- Mam tego serdecznie dość! - wymamrotał młody chłopak, pracowicie zbierając się z ziemi.
- Znajdę sobie pracę, żebyście wiedzieli że znajdę! Jeszcze zobaczycie, że nie umrę z głodu! Nawet może znajdę czas na hobby! - zawołał z pasją w kierunku okna mieszkania rodziców, z którego przed chwilą wyleciał z takim rozpędem, jak gdyby został stamtąd wyrzucony. Ale to chyba zbyt daleko idące przypuszczenie.
- Powodzenia! - usłyszał z okna ich sąsiada.
~~~~~~~~~}--X-O~~~~~~~~~~ martwy indianin time skip
Po godzinie prawie skończył zbierać się z ziemi. Właśnie miał wstawać, kiedy zza jego pleców ktoś coś zawołał.
- Hej! - powtórzył nieznajomy.
Zaskoczony chłopak aż podskoczył i wstał do końca, chcąc zachować resztki godności.
- Umiesz śpiewać? - zapytał go nieznajomy. Wyglądał jak bardzo wysoka i poważna uczennica podstawówki z kucyczkami i w okularkach. Gdyby uczennice podstawówki wyglądały na gotowe do wycięcia wątroby każdemu potencjalnemu zagrożeniu, nie byłoby widać żadnej różnicy.
- Nie mam pojęcia. Kim jesteś?
- Śpiewam jako Bas w Ochotniczym Półprofesjonalnym Chórze Mieszanym imienia świętego Koncyliusza przy Operze Marienburskiej na Podkarpaciu. Kilku z naszych chórzystów wykruszyło się w ostatnim czasie z powodu - intrygujące odkaszlnięcie - złego samopoczucia psychicznego. Pozostali chórzyści musieli rozpocząć kampanię łażenia i pytania. Przyjdziesz na przesłuchanie?
Bas ewidentnie spędził w ten sposób cały dzień, było to widać po rozpaczy i beznadziei wylewających się z jego spojrzenia.
- W sumie to nie mam teraz nic do roboty. Gdzie i kiedy jest to przesłuchanie?
- W magazynie chórzystów przy Operze, korytarz po lewej, trzecie drzwi na prawo, 19:44.
- To... do zobaczenia?
- Chwała bogom! No, czas na mnie. Dzięki tobie wyrobiłem dzienną normę zrekrutowanych, muszę lecieć.
Po czym Bas oddalił się z powrotem w kierunku z którego przyszedł.
~~~~~~~~~}--X-O~~~~~~~~~~ martwy indianin time skip
Bas czekał niespokojnie. Być może jego znalezisko nie jednak zechce przyjść na przesłuchanie i zostanie na wieki ośmieszony. Bardzo nie chciał być na wieki ośmieszony.
Zdenerwowany zerknął w bok, na zawzięcie dyskutujących o czymś Alt i Dyrygenta i po jego organach wewnętrznych spłynął zimny pot.
Przypomniał sobie że za taki zawód groziło mu coś o wiele gorszego niż ośmieszenie. Dyrygent Chóru Ochotniczego był znany z porywczości, jednak każdy kto z nim współpracował niezwykle szybko dochodził do wniosku że porywczość nie była najgorszą wadą Dyrygenta.
Nie była nawet w pierwszej dziesiątce.
Bas nagle zapragnął uciec. Nie stresował się tak od czasu pierwszej operacji na żywej wątrobie.
Dyrygent ewidentnie zaczynał się gotować od środka. Nawet parował.
I wtedy drzwi otworzyły się a do środka wtargnął osobnik gatunku ludzkiego, rekrut Basa we własnej zbawczej osobie.
- Dzień dobry jestem Maksio przepraszam za spóźnienie - wydyszał przybysz.
Dyrygent chyba osiągnął punkt wrzenia, sądząc bo bulgocie jaki się z niego wydobył.
- Dzień dobry, jestem Alt. Fajnie że mamy komplet. Możemy zaczynać przesłuchania - interweniowała Alt zanim biedny Dyrygent wykipiał.
~~~~~~~~~}--X-O~~~~~~~~~~ martwy indianin time skip
Po przesłuchaniach Maksio siedział w zaskakująco dobrze ogrzewanym korytarzu i czekał na werdykt wraz całą rzeszą konkurentów. Konkretnie dwójką.
Jednym z nich był ciemnowłosy osobnik mniej więcej w wieku Maksia, a drugim młoda dziewczyna patrząca w ścianę jakby spodziewała się po niej brutalnego ataku.
Gdy już miał zacząć rozważać wyjście i pospieszny powrót do mieszkania, gdy zza drzwi energicznie wyszła Alt i zaklaskała w dłonie.
W odpowiedzi ciemnowłosy osobnik także zaklaskał. Alt spojrzała na niego groźnie po czym zaklaskała mocniej.
Ciemnowłosy także.
Alt w mgnieniu oka znalazła się przy nim. Maksio mógł tylko z podziwem obserwować jak chwyta ciemnowłosego za kołnierz i potrząsa nim niczym jabłonką na wiosnę.
Wtedy zza drzwi wyłonił się także Bas. Zamknął starannie drzwi na klucz, po czym rozejrzał się dookoła. Po szybkim skanie sytuacji pokiwał wolno głową.
- Alt. Mogę wiedzieć co robisz?
- Wychowuję - odparła z determinacją.
- To ja nie przeszkadzam.
Po czym Bas usiadł, wyjął z kieszeni paczkę orzeszków i zaczął chrupać w oczekiwaniu na dalszy rozwój sytuacji.
Sytuacja zaś, mimo iż nie wyglądała zbyt ciekawie, szybko się uspokoiła.
I, piorunując wzrokiem ciemnowłosego, zaklaskała znacząco.
- Dobra. A więc. Rozdanie ról. Pajac - spiorunowała ciemnowłosego wyjątkowo intensywnie - zostanie naszym Barytonem. Spóźnialski - tu jej wzrok przeniósł się na chwilkę na Maksia, który nagle poczuł potrzebę skurczenia się błagania o wybaczenie - to zaskakująco dobry Mezzosopran, gratulacje, nie wyglądasz. Ty natomiast - tu jej dziwnie łagodne spojrzenie skierowało się na do tej pory ignorowaną dziewczynę - będziesz w naszym małym cyrku Sopranem. Tu macie umowy, podpiszcie.
Po czym Alt wyjęła spod krzesła stos papierów, podzieliła na trzy równe części i wręczyła po jednej każdemu nowicjuszowi, podczas gdy Bas szukał długopisów.
Nieco zdumieni świeżo upieczeni Mezzosopran, Baryton i Sopran zabrali się za podpisywanie monstrualnych stert dokumentów.
Niemal skończyli podpisywać, gdy nagle dało się słyszeć donośne a energiczne walenie w drzwi, połączone z niewyraźnymi wrzaskami. Wszystkie nowe nabytki Ochotniczego Chóru Mieszanego im. św. Koncyliusza zgodnie podskoczyły.
Alt i Bas popatrzyli po sobie.
- Ty go wypuść.
- Teraz twoja kolej.
Po krótkim pojedynku na spojrzenia Bas westchnął ciężko, wyciągnął klucz z kieszeni, włożył do zamka i zaczął ostrożnie obracać, po czym błyskawicznie odskoczył.
Na korytarz wypadł niczym wściekły nosorożec szacowny dyrygent Chóru z rządzą krwi w oczach.
- Podpisali umowy? - spytał, dysząc ciężko. Mezzosopran podejrzewał że raczej z powodu wstrzymywanej agresji niż braku sił fizycznych.
Alt szybko rzuciła okiem na papiery.
- No w sumie to tak.
Dyrygent zaśmiał się tak demonicznie, że szyby w drzwiach zadrżały, a okna niemal wypadły z zawiasów.
- Zatem czas na pierwszą próbę!
CZYTASZ
Twarz Moniuszki
FanfictionMezzosopran próbuje przeżyć w trudnych warunkach chóru mieszanego. Przeszkadza mu w tym śmiertelnie niebezpieczny Dyrygent wspomnianego chóru. no jest taka piosenka i rycerze co ni mówią i we łbie moim siedzą zmusili mnie do rozwinię...