Pamiętam, że w sumie to nic nie pamiętam.
Obudziłem się pewnego ranka i zobaczyłem dookoła siebie Na'vi, których w ogóle nie znałem. Nie mogłem na początku nawet się odezwać i poprosić o głupią wodę.
Jedna z nich z tego co się dowiedziałem Neytiri była moją matką. Skakała koło mnie cały czas pytając się czy coś mi dolega, czy dobrze się czuje i czy czegoś nie potrzbuje. Robiło się to irytująco bo cóż poniekąd to praktucznie nie znałem tej kobiety.
Był też Jake. Na początku stał z boku. Praktycznie w ogóle się nie odzywał i tylko patrzył na mnie jakby siłą umysłu próbując przekazać mi do mózgu wszystkie informacje jakie w gruncie rzeczy powinien posiadać.
Również Kiri i Turkitrey - moje siostry i Lo'ak. Widziałem go może ze dwa razy, cały czas siedzi z tym całym Pająkiem. Jest podobno moim bratem a w ogóle się mną nie interesuje. Chociaż raz jak wszedł dosłownie na 5 minut jedyne co widziałem w jego oczach to ból. Samo patrzenie na mnie sprawiło, że coś go smudcilo, ale nie wiedziałem co.
Wszyscy wymienieni powyżej różnili się od reszty klanu. Co dało mi większe prawdopodobieństwo, że jesteśmy rodziną.
Często przesiadywała koło mnie Ronal. Tsahik czy jakoś tak wraz z jej córką Tsireyą. Dziewczyna wydawała się strasznie o mnie martwić.
Ale pomiędzy nimi wszystkimi był też on. Aonung. Cóż często przesiaduje przy mnie ale mało co się oddzywa. Ma wyrysowany smutek na twarzy, a ja naprawdę chciałbym się dowiedzieć dlaczego. Jedyne co wydawało mi się znajome to te oczy. Za każdym razem jak w nie spoglądałem czułem się jakbym znał je bardzo dobrze. Jakbym codziennie wpatrywał się w nie godzinami.
Dzisiaj minął 15 dzień od mojego przebudzenia. Zacząłem już powoli chodzić na dłuższe dystanse, a rana na mojej klatce nie sprawiała mi już takiego dyskomfortu jak wcześniej.
Cały czas towarzyszyła mi Kiri oraz Taireya, a przed nami biegła Tuk. Cóż ta mała była naprawdę bardzo ruchliwa.
- Dzusiaj wieczorem Rotxo zaprosił mnie na spacer - odezwała się. Zdążyłem poznać tego chłopaka i cóż... nie byłem zbyt przekonany.
- To wspaniale! - zawołała Tsireya. Ja nie odezwałem się ani słowem. Nie miałem pojęcia co mógłbym powiedzieć. - Nie chcesz się iść przygotować? Słońce już powoli zachodzi - powiedziała.
- Nie trzeba - uśmiechnęła się.
Czułem niezręczność w tej rozmowie. A to wcale nie pomagało mi w poczuciu się lepiej.
- Naprawdę idź. My sobie poradzimy, prawda Neteyam? - zapytała spoglądając na mnie. Powoli pokiwałem głową. Dalej nie byłem przyzwyczajony do tylu ludzi wokół mnie.
Kiri z lekkim powątpiewaniem odeszła udając się w stronę wioski. Tsireya postanowiła żebyśmy usiedli i tak też zrobiliśmy.
- Dalej nic nie pamietasz co? - zapytała.
- Nie - odpowiedziałem. - Chociaż... Czasem jak... Nie to głupie - westchnąłem, ale dziewczyna spojrzała na mnie z nadzieją.
- Powiedz. Może pomoże to nam w przywróceniu ci pamięci - powiedziała.
- Cóż... Jak patrze... jak patrze na twojego brata Aonunga to mam wrażenie, że... Że pamiętam go, że patrzyłem w jego oczy nie raz, że ten uśmiech zawsze gdzieś mi towarzyszył ale nie jestem sobie w stanie przypomnieć nic wiecej - wytłumaczyłem, a Tsireya patrzyła na mnie zamyślona. Momentalnie zrobiło mi się głupio bo pewnie chłopak ma dziewczynę albo coś. Może się w nim podkochiwałem i dlatego zapadł mi w pamięć? Tsireya pewnie teraz myśli, że byłem jakimś prześladowcą. - Mówiłem, że głupie. Zignoruj to...
CZYTASZ
Christmas gift from Eywa ~ AonungxNeteyam |one-shot|
FanficPamiętam, że w sumie to nic nie pamiętam...