Po prostu kochać...

20 1 0
                                    


Rozdział 1
Po prostu kochać

Pamiętacie jak to było czuć znienawidzenie do własnej osoby i ten ogromy ból za
każdym razem gdy ktoś upominał o to, że coś robiłeś nie tak.. jednak gdyby ktoś pokazał  ci malutkie światło, podał rękę i stał się rzeczą bez której nie funkcjonujesz i nie dajesz rady.. stał by się światełkiem w tunelu, bez wyjścia.. został by osobą przy której prawdziwie się śmiejesz przy której nie boisz się pokazać uczuć.. czy dał byś sobie pomoc..?!
____________________

2 lata wcześniej
Adam

- ludzie, wstawaj wreszcie od dawna leżysz w łóżku.. ile można
Leżałem nie chciałem robić nic, chciałem po prostu zniknąć, by nikt mi nie przeszkadzał by wreszcie ta cała szara nicość zniknęła, jednego byłem pewien mój ojciec nie odpuści będzie starał się bym wreszcie opuścił to choler łóżko..
- proszę przynajmniej dzisiaj.. nie było cię w szkole od czterech dni chociaż dzisiaj.. -powtarzał w akcie desperacji
wiedziałem ze ma racje, ale po co mi to było jaki sens miało chodzenie do miejsca w którym cię nie chciano, by nie zwariować zakładałeś słuchawki, puszczając muzykę na fula. Przechodząc przez korytarz pełen nie spokojnych uczniów z wieloma problemami i wiedząc że i tak im nie pomożesz. Albo tych którzy od dawna mieli zajebiste życie a ich insta Peniało od uśmiechniętych zdjęć z przyjaciółmi. Było to proste chciałem po prostu odpuścić jednak jedna myśli stałe krążyła w mojej głowie.. „czy warto się poddać". Jakoś zwlekłem się z łóżka gdy ciemna sylwetka mojego ojca zniknęła za drzwiami. Wziąłem czarne obcisłe jeansy i granatową bluzę stanąłem przed lustrem aby znowu przerobi ta sama formułkę. Westchnoleme i powiedziałem sam do siebie
- Wiem stary życie jest chujowe i daje ci w kość ale pokarz mu że jesteś od niego trochę lepszy..
***

Korytarz świecił pustkami gdy przemierzałem jego ciemne i szare wnętrze. I gdybym nie wiedział że Wester Wiu była szkołom dla dziwaków, to pomyślał bym, ze wszyscy to Kujoni. Podążyłem szybkim krokiem do klasy, teraz gdy już byłem w szkole nie chciałem się spóźnić na pierwszą piątkową lekcje.
Otworzyłem nie pewnie dziwi, by zobaczyć jedynie twarze pełne rozczarowania, że się zjawiłem. Byli też zaskoczeni, że uczeń nie chodzący prawie w ogóle do szkoły przyszedł. Nic nie mówiąc założyłem kaptur na głowę i podążyłem aby zająć swoje miejsce. Mina nauczyciela nie była surowa jak zawsze tym razem nie tylko widziałem na niej strach, jeszcze nutkę zaciekawienia. Stał on na środku sali długo po tym gdy cała klasa jakby nic się nie wydarzyło, zaczęła rozmowy. Później drzwi się otworzyły i do klasy weszła ciekawa jak mnie mam osoba. Było to bowiem Sara Aleksandra Weetelwi była ona wyjątkowa. Gdy weszła cała klasa ucichła by zrobić miejsce królowej szkoły. Nie wiecie jednego Sara była kimś kogo nie dało się nie zna, codziennie tryskała radosna energią. Jednak dzisiaj nawet nie powiedziała dzień dobry profesorowi Chemii, co wydało się podejrzane. Jedynie uśmiechnęła się do mnie i usiadła na swoim miejscu. Ten uśmiech miałem wrażenie że był szczery jednak późniejsze próby wymuszenia uśmiechu nie sprawiły mi przyjemności. Te uśmiechy były przykre widać był, że coś jest nie tak. Dlatego odrazu po lekcji gdy wszyscy wyszli podszedłem do jej najlepszej przyjaciółki Emili.
- o co chodzi z Sarą bo była jakaś nie obecna.?
- szczerze nie wiem, ale myśle że nie powinieneś wtrącać, się w czyjeś sprawy - powiedziała z urazą.
- chce wiedzieć czy wszytko w porządku..?
- Nie ale i tak to nie twoja sprawa a teraz pa.. - powiedziała oburzona i wyszła z klasy.
Pozostawiając mnie w niepewności o osobę która była dla mnie warzna...
W końcu minęły wszystkie lekcje dlatego skierowałem się w stronę autobusu. Myślałem jedynie o Sarze która nawet nie notowała tego co mówił nauczyciel co było dziwne. ponieważ zawsze była pilną uczennicą. Zamyślony spojrzałem na niebo które o tej godzinie było już ciemne. Jedynie zachód słońca w jednym miejscu pozostawiał światło, w końcu zaszło i pojawiły się gwiazdy. Znalazłem się na przystanku gdzie ją spotkałem dziewczynę z nausznikami i czarnym płaszczu. Sara jak zawsze miała ten uroczy rumieniec od zimna. Siedziała na ławce ze spuszczona głową, postanowiłem do niej podejść. Usiadłem obok ale nie zwróciła na mnie uwagi. Przysunąłem się i ją obiłem po nie waż zobaczyłem na jej twarzy łzy. Podniosła głowę i szybkim ruchem obiela moją szyję.
- jak ty to robisz że zawsze jesteś taki idealny.. - powiedziała cicho
Zaszokowało mnie to przecież to ona od zawsze była idealna czemu ja miał bym, taki być..
- posłuchaj skarbie, ja nie jestem idealny tak jak każdy z nas, to ze czasem nie jest u nas dobrze, możemy pokazać.. łzy to nie wstyd..
Przytuliłem ją mocno gdy zobaczyłem, że jej łez jest co raz więcej. Słyszałem jak kąpały cicho o chodnik.
- ty nie jesteś idealna ale wyjątkowa nie musisz być idealna nie da się, tego zrobić, popełniamy błędy. W końcu jesteśmy tylko ludźmi.
Siedzieliśmy w ciszy a nasze oddechy z powodu zimna zmieniając się w dym i łącząc się zarazem. Potem puściłem ja i kucnąłem na przeciwko niej patrząc w oczy.
- nie wiesz jednego Adam, zawsze robię wszystko źle za każdym razem.. - odwróciła wzrok.
W tedy przypomniałem sobie dwa dni, dwa pieprzone dni w których nie cierpiałem tak bardzo siebie że zasłanianiem wszystkie lustra w pokoju i waliłem z całej siły w mój worek treningowy. W tedy wiedziałem że ten szary świat potrzebuje osób bez problemów takich jak Sara i ze ona zawsze będzie mieć zajebiste życie. Teraz to wszystko pękło nie znałem jej problemu ale wiedziałem ze musi być ciężki, nie dopytywałem uznałem że jak będzie chciała to sama mi powie. Po paru minutach przyjechał nasz autobus, jednak ona nie wsiadała nawet nie drgnęła postanowiłem z nią zostać zamiast wsiąść. Było dość późno i zaczęło robić się zimno dlatego postanowiłem zabrać się z nią do szkoły. Nie chciałem żeby tutaj zmarzła dlatego szybkim ruchem wziąłem ją na ręce. Nie protestowała jedynie wtuliła się w moja klatkę piersiową. W końcu dotarliśmy do szkoły ale okazało się że była już zamknięta, nie było to dziwne w końcu dzisiaj zaczęła się przerwa świąteczna.
***
Patrzyłem przez o okno i nie mogłem uwierzyć ze wszystko co widziałem lub robiłem przypominało mi Sarę.

„wina to nie wszystko"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz