~1~

241 8 29
                                    

P.O.V. Polska

Kolejny dzień w mojej jakże "fantastycznej" pracy - kawiarnia. Dziś był dość mały ruch, więc miałem więcej czasu dla siebie. Ale oczywiście, nie wszystko trwa wiecznie, bo musiała wejść jakaś, tzw. "Karyna" ze swoim "Bąbelkiem" i "Mężulkiem". No to, czas na męczarnie.

- Dzień dobry.- Postarałem zabrzmieć na zadowolonego i w ogóle, ale wnioskując po samej minie klientki, to tak to nie brzmiało.- W czym mogę pomóc?

- Dzień dobry.- Odpowiedziała swoim istnie fałszywym francuskim akcentem.- Poproszę trzy razy kawę.

- Dobrze, jakie rodzaje?- Zdziwiłem się lekko, bo powiedziała "trzy razy kawę". Czy ona zaliczyła też dziecko? Ono ma maksymalnie 8 lat, a dzieci nie mogą spożywać kofeiny w tak młodym wieku.- Czy trzecia kawa jest dla dziecka? Mam nadzieję, że pani zapoznała się z prawem: nie zaleca się podawać produktów z kofeiną dzieciom poniżej 12 roku życia, a pańskie dziecko ma maksymalnie 8 lat.

- Czy ty właśnie obrażasz mojego syna!?- Krzyknęła oburzona.- On pił już kiedyś kawę, więc nic mu nie szkodzi!- Aha.... Czyli widzimy się w sądzie droga pani.

- Uświadamiam panią, że są tu kamery i mam wszelkie dowody, przyznała się pani do dawania dziecku kofeiny i jeszcze stosuje na mnie przemoc werbalną.

Kobieta westchnęła wściekła i ze swoimi towarzyszami opuściła lokal. Już mi narobiła negatywów w głowie.. Wtedy usłyszałem spokojny głos mojego brata.

- Helló Lengyelország! (Cześć Polsko!)- powiedział do mnie młodszy z uśmiechem i niosąc jakieś kartony, prawdopodobnie ze słodkościami, ostatnio wszyscy je wykupują.. Niech pójdą sobie do piekarni a nie.- Co ty taki niemrawy?

- Nic, po prostu.- westchnąłem.- TA jedna klientka, taka Karyna przyszła i chciała dziecku kupić kawę..

- Ona serio jakaś nienormalna.

- No właśnie wiem! Eh, przepraszam. Coś mnie sprowokowało..

- Ale Lengyelorszag..- zaczął.- To nie twoja wina..

- Tak tak, wiem. Po prostu oni tak--.- Nie dokończyłem bo do sklepu wparowała grupka składająca się z około czterech osób.

Jedna osoba, która tam była wydawała mi się dziwnie znajoma. Miał on zaczesane do tyłu czarne włosy, okulary i czarny garnitur. Rysy twarzy były mi trochę znajome, ale mało pamiętam po "wypadku" o którym opowiadał mi brat, dlatego mam słabą pamięć..

Towarzyszył mu niższy mężczyzna i dwie niskie kobiety, które ze sobą rozmawiały. Gdy podeszli do lady, twarz najwyższego mężczyzny wyglądała na zdziwioną. Spojrzał on momentalnie za mnie i spoważniał. Odwróciłem się i widziałem tylko Węgra wchodzącego do kuchni.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?- Zapytałem się grupki osób, ci natychmiast spojrzeli na mnie. To było niekomfortowe.

- Guten tag, będziemy robić zamówienia na dwa rachunki.- Powiedział mężczyzna przede mną, patrząc na kobiety z uśmiechem. Był on na prawdę dziwnie znajomy..

- No, Germania! Nie bądź taki..- Odpowiedziała lekko zdenerwowana kobieta. Germania?- Nie mam pieniędzy...

- A kto powiedział, że ty płacisz?- Odezwała się wyższa kobieta obok niej, przyciągając ją do siebie za talię.- Ja zapłacę za nas.

- Kochana jesteś.- Powiedziała cicho kobieta i cmoknęła drugą lekko w usta.

- No więc, jakie zamówienia?- Odezwałem się w końcu do reszty.

- Chyba pozwolę kobietom zamówić jako pierwsze.- Zaśmiał się lekko i spojrzał na kobiety, te się jedynie uśmiechnęły.

Jeszcze wyższy szepnął coś niższej dziewczynie i odszedł do chłopaka wciąż stojącego na boku. Po chwili były przy ladzie.

//Nie pamiętasz?//GERPOLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz