Rozdział 2 ''same...'' Dzień 27

13 2 0
                                    

W mediach macie arta z okładki tylko bez napisów ; )

Standardowo, przepraszam za jakiekolwiek błędy orto, modernistyczne, stylistyczne, masło maślane itp

Rozdział trochę długi tak więc Enyoj!

_ _ _ _ _ _ _ _ _ 

Prv Shadow

Uciekałyśmy przed Tankiem i chmarą zombie, nie próbuję z nim walczyć, nie mam z nim szans, wole go zgubić ale nie wiem czy nam się to uda. Już zaczynają mnie boleć płuca i nogi, nie wspominając o mojej rannej nodze. Zmuszałam się teraz do dalszego biegu rozglądając się za miejsce do schowania się, nagle w końcu zobaczyłam starą drewnianą chatkę po prawej stronie, spróbujemy się tu ukryć, odbiliśmy z prostej i skierowaliśmy się do chatki, momentalnie na widok chatki przyśpieszyłyśmy, na szczęście Tank przez to że jest wielki to ma spore trudności w poruszaniu się po gęstym lesie i zaczyna nas gubić. Kiedy w końcu dobiegliśmy do dość starej chaty to szybko z mocnym szarpnięciem otworzyłam stare drzwi, otworzyły się z charakterystycznym skrzypieniem zwiastując że dość długo nie były otwierane, po otworzeniu drzwi zauważyłam na nich pajęczyny ale jakoś to zignorowałam i weszliśmy do środka bez obczajenia środka chaty i zatrzasnęłam za nami drzwi. Cofnęłyśmy się pod ścianę i usiadłyśmy pod nią, Amber miała schowaną twarz w kolanach i cicho szlochała a ja opierałam głowę z zamkniętymi oczami o ścianę i uspakajałam oddech, nikt nic się nie odezwał bojąc się wydać dźwięk, co chwile gdzieś w pobliżu chatki słychać było jak Tank tam ryczy i obija się o drzewa oraz chordę która zaczęła powoli otaczać chatkę bo było słychać ich na prawdę głośno, oplotłam ramię wokół Amber a ona oparła swoją głowę o mnie, w końcu otworzyłam oczy by się rozejrzeć po chatce, wyglądała jak szopa ale nic w niej nie było, oprócz komody którą w razie co mogła bym przysunąć do drzwi by zablokować je. chatka która komuś wyszła na szopę była dosłownie cała drewniana, taka typowa chatka z bali, dość brzydkiego koloru drewna, takiego "sraczkowatego" tylko że mała, przypominająca szopę i pozostawiona samej sobie no i rozpadająca się, mam nadzieje że dobrze to opisałam, oprócz tego głównego punkt to jest tutaj ciemno jak w dupie u murzyna, jedynie co to było tylko jedno okno o które prawie sie opieraliśmy i było zabite dechami. Przez nie, nie wiele światła dziennego wpadało przez szczeliny krzywo przybitych dech, oświetlało nie wielką część ale na tylko że wystarczyło i coś było widać. Jak się ściemni i może chmara się rozrzedzi to przesunę komodę do drzwi, jak na razie nie chce zwracać na siebie uwagi głośnym szuraniem o starą i skrzypiącą drewnianą podłogę z doświadczenia wiem że to nie da się zrobić cicho, teraz pytanie czemu nie przysunęłam tego od razu do drzwi?...nie wiem, jakoś coś mi nie wpadło do głowy bym się rozejrzała po tej szopie do torturowania małych dzieci...czekaj nie chciałam tego pomyśleć, boże Shadow o czym ty myślisz, czarny humor zostaw na inny czas zjebie. Skarciłam się w myślach i znowu oparłam głowę o ścianę, wtedy dostrzegłam że na suficie było od zajebania pajęczyn a co z tym szło że są tu....pająki, skrzywiłam się na tą myśl i poczułam jak ciarki mnie przechodzą, boże mam nadzieję że żadnego tu nie spotkam bo cała okolica będzie mnie słyszeć...

TIME SET 2 HOURS LATER

Przez dwie godziny siedzimy tu bez ruchu, Amber po uspokojeniu się zasnęła oparta o mnie a ja na czatach, obok mnie stały nasze rzeczy a ja w jednej ręce trzymałam pistolet który dałam Amber bym mogła jedną ręką strzelać bo drugą trzymam Amber. Jestem ciekawa jak tam u naszej grupy....czy żyją, czy uciekli, czy znajdą nas....czy chcą nas ratować?...nie wiem tyle pytań a tak mało odpowiedzi, ale nic nie zrobię, trzeba czekać. Minęło nie wiem ile ale wiem że zasnęłam, kiedy otworzyłam oczy to zobaczyłam że już się ściemniło, nie słyszałam chmary na zewnątrz a przynajmiej na razie, powoli zabrałam rękę z Amber i przy wstawaniu dopilnowałam że jest dobrze oparta o ścianę żeby przy śnie nie przywaliła o coś, skierowałam się do komody, przy chodzeniu podłoga trochę skrzypiała przez co zwolniłam kroku żeby nie być aż tak głośno, stanęłam przed komodą, rozejrzałam się po jej bokach w celu sprawdzenia czy nie jest jakoś przymocowana do ściany czy do podłogi, czy po prostu da się ją przesuwać i to co będę robić nie wyjdzie na darmo, nie wiem chyba da się to przesunąć, stanęłam od boku komody i zaczęłam ją pchać w kierunku drzwi, oczywiście musiało być głośno a nie dało się tego pchać pomału bo inaczej nie szło, więc pchała dość mocno i szybko. Po przesunięciu komody pod drzwi oparłam się rękami o kolana, dość zmęczyło mnie to nie powiem że nie, teraz chyba nikt ani nic nie powinno wejść do środka, usiadłam obok dalej śpiącej Amber, dziwie się że jej to nie obudziło, oparłam się z powrotem wygodnie o ścianę, delikatnie znowu objęłam Amber przez co jej ciało ponownie się o mnie oparło, wzięłam pistolet do lewej ręki w przygotowaniu na wszelki atak ponieważ to było tak głośne że na pewno kogoś lub coś tu przyjdzie. Po jakimś czasie zaczęłam słyszeć znowu zombie w pobliżu ale powoli to ignorowałam ponieważ zaczęłam czuć się senna, w końcu jakoś zasnęłam.

"Ja vs Rozpadający się świat" || Akt. Shadow || Sezon 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz