Rozdział II - Czternasta.

44 5 0
                                    


-Hej, Vici, czas wstawać~

Otworzyłam leniwie oczy i ziewnęłam przeciągle.

-Która godzina? - zapytałam przeciągając się.

-Za pół godziny wyjeżdżamy, także zbieraj się.

-O CHUJ!

Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam jakbym nie spała z dobry tydzień a może i dwa. 

-Czemu mnie wcześniej nie obudziłeś?!

-Tylko mi nie mów, że nie wyrobisz się w jebane dwadzieścia pięć minut...

-No bo się nie wyrobie debilu!

Chwyciłam za szczotkę i zaczęłam rozczesywać niesforne loki, co było błędem bo po jednym pociągnięciu wyglądały jakby mnie piorun trzepnął. Wywróciłam oczami.

-Dobra, jebać, zwiążę je w koka - wygrzebałam z małego koszyczka czarną gumkę i związałam nią włosy.

Zbiegłam do kuchni, gdzie zalałam kawę zimną wodą z kranu. Skrzywiłam się lekko, dodałam cukru i szybko wypiłam zawartość kubka. Odstawiłam naczynie na blat i wbiegłam po schodach do mojego pokoju. Wygrzebałam z szafy pierwszą lepszą koszulę oraz spodnie i wlazłam do łazienki w celu przebrania się. 

-Dobra, odpuszczam sobie makijaż - machnęłam ręką i wróciłam do sypialni - Gdzie ja położyłam to cholerstwo?! - mruknęłam do siebie zwalając wszystkie przedmioty z łóżka a następnie z szuflad od biurka.

Chwilę potem dostałam wiadomość od Trenera o treści "przyjedźcie na czternastą". 

-KURWA MAĆ! - walnęłam się na łóżko - POJEBIE MNIE ZARAZ!

-Co ty się tak drzesz? - chłopak zajrzał do pomieszczenia.

-Jednak jedziemy na czternastą - szepnęłam.

-Świetnie, czyli masz jeszcze dużo czasu na ogarnięcie się, a ja na SL 4000X.

Przejechałam dłonią po twarzy i zsunęłam się na podłogę. Westchnęłam głośno i złożyłam porozwalane dokumenty w jedną kupkę. 

-Co ci? - zapytał podchodząc bliżej.

-Nic, po prostu niedobrze mi...

-Nie dziwię się. Po tej "kawie"? Wymioty gwarantowane - założył ręce na piersi.

-Nie, to raczej przez krótki sen.

-Skąd ta pewność? 

-Piłam już w ten sposób kawę i nic mi się nie działo - przymknęłam oczy - Przynieś mi wodę...

-Magiczne słowo?

-Abrakadoabra, simsala grim?

-Dobra idę do kuchni...

Przebrałam się w wygodniejsze ciuchy i ogarnęłam w pokoju. Kiedy wreszcie skończyłam wlazłam pod prysznic a następnie wyciągnęłam kosmetyczkę i zrobiłam jakikolwiek makijaż. Tusz, błyszczyk, korektor, żel do brwi, rozświetlacz... Brakowało jedynie eyelinera który jak  zwykle się gdzieś znowu wyprowadził. Po przeszukaniu całego domu załamana brakiem tego kluczowego mazidła zaczęłam ponownie grzebać w szafie z nadzieją, że znajdę jakiś lepszy outfitt.

Gówno znalazłam i wystroiłam się w to co poprzednio miałam na sobie.

Jak później się okazało, została mi jeszcze godzina do wyjazdu więc postanowiłam zrobić sobie jakiekolwiek śniadanie. Postawiłam na tradycyjne, czyli płatki z mlekiem, niezawodne od zawsze. 

Prawie jak w bajce [Supa Strikas Fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz