Biegłam i biegłam coś mnie goniło, czułam miękką ściółkę leśną pod łapami i ciepły letni wiaterek na czubku mokrego nosa. Lecz nie opuszczało mnie wrażenie że coś mnie goni. Nagle wszystko zniknęło i zdałam sobie sprawę że nadal jestem w ciepłym domu na swoim posłaniu w rogu kuchni. A teraz właśnie moja właścicielka sypała mi do miski śmierdzące, ohydne bobki polecone przez weterynarza. Nastawiłam słuchu i nagle usłyszałam dzwięk który wyrwał mnie ze snu. Był to dzwięk wiercenia w ścianie bo od pół roku są w naszym domu remonty pokoi które nawet spać nie dają ! Wstałam i podeszłam do miski z jedzeniem i niechętnie wzięłam jedną kulkę do buzi z nadzieją na powrót normalnej karmy. Ale jednak karma była wciąż ta sama. Chcąc się odpłacić podeszłam do stojącego przy ścianie ulubionego klapka mojego właściciela. Ostrożnie się rozejrzałam i gdy upewniłam się że nikogo nie ma w pobliżu wyplółam na wpół przeżyty bobek do kapcia. A niech mają za swoje pomyślałam. Wyszłam przez otwarte okno na dach a potem weszłam na ogrodzenie. Wąchałam miłe zapachy lasu. Siedziałam tak chwilę. A gdy oteożyłam oczy zobaczyłam brązowe futro. Chwilę później moje oczy przyzwyxzaiły się do ciemności i rozpoznałam czyje to futro. Właśnie po dachu szedł mój przyjaciel Budyń.
- Chej - mruknełam szybko.
- Cześć - od mruknął brązowy kot.
- Nudzi mi się w domu.
- W sumie mi też.
- Chyba idę do lasu mam ostatnio sny o nim.
- Ale tam są dzikie koty, Mruczek wciąż nie wrucił.
- Wiem - powiedziałam i spuściłam głowę - może go odnajdę.
- Szansę są małe ale zawsze warto sprubować.
- Dobra idę - oznajmiłam i ruszyłam w stronę lasu.
- Uważaj na siebie, i wruć kiedyś
Ruszyłam w stronę lasu ale po postawieniu łapy na ściółce zdałam sobie sprawę że jestem opsereowana. Nagle z krzaków wyskoczył brązowy, stary kocór. Ledwo odskoczyłam i ruszyłam w stronę drogi. Ledwo wychamowalam przed pędzoncym potworem na kołach. Gdy przejechała rozejrzałam się czy coś nie jedzie i z szybko bijącym sercem przebiegłam przed drogę. Byłam wyczerpana. Usiadłam na ziemi żeby odpocząć lecz to był błąd. Poczułam ostre pazury wbijające się w mój grzbiet i przyciskając mnie do ziemi. Chwilę później do nas podeszłą jeszcze parę kotów szepcząc coś między sobą.
- Jest szybka i zwinna lecz szybko się męczy - odpowiedział przygniatający mnie kot - może będzie z niej pożytek.
- Jastrzębia gwiazda będzie zachwycony z nowego ucznia - miałkną jeden z kotów które dopiero pszyszły - zabież go do obozu.
Kocur zapał mnie za kark i poszedł w stronę jakiejś dużej grupy krzaków.
- Znaleźliśmy ją podczas wyprawy na teren klanu pioruna jest z niej materiał na ucznia - powiedział kot który mnie zlapał puszczając mnie z pyska na ziemię.
Kożystając z okazji czmychnęłam biegnąc na oślep. Brakowało mi już sił i przypomniał mi się sen który był identyczny do tego co teraz się działo. Rozkojarzona wbiegłam na drogę na której prawie nie rozjechał ten jeden z wielkich pędzących potworów. Wbiegłam w jakiś las i nawet nie wiem kiedy znalazłam się przy kolejnej gromadzie kotów które ukrywały się też w kępie krzaków.
CZYTASZ
Wojownicy nowe pokolenie
Fantasianiektóre wydarzenia mogą nie pasować do tych z książki ale jest to wykonane celowo.