystkich serdecznie.
Mam nadzieję że rozdział się podoba ❤️❤️
Miłego dnia/nocy❤️❤️Słowa 547
CZYTASZ
Do not do this to me
FanfictionMoje życie było całkiem normalne,tak normalnie,pomijając fakt że mój ojciec chciał abym się złączyła z moim najlepszym przyjacielem, jego ojciec również się temu nie sprzeciwiał, ale fakt że pewnego dnia spotkałam chłopaka który skradł moje serce, o...