Prolog

89 6 2
                                    

(Sześć miesięcy temu)

Stella

Uświadomiłem sobie, że czasami chciałbym zostać tu w zakładzie psychiatrycznym na zawsze. Czuję się jak w twierdzy otoczonej fosą. Jasne, że to zamek zamieszkiwany przez szaleńców, ale przynajmniej nikt niepowołany nie wejdzie. Oczywiście my też nie możemy wyjść, ale czego mielibyśmy szukać na zewnątrz? Świat może nas ranić na zbyt wiele sposobów. Tutaj nie ma się czym martwić.

- Michael Thomas Ford, Notatnik samobójcy

- Dajcie ją do izolatki. - usłyszałam starszy głos dobiegający za mną.

Mgnieniu oka jacyś ludzie dawali, mi coś na ręce a później je czymś owijali. Nie mogłam się ruszyć, po prostu stałam. Stałam jak ściana. Chciałam coś zrobić, ruszyć jakkolwiek ciałem, ale nie mogłam. Nie czułam niczego, byłam wydarta z emocji. Nie czułam ani złości, smutku czy żalu. Po prostu nic. Po chwili poczułam zastrzyk na ramieniu i ciało mi się samo rozluźniło, a oczy po sekundzie mi się zamknęły.

Ocknęłam się w dziwnym pomieszczeniu. Nie było w nim nic a nic. Kompletna pustka. Było ono całe białe poźniej dostrzegłam, drzwi a w nich znajdowała się szpara, ale nic poza tym. Byłam w innych ciuchach, również białych tak jak wszystko w tym jebanym pokoju, na rękach miałam, jakąś rzecz nie wiem jaką, ale dzięki niej nie mogłam ruszać rękami. Dobrze, że mi buzi
nie skleili ani oczu nie zamknęli. Siedziałam na ziemi jak kłębek wełny skulona, lecz nie płakałam. Jeszcze nie. Musiałam być silna. Musiałam być silna.

Po chwili do pokoju wszedł wysoki mężczyzna z biała brodą. Stanął naprzeciwko mnie i ręce założył na piersiach.

- Dzień dobry Stella, jestem Enzo. A ty znajdujesz się w izolatce w zakładzie zdrowia psychicznego. - powiedział.

Super jebany psychiatryk.

- Twoja matka zamknęła cię tutaj ze względu na to, że chciałaś popełnić samobójstwo, poprzez narkotyki. - kontynuował z poważna, ale z ciepła mimiką twarzy.

Nic nie powiedziałam, nie potrafiłam. Nie mogłam. Moja własna matka mnie zamknęła w pierdolonym psychiatryku. Nie wierzę. Po prostu. Nie. Na początku myślałam, że to dzięki mojemu ojcu znajduję się tutaj, ale najwidoczniej się myliłam i to bardzo.

- Dla twojej matki nie było to łatwe, wiedz o tym. Bardzo płakała kiedy zdecydowała się ciebie tutaj zatrzymać. Mówiła, że nie dałaby sobie rady, ponieważ musi pracować i zajmować się twoim młodszym bratem Elliottem. A wie, że by nie mogła normalnie funkcjonować, kiedy by się martwiła o ciebie. O własną córkę.

- Ta pewnie. Bo uwierzę panu. - odpowiedziałam, nie patrząc mu w oczy.

Popatrzył się na mnie i pokierował się w stronę drzwi, a następnie znikł. Zniknął, zostawiając mnie samą. Z moimi myślami. Z moim chaosem w głowie. Nie rozumiałam, ani nie wiedziałam, co się właśnie stało.

Blemish SoulsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz