– Winter... – usłyszałam zmęczony głos mojego ojca, gdy z westchnieniem odebrałam telefon, spoglądając na piętrzący się na moim biurku stos książek. Byłam w trakcie uczenia się do ostatnich egzaminów w tym semestrze i nie chciałam, by ktokolwiek mi przeszkadzał, ale dzwonił już trzeci raz, więc musiało być to coś naprawdę ważnego. Miałam tylko nadzieję, że tym czymś nie jest przekonywanie mnie do powrotu na święta do domu. Miałam zbyt wiele projektów do dokończenia w przerwie świąteczno-zimowej. – Babcia... jest w kiepskim stanie.
Wyprostowałam się na krześle, serce zaczęło mi szybciej bić.
– Co masz na myśli? – zapytałam, nagle skupiona tylko i wyłącznie na tym, co ojciec miał do powiedzenia.
– Nana trafiła do szpitala – wyjaśnił rozedrganym głosem. – Jakaś wyjątkowo paskudna infekcja płuc. Lekarze mówią, że... – urwał.
– Tato... – wyszeptałam, ale go nie ponaglałam.
Czułam, że w moim gardle formuje się wielka gula, a do oczu napływają łzy. Mogłam tylko wyobrazić sobie, jak czuł się ojciec. W końcu chodziło o jego matkę. I o moją najukochańszą babcię, z którą, kiedy dobrze się nad tym zastanowiłam, ostatni raz rozmawiałam chyba w październiku, a widziałam na żywo w przed-przedostatnie święta, zanim jeszcze wyjechałam do Berkeley na studia. Potem moje życie nabrało tempa i przytłoczyła mnie ilość nauki wymaganej, by zdobyć dyplom architekta na Environmental Design na University of California. Zamiast wracać do domu na święta i uczestniczyć w naszych corocznych rodzinnych zjazdach w chatce babci Nancy, siedziałam w Kalifornii. Rok tem, tak samo jak rok wcześniej, wmawiałam sobie, że za kolejnych dwanaście miesięcy lepiej się ze wszystkim zorganizuję i tym razem pojawię się w Leavenworth w grudniu. Ale z roku na rok studia były coraz bardziej wymagające. Albo to ja radziłam sobie z nimi coraz gorzej. W każdym razie, i tym razem nie miałam w planach odwiedzanie babci, a jedynie szybką wizytę u rodziców w Seattle.
Zaczęło mnie zżerać poczucie winy.
– W jej wieku nikt nie daje gwarancji na nic – podjął tata, minimalnie bardziej opanowanym głosem. – Tym bardziej na to, że wypuszczą ją ze szpitala na święta. A wiesz, jaka ona jest. – Zaśmiał się smutno. – Ani raz w swoich osiemdziesięciu latach życia nie przegapiła imprezowania z rodziną w Boże Narodzenie. Znając ją, wypisze się ze szpitala na własne życzenie, żeby spędzić ten czas z nami.
– Czy... – zawahałam się, rzucając szybkie spojrzenie porozrzucanym na biurku papierom i wyłączonemu ekranowi laptopa, na którym miałam jakiś tysiąc projektów zaliczeniowych do dokończenia. Potrząsnęłam głową, by powstrzymać się przed myśleniem o tym, że cokolwiek z tego było ważniejsze niż Nana. – Czy jest coś, co mogę zrobić, żeby pomóc?
– Możesz tutaj przyjechać. Przede wszystkim pobyć z babcią. Dawno cię nie widziała.
– Kończę egzaminy w piątek – oznajmiłam. – Zaraz potem lecę do Seattle. Jesteś teraz z babcią?
– Tak, ale mama ma dojechać w sobotę. Mogłaby cię zgarnąć prosto z lotniska.
Pokiwałam energicznie głową.
– Myślisz, że Nana...? – nie dokończyłam.
– Nana nigdzie się nie wybiera – odparł, chociaż i jemu załamywał się głos.
– Powiedz jej, że niedługo tam będę i ma na mnie czekać!
– Powiem – obiecał.
❄️ ❄️ ❄️
PYTANIE DLA CZYTELNIKÓW PRZENIESIONE DO ARCHIWUM :)
CZYTASZ
Winter's Haven (powieść pisana z czytelnikami i AI)
RomanceWinter po raz pierwszy od dwóch lat wraca na święta do rodzinnego miasteczka w górach, by pomóc w prowadzeniu gościnnej chatki swojej babci. Tam spotyka chłopaka, dzięki któremu odkrywa magię zimy i radość ze spędzania czasu z bliskimi, a także... c...