-Długo jeszcze będziemy tu koczować? - jęknął znudzony już czwarta godziną w sklepie z ubraniami.
-Tyle ile trzeba, chciałeś, żebym robiła za twoją osobę towarzyszącą na rozdaniu nagród, to teraz siedź cicho. Albo nie, lepiej powiedz mi, jak ja w tym wyglądam.
Wyszłam z przebieralni i zaczęłam pozować przed bratem.
-Ładnie wyglądasz... Możemy już iść?
-Dobra, zróbmy tak. Ty nie będziesz mi tu skwęczał a ja w zamian postawię ci maka, zgoda?
-Pff...
-No to masz kochany problem, bo jak ja się obrażę, to zostaniesz sam.
-Dobra no, ale rusz dupę bo dochodzi już dwudziesta, a ja jestem zmęczony.
-Nie moja wina, że Ledige wypuścił was tak późno. A ja potrzebuję tej sukienki. Może w końcu ktoś się mną zainteresuje.
-No już byś chciała - prychnął.
-A co? Zazdrosny? - uniosłam jedną brew do góry.
Czarnowłosy wyrolował oczami i wrócił do grzebania w telefonie.
Westchnęłam cicho i przebrałam się w ciuchy, które miałam na początku. Wyszłam z przebieralni i zabrałam koszyk z sukienkami od brata.
-Już się zdecydowałaś? - spojrzał na mnie spode łba.
-Tsa, bierzemy wszystkie - odpowiedziałam dumnie.
-Ty chyba sobie żartujesz...
-Nie, mówię całkiem poważnie - wzruszyłam ramionami.
Podeszliśmy do kasy. Nie ukrywam, sprzedawczyni była lekko zdziwiona widokiem dziesięciu wieczorowych sukienek za co najmniej osiem koła i paru innych pierdół, które przy okazji wzięłam.
-Doliczyć torbę? - zapytała uprzejmie.
-Um - zastanowiłam się chwilkę - A ile to będzie kosztować?
-Dwa denary.
-A, no to podziękujemy.
Poczułam uścisk na ramieniu.
-Pojebało cię?
-Shaker, nie będziemy przepłacać z powodu torby - warknęłam - Poza tym, jesteś silny, więc dasz radę zanieść to do auta.
Brat posłał mi minę pełną zażenowania i złości skierowanej do mojej osoby.
-Nie rób min, bo zawsze się mogę jeszcze rozmyślić.
___
Piętnaście minut do wyjazdu, a ja nadal nie byłam dobrze pomalowana, uczesana i ubrana.... Trudno najwyżej się spóźnimy. Ale jaki efekt będzie, jak wszyscy, kiedy oczywiście wejdziemy spóźnieni z dobrą godzinę, skierują wzrok na nas a najbardziej na mnie. W końcu to ja muszę jakoś godnie reprezentować rodzinę Mokena.
-Victoria! Masz dziesięć minut aby zejść tu na dół i spakować się do auta, inaczej jadę bez ciebie!
-Mhm jasne - mruknęłam pod nosem i skończyłam nakładać tusz do rzęs.
Akurat na playliście na Spotify leciała moja ulubiona piosenka więc jak pewnie się domyślacie, wczułam się w nią i to bardzo.
-And you know... I'm outta love, set me free, and let me out this misery! Just show me the way to get my life again, cause you can't handle me! - darłam się na całe gardło.
CZYTASZ
Prawie jak w bajce [Supa Strikas Fanfiction]
Fanfiction20-letnia Veronica Mokena jest siostrą sławnego piłkarza i asystentką trenera Supa Strikas. Mimo iż ma wszystko czego tylko dusza zapragnie to nadal czuje pewną pustkę w swoim życiu. Czym jest ona spowodowana? Co lub kto zdoła ją wypełnić? Nie mam p...