Rozdział 2

6 0 0
                                    

Na wstępie chciałbym przeprosić was za tak długą nie obecność ale po prostu nie miałam czasu.

20.10.2023r.

Pov: Cassie

   W tym momencie siedziałam na ławce nad jakimś jeziorkiem w parku. Cała zaryczana dale nie więżąc w to co się dzisiaj stało. Jak w tamtym momencie poszłam w przeciwnym kierunku niż mój dom to Jacob szedł za mną ale skutecznie go zlewałam aż w końcu odpuścił sobie łażenie za mną.
Jedna część mnie chciała aby dał mi spokój zaś druga chciała żeby był
przy mnie i zemną porozmawiał.

Jeszcze przez jakiś czas  do mnie dzwonił ale miałam włączony tryb samolotowy.
Siedziałam tak wpatrując się w tafle jeziora w ,której odbijały się gwiazdy.

  Nagle poczułam jak część ławki ugina się obok mnie. Spojrzałam w tamtą stronę i kontem oka ujrzałam tam Jacoba siedział z miną zbitego psa i patrzy przed siebie.
Nie odezwałam się do niego ani słowem, tolerowałam jego obecność tutaj chociaż nie chciałam mieć dzisiaj już z nim nic wspólnego.
Jak widać mu też się nie śpieszyło zbytnio do rozmowy. Po jakiejś chwili nagle odzyskał język w buzi.

— Nie chciałem cię uderzyć. Po prostu powiedziałaś przy nich wszystkich trochę za dużo —  mówił nie patrząc na mnie.

Nie odezwałam się ani słowem. Dalej siedziałam wpatrując się w taflę jeziora.
Nagle ruszył się energicznie, odwrócił się w moją stronę twarzą I znów zaczął mówić.

— ja serio cię przepraszam. Nie kontrolowałem sam siebie też byłem napity ale to nie oznacza że jestem bez winy i ty tak samo. Dobrze o tym wiesz Cassie.

— Ja w przeciwieństwie do ciebie umiem panować nad agresją. Której aż ty masz w zanadrzu, i ja dobrze o tym wiem tak samo jak o tym ,że sam ze sobą masz problem.
Lecz te wszystkie laski nie wiedzą i wolą nie wiedzieć ,więc mają gdzieś to i wolą twoją kasę i Auto.
Mam racje i ty też to wiesz. Prawdy nie oszukasz.

—ja nie wiem czy po tym wszystkim ,po tym jak mnie uderzyłeś jestem w stanie spojrzeć na ciebie tak samo— powiedziałam łamiącym się głosem.
— Cassie proszę nie przekreślaj naszej przyjaźni przez taką głupią rzecz— zaczął mówić chaotycznie, wręcz zaczynając już płakać— Cassie obiecaliśmy sobie przyjaźń do końca świata i jeden dzień dłużej proszę wybacz mi ja nie chce tego stracić.

Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam wstając z ławki – przemyśle to–
natomiast Jacob wstał za mną i chciał zemną iść.
Odwróciłam się w jego stronę z wystawionym palcem wskazującym w jego stronę i powiedziałam — Idę sama nie potrzebuje twojej pomocy— po tych słowach zaczęłam kierować się w stronę wyjścia z parku zostawiając go samego na ławce przy jeziorze ,przy naszym jeziorze.

                                 ***

Następnego dnia.

Nie odzywałam się do Jacob'a przez cały weekend, od tego incydentu na imprezie natychmiast przybiegła do mnie do domu Alis natomiast Alex poszedł do Jacob'a.
Leżałam właśnie w łóżku przykryta kołdrą po samą szyje chora po wczorajszych spacerach.
– stara nie mogłam znaleźć nigdzie tej saszetki z lekami to zrobiłam ci herbatę po prostu ,i zaraz zadzwonię do Alex'a żeby kupił po drodze gripex'a z apteki dla
ciebie– powiedział Alis wchodząc do pokoju z kubkiem gorącej herbaty, postawiła go na stoliku nocnym i usiadła obok mnie na łóżku
– Jak się czujesz?– zapytała przyjęta moim stanem zdrowia
– tragicznie ,boli mnie głowa i gardło oraz wszystkie mięśnie..
– no to dupnie ,masz się nie wybierać jutro do szkoły stara , posiedź w domu i jak będziesz miała siłę to się poucz bo w następnym tygodniu mamy egzaminy z przedmiotów co nam odchodzą– pogroziła mi palcem przed twarzą

– jesneee , bede siedzieć w domu nawet nogą z niego nie wyjdę– odpowiedziałam jej , w tym momencie do pokoju wszedł Alex z całą reklamówką leków
– Alis kazała ci obrabować najbliższą aptekę?– zaśmiała sie
– Może i kazałam ale to dla twojego dobra– Alex podał jej reklamówkę a ta pobiegła do kuchni.
– Alis mówiła mi ze czujesz się tragicznie
– Bo tak jest– usiadł na moim krześle od biurka i zaczął się na nim obracać
– Byłem u Jacob'a
– No i? - burknęłam
– no i to ,że ten debil spał przed domem na leżaku bo zapomniał kluczy do domu- spojrzałam na niego z dziwiona ale zaśmiałam się tak samo jak i on.
– mam nadzieję ze się pogodzicie- powiedział w tym samym czasie co Alis przyszła do pokoju z lekami podając mi je abym je wzięła
– Co ich tak dużo? Chcesz mnie zabić?
– tak , nie będziesz wtedy dla mnie konkurencją na rynku pracy - zaśmiała się
-mega -odpowiedziałam i wzięłam leki
Alis wstała , wzięła torbę do reki i powiedziała– To my już będziemy lecieć- podeszła do mnie przytuliła mnie i poszła w stronę drzwi- rusz dupe - powiedziała do Alex'a na co ten niechętnie wstał z krzesła - papa kochana - pomachała mi ręką i wyszła a Alex za nią przy tym też mi
machając i zamykając moje drzwi.
Wyglądałam przez okno jak Alex i Alis odjeżdżali z podjazdu, potem przez jakiś czas leżałam w łóżku i patrzyłam w sufit do momentu aż zasnęłam.


~ Julia K.
26.11.2023r.

Przysięga || Julia K.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz