Rano Yeonjun zaczął żałować wszystkiego, co zrobili zeszłej nocy. Nie w sensie moralnym. Nie, nie. Nie miał wyrzutów sumienia ani nic w tym rodzaju. Po prostu wszystko go c h o l e r n i e bolało. I kiedy mówił, że wszystko, to właśnie to miał na myśli. Czuł się, jakby zafundował sobie niezły trening. I zewnątrz i wewnątrz. Jak przewracał się rano na bok, chciało mu się płakać.
Beomgyu się z niego śmiał, kiedy wychodził z łóżka do łazienki. Powiedział, że chodzi jak pingwin. A potem zaproponował, że może mu pomóc i iść z nim. Ale gdyby ktoś ich zobaczył, to Yeonjun spaliłby się ze wstydu. Dlatego jedynie przez chwilę się z nim podroczył, pytając, czy naprawdę nie umie wytrzymać bez niego sekundy i teraz będą chodzić za rączkę nawet się odlać. Beomgyu rzucił w niego poduszką.
Chociaż nie ukrywał, gdyby byli u siebie, to skorzystałby z propozycji. Nigdy nie gardził wspólnym prysznicem.
Na szczęście gorąca woda odrobinę ulżyła jego cierpieniom, ale wciąż czuł się cały zmarnowany. Prawdę mówiąc, nie pamiętał, kiedy ostatni raz aż tak mocno wszystko odczuwał. Może naprawdę powinni częściej próbować nowych rzeczy.
Musiał wziąć parę głębokich wdechów, zanim zdecydował się ostatecznie wyjść z łazienki i zmierzyć się z tym, czego wciąż się bał – rodziną Beomgyu. Zdążył się już przekonać, że jego mama go uwielbia, a nawet miał wrażenie, że to małe niedomówienie. Tak samo zresztą dzieciaki. Ale wciąż nie był pewny, co do Taehyunga i Beomhana. Z Jisoo też niewiele rozmawiał.
Kiedy już zarówno on, jak i Beomgyu doprowadzili się do w miarę dobrego stanu (obaj byli w dresach, ale w końcu musieli się ładnie ubrać tylko na kolację), postanowili zejść na dół, gdzie mama młodszego chyba od świtu zajmowała się najróżniejszymi rzeczami. Yeonjun chciał jej pomóc. Mógłby nawet stać obok niej i podawać wstążkę podczas pakowania prezentów, jeżeli tylko miałoby to oznaczać, że się przydał.
Beomgyu kazał mu usiąść przy stole, który już był nakryty do śniadania i podał mu miskę z płatkami. Yeonjun czuł się trochę źle z tym, że stoi przed nim tyle pysznych rzeczy, które na pewno nie były wystawione tylko w ramach ekspozycji, a on postanawia jeść płatki z mlekiem. Ale nie chciał się z nim kłócić . Niedaleko niego stał również dzbanek z kawą, a on zdecydowanie jej dziś potrzebował.
- Gyu, wziąłeś może mój aloes?
Zarówno on, jak i Yeonjun jednocześnie przestali jeść. Młodszy odwrócił się w stronę Jisoo, a on sam z kolei patrzył się na niego.
- Aloes? - Beomgyu powiedział cicho, powoli wkładając sobie do ust łyżkę z płatkami.
- Szukałam go dziś rano, bo Chanhyuk dostał uczulenia, ale nie widziałam go nigdzie w łazience. - usiadła naprzeciwko nich przy stole. - Ciocia mówi, że też go nie widziała.
- Ah, no tak. - Beomgyu uśmiechnął się, potrząsając przy okazji głową. - Yeonjun też miał wysypkę. Może to przez proszek do prania?
Yeonjun o mało co się nie zakrztusił. Jaka znowu wysypka? Już wolałby, żeby jej powiedział wprost, że potrzebowali tego, bo uprawiali seks. Dziewczyna spojrzała na niego zmartwiona, a on pomachał jej ręką, sygnalizując, że wszystko okej. Dlaczego, do cholery, Beomgyu powiedział jej coś takiego?
- Możliwe. - teraz przygryzła policzek i cicho westchnęła. - Musimy poprosić ciocię, żeby wymieniła nam pościel. Dużo zużyliście tego aloesu? Mamy jechać do sklepu?
Taehyung wtedy również wszedł do pomieszczenia. Był już ubrany i wyglądał, jakby tak naprawdę wstał parę godzin wcześniej, ale Yeonjun domyślał się, że kiedy ma się dzieci, wszystko robi się dwa razy szybciej. Dlatego jego twarz wciąż wyglądała, jakby spał. Usiadł koło Jisoo i dał jej buziaka w policzek. Potem sięgnął do chleba i zaczął smarować sobie kromkę.
CZYTASZ
My Only Wish || yeongyu
Fanfiction- Zaraz święta. - Yeonjun podniósł się i zaczął chodzić w kółko. Kai się na niego patrzył, wciąż jedząc tosta. - Nie mam żadnego prezentu dla Beomgyu. *** Boże Narodzenie zbliżało się wielkimi krokami. Yeonjun jednak niekoniecznie czuł świąteczny na...