Rozdział 2

124 16 8
                                    

– Nie, dalej bez zmian... Tak, będę dawać znać. Cały czas tu jestem... Dobrze, będziemy w kontakcie.

Nie wiedziałam, dlaczego mama nagle upodobała sobie mój pokój do prowadzenia rozmów telefonicznych. W dodatku akurat w czasie, gdy w nim spałam. Miała do wyboru każde inne pomieszczenie w domu, które na pewno było puste, więc dlaczego musiała być akurat tutaj? Przez nią zaczynałam się wybudzać, a potrzebowałam dosłownie jeszcze pięciu minut, żeby się lepiej wyspać. Po prostu czułam, że nie miałam wystarczająco dużo sił, żeby choćby podnieść powieki.

Na szczęście chyba usłyszała moją wewnętrzną prośbę i zakończyła rozmowę. Mimo to dalej była w pokoju, bo docierał do mnie odgłos jej kroków, gdy chodziła po pomieszczeniu, oraz ciche, regularne pikanie. Nie przypominałam sobie, żebym wcześniej słyszała u niej taki dźwięk powiadomień, więc jeśli zmieniła go, musiałam ją poprosić, żeby wybrała coś innego. Ten wydawał się bardzo drażniący. Aż czułam, że z każdym kolejnym piknięciem głowa coraz mocniej zaczynała mnie boleć.

Jak ona z nim wytrzymywała?

I nie było to lekkie odczucie dyskomfortu, które mogło tylko odrobinę uprzykrzyć życie. Nie. Z upływem każdej kolejnej sekundy, stawał się coraz bardziej przenikliwym bólem, rozlewającym się w dół kręgosłupa.

– Mamo... – To jedno słowo kosztowało mnie zdecydowanie więcej wysiłku niż mogłam podejrzewać. Czułam okropną suchość w gardle jakbym miała w nim co najmniej pokruszone szkło. Próbowałam przełknąć ślinę, ale to w niczym nie pomagało. Jednak nie powstrzymywało mnie to, po prostu musiałam jej powiedzieć, żeby wyciszyła ten telefon, bo inaczej rozsadzi mi głowę. – Mamo, wyłącz... Boli...

Tylko tyle zdołałam z siebie wydusić, ale nawet nie otwierając oczu, wiedziałam, że mnie usłyszała. Jej kroki nagle ucichły, a po chwili stały się szybsze i głośniejsze. Musiała zatrzymać się tuż przy mnie, bo złapała moją dłoń i delikatnie ją uścisnęła.

– Kochanie? – wyszeptała ledwo słyszalnie, po czym odchrząknęła. – Spokojnie, wszystko już będzie dobrze – powiedziała bardziej do siebie niż do mnie. – Skarbie, bardzo cię boli?

W jej słowach i głosie było coś dziwnego, ale nie potrafiłam się wystarczająco skupić, żeby to rozpoznać. A może tylko mi się wydawało? Może po prostu od tego okropnego promieniowania w czaszce nie myślałam już racjonalnie?

W odpowiedzi tylko lekko pokiwałam głową, co jeszcze bardziej pogorszyło doskwierające odczucie. To był zły pomysł, a na potwierdzenie tego, spod powieki uciekła mi samotna łza. Gdybym wiedziała, że podziała to w ten sposób, zdecydowałabym się odpowiedzieć na głos. Przynajmniej nie miałabym wrażenia, że w miejscu mózgu mam tykającą bombę.

– Nie płacz, Hope – pocieszała mnie mama, ocierając mi policzek. – Pójdę po lekarza, poda ci jakieś środki przeciwbólowe. Wytrzymaj jeszcze chwilę – dodała łamiącym się głosem.

Nie chciałam jej sprawić przykrości, a po jej tonie mogłam wywnioskować, że właśnie to zrobiłam. Mimo że przecież nawet nie wspomniałam nic o dzwonku. Będę musiała ją później przeprosić, ale dopiero gdy ten okropny ból minie.

Nim odeszła od mojego łóżka, pocałowała mnie w czoło. A już po chwili usłyszałam, jak zamykają się za nią drzwi.

Ale nie zabrała ze sobą telefonu, a to pikanie stawało się coraz szybsze.

***

Ból w końcu minął. Nie w pełni, ale stał się o wiele łatwiejszy do zniesienia. Nie wiem, kogo mama wcześniej przyprowadziła i co mi dał, ale najważniejsze, że podziałało. Ostatecznie udało mi się dospać jeszcze te kilka minut, a może nawet godzin?

(Nie)zapomnianeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz