Udało mi się kupić bilet na wczesny sobotni lot do Seattle, więc dojechałyśmy z mamą do Leavenworth w samo południe. Grudzień był w tym roku wyjątkowo ciepły i śnieg leżał tylko na szczytach otaczających miasteczko Gór Kaskadowych, lecz mimo to prezentowało się iście bajkowo – jak zawsze w okresie świątecznym. Zresztą nawet latem było tutaj cudownie. Leavenworth słynęło z alpejskiego klimatu i urokliwej architektury w stylu bawarskim, w tym domków z kolorowymi fasadami i drewnianymi balkonami, które teraz były udekorowane girlandami i świątecznymi ozdobami. Od dziecka byłam zdania, że wyglądają w tym wydaniu niczym chatki elfów. I stawały się jeszcze bardziej magiczne, gdy po zmroku setki tysięcy światełek rozświetlały całą okolicę. Nic dziwnego, że to niewielkie miasteczko przyciągało setki tysięcy, a może nawet ponad milion turystów każdej zimy.
Patrząc przez okno samochodu, widziałam uliczki pełne ludzi przechadzających się między małymi sklepikami z pamiątkami i lokalnymi przysmakami. W tym roku, z jakiegoś powodu, nie było tradycyjnego jarmarku świątecznego, ale udało mi się zauważyć pojedyncze stragany stojące nieopodal głównej drogi i byłam pewna, że przechodząc obok nich poczułabym aromaty świeżo wypieczonych gofrów, gorącej czekolady i prażonych kasztanów. Smaki mojego dzieciństwa.
Posmutniałam, myśląc o tym, jak beztroskie było moje życie kiedyś i wspominając, jak przed każdymi świętami przychodziłam na jarmark z babcią. Zawsze kupowała specjalnie dla mnie jedną, przepiękną, ręcznie wykonaną bombkę, którą później wieszałam na choince w jej chatce, razem z wszystkimi, które dostałam w poprzednich latach. To był piękny zwyczaj i poczułam ogromny żal, bo byłam powodem tego, że nowe bombki przestały pojawiać się na choince. Ciężki kamień osiadł w moim żołądku i wiedziałam, że nie zniknie stamtąd, aż zobaczę Nanę i dowiem się, że wszystko będzie dobrze, że uda nam się nadrobić cały ten stracony z mojej winy czas.
Gdy tylko dowiedziałyśmy się, gdzie leży babcia, ruszyłam przed siebie szybkim krokiem, a następnie wybrałam schody zamiast windy, żeby nie musieć bezczynnie czekać. Mama ledwo za mną nadążała.
Od telefonu sprzed kilku dni rozmawiałam z tatą jeszcze kilka razy i mówił, że lekarze twierdzą, że sytuacja się polepsza, a w każdym razie nie pogarsza, ale mimo to czułam narastający niepokój. Nie chciałam o tym myśleć w ten sposób, jednak miałam złowrogie przeczucie, że mogę nie zdążyć. Modliłam się z całych sił, by tak nie było i karciłam się za to, że coś takiego w ogóle przyszło mi do głowy, lecz nie zmieniało to faktu, że panicznie bałam się tego, że nie tylko stracę babcię, ale że odejdzie z tego świata nie wiedząc, jak bardzo mi na niej zależało.
„Jak bardzo mi na niej zależy" – poprawiłam się w myślach i wymierzyłam sobie w wyobraźni policzek.
W końcu dotarłyśmy na pierwsze piętro. Korytarz był cichy i sterylny, a w powietrzu wisiał zapach środków dezynfekujących. Przeczesywałam go wzrokiem, szukając odpowiedniej sali. Po kilku krokach zobaczyłam tatę opartego o ścianę naprzeciwko drzwi z numerem sto czternaście. Wyglądał, jakby nie spał od tygodnia. Gdy tylko nas spostrzegł, uśmiechnął się ciepło.
Podbiegłam do niego i przytuliłam go mocno.
– Jak z Naną? – zapytałam.
Najpierw ścisnął mnie mocniej, jakby ten gest pomagał mu w odzyskaniu utraconego spokoju, a może w naładowaniu wyczerpanych baterii energetycznych. Potem odsunął mnie od siebie na długość ramion i powiedział rozedrganym głosem:
– Dosłownie pół godziny temu udało mi się zamienić z nią parę zdań. Poznała mnie i pytała, kiedy może wrócić do domu.
– O mój Boże – odetchnęłam z ulgą i odruchowo zerknęłam ku sali. W drzwiach nie było żadnego okienka, przez które mogłabym zajrzeć do środka. – Czy... – zaintonowałam kolejne pytanie.
– Teraz śpi. – Ojciec ledwo zauważalnie pokręcił głową i chwycił mnie za dłonie. – Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jesteś. Babcia będzie przeszczęśliwa.
Na moje trzęsące się ze wzruszenie usta wpłynął uśmiech, a oczy wypełniły łzy. Nie potrafiłam nic odpowiedzieć. Ale nie musiałam.
Tata objął mnie jedną ręką, a drugą wyciągnął do mamy, zapraszając ją by dołączyła do wspólnego uścisku. Przez następnych kilka minut przytulaliśmy się w trójkę, nie mówiąc nic, ale dzieląc wspólną nadzieję na to, że te w te święta rodzina znowu będzie w komplecie.
❄️ ❄️ ❄️
ZADANIE DLA CZYTELNIKÓW PRZENIESIONE DO ARCHIWUM :)
CZYTASZ
Winter's Haven (powieść pisana z czytelnikami i AI)
RomanceWinter po raz pierwszy od dwóch lat wraca na święta do rodzinnego miasteczka w górach, by pomóc w prowadzeniu gościnnej chatki swojej babci. Tam spotyka chłopaka, dzięki któremu odkrywa magię zimy i radość ze spędzania czasu z bliskimi, a także... c...