3

77 9 3
                                    

Miesiąc później


Słyszałam, jak Majka piszczy i zwierza się jakimś koleżankom, że w zeszłym tygodniu Natan zwrócił na nią uwagę. Pękając z dumy, czekała na jego kolejny ruch. Ja zaś byłam święcie przekonana, iż to właśnie do mnie podniósł tę dłoń – bo na kolejnej przerwie to do mnie podszedł i to mnie poprosił o numer telefonu. Chociaż „poprosił" to za mało powiedziane. Rozkazał tym swoim już męskim głosem, że mam mu go dać.

Zaczęło się od tego, że po raz pierwszy spotkaliśmy się w bibliotece. Lubiłam tam przesiadywać, bo nie widywałam wtedy nikogo z „ekipy snobów". Uwielbiali uprzykrzać ludziom życie, a mnie w szczególności.. Sporadycznie chodziłam też do parku, aby czas mi jakoś zleciał i bym nie musiała patrzeć na kolejnego jednorazowego faceta mojej matki. Przysięgłam sobie wtedy: nigdy takiego życia.

Przez miesiąc widywałam Natana w tym samym dziale książek przygodowych. Siadaliśmy coraz bliżej siebie. Czasem się do mnie uśmiechnął, co wywoływało dziwne motylki w brzuchu. Niestety należał do „snobów", chociaż był też kimś w rodzaju szkolnego bad boya – przystojny, charakterny, skłonny do awantur. Wiele razy widziałam bójkę z jego udziałem, a każda przyprawiała o zawrót głowy; był impulsywny i tak dziwnie wypełniony złością na cały świat... Dlaczego więc zaczął interesować się akurat mną? Mną – dziewczyną bez perspektyw, z fatalną przeszłością.

Pewnego dnia podał mi karteczkę, ciut dłużej muskając moją dłoń albo sama sobie to dodałam?

Następnym razem się nie gap, tylko usiądź obok mnie.

Boże, ale było mi wstyd...! A przecież wydawało mi się, że zerkam ukradkiem.

Łapałam się na tym, że często na niego patrzyłam. Dlaczego chłopak, który zdziera pięści na twarzach tych, co mu się sprzeciwili, siedzi i czyta książki z takim spokojem? Jakby miał dwa oblicza, a to opanowane – znałam ja i parę osób z biblioteki, tymczasem reszta świata widziała w nim rozjuszonego kolesia bez hamulców. Starałam się jednak trzymać go na dystans, bo bałam się, że mogę paść ofiarą kolejnego ich żartu. Natana i tych jego durnych kumpli. Razem tworzyli paczkę bogaczy myślących, że mogą wszystko. Gdyby tak zagadał, zaprosił mnie gdzieś, mogłabym się zgodzić i pokazać mu, że jestem normalną dziewczyną. Powinnam się pacnąć w czoło, ale wymyślałam, marzyła mi się normalność, w sumie nikogo tym nie krzywdziłam.

Musiałam przyznać, że z niecierpliwością czekałam w tej bibliotece, aż znów go zobaczę. To było niewinne, niczego takiego nie robiliśmy. Może on nawet tego nie zauważał, uśmiechał się do mnie z litości...?

Albo śmiał się w duchu.

Następnym razem, o dziwo, to on usiadł przy moim stoliku, rozłożył książkę i białą kartkę papieru. Nie mogłam oderwać oczu od jego dłoni. Wygładzał kartki, bawił się długopisem, muskał go, pocierał, jego palce były zręczne, a ruchy płynne i delikatne. Spoglądał zawsze spod kaptura. Widziałam jego oczy i opadający kosmyk włosów. Gdyby ktoś zapytał mnie, jak wygląda ktoś tajemniczy, wskazałabym właśnie Natana.

Zapisał na kartce pytanie i podał mi ją. To nawet lepiej, bo czy byłabym w stanie wypowiedzieć jakieś sensowne zdanie, patrząc w te jego szare oczy?

Lubisz kawę?

Pokręciłam głową.

To jak mam cię na nią zaprosić?

Uśmiechnęłam się szeroko, on również. Pierwszy raz widziałam z bliska, jak tak szczerze się uśmiecha. Sięgnęłam po papier, na moment się zawahałam.

Herbata?

Odpisał.

Skoro nie ma innego wyjścia...

Podchodziłam do tego z wielkim dystansem, bo dobrze wiedziałam, że nie był ułożonym i grzecznym chłopakiem. Do tego nikt z ekipy snobów nawet nie patrzył na takie dziewczyny jak ja; no, może czasem – gdy któryś chciał na nas splunąć. Natan pojawiał się tutaj sam, więc może było w nim coś ludzkiego, jakaś cząstka poszukująca normalności...?

Miałam ciężki czas, bo matka od tygodnia się nie pokazała. Całe miasto huczało, że wsiadła w autobus do Niemiec i wyjechała. Zamieszkała ze mną babcia i czasem słyszałam, jak mówiła, że od teraz będziemy wieść spokojne życie, bo więcej nie zobaczymy, jak jej córka upija się do nieprzytomności.

Tego dnia nie doczekałam się Natana przy stole. Było mi dziwnie pusto. Już miałam wychodzić z czytelni, ale moją uwagę przykuła coraz głośniejsza wymiana zdań między regałami. Wychyliłam się lekko na krześle i zobaczyłam, jak Natan trzyma jakiegoś kolesia za koszulkę. Warczał coś wprost w jego twarz. Żyły na szyi mu pulsowały, myślałam, że za chwilę eksploduje.

– Natan – szepnęłam i wstałam. Chciałam, żeby się uspokoił, ponoć ostatnio strasznie go nosiło, ale tutaj był przecież inny, jakby chował się przed światem, zupełnie jak ja. Spotkaliśmy się wzrokiem. – Może się przysiądziesz albo pójdziemy na herbatę? – zapytałam z nadzieją, że nawiązując do karteczki, odciągnę jego myśli od spuszczenia chłopakowi łomotu.

– Nie – warknął, ale o dziwo puścił kolesia, który zaraz podniósł ręce w geście poddania, po czym sięgnął po torbę rzuconą niedbale parę metrów od ich stóp i z równie morderczym wzrokiem odszedł.

Natan pochwycił znów mój wzrok. Przez chwilę zamarłam, to jego warknięcie przypomniało mi, z kim mam do czynienia; całe to widywanie się w bibliotece było tylko wyobrażeniem, tworzeniem jego wizerunku na własne potrzeby. Nie był taki, nie był delikatny, potulny i miły. Nie powinnam się nim interesować. Powinnam uciekać.

Zapakowałam więc telefon do plecaka, zgarnęłam książkę i szybko wyszłam. Nie chciałam się mierzyć z wściekłym Natanem, nikt nie chciał. Na pustym korytarzu stukot butów odbijał się echem od ścian. Za chwilę dołączyły jeszcze jedne, znacznie szybsze kroki. Przełknęłam ślinę. Ktoś chwycił mnie i popchnął lekko na ścianę. Uniosłam ręce.

– Nie moja sprawa – powiedziałam, patrząc w już nadtargany podkoszulek szkolnego bad-boya.

– Jednak wściubiłaś ten słodki nosek i sprawdziłaś, czy idiota dostaje wpierdol. A może martwiłaś się o mnie?

– Martwiłam się o wszystkich, nie sądzę, by to mordobicie dało się opanować, mogliście coś zniszczyć.

– Czyli jednak książki najważniejsze – prychnął.

– Mogliście też uszkodzić innych ludzi. Nie byliśmy sami w tej bibliotece.

– A czasem żałuję, że właśnie nie zostajemy sam na sam.

Na dźwięk tych słów przełknęłam ślinę. Uniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy. Piękny, stalowy odcień z bliska robił wrażenie. Ta głębia koloru... Palce Natana zawędrowały do mojego ramienia. Dotknął białego ramiączka stanika ociupinkę wystającego spod bluzki. Poprawiłam sweter, naciągnęłam go, ile się dało, i czekałam, co dalej.

– Boisz się mnie? – spytał Natan.

Tego się nie spodziewałam, nawet jeśli przez ostatnie dni jego wizerunek ocieplił się w mojej głowie.

– Nie wiem. Czasami bywasz porywczy.

– Daj mi swój numer telefonu – rzucił.

– Co?

I miss YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz