Nie spodziewałam się, że w mieszkaniu Baltazara znajdę takie cudeńka. A jednak oto stałam przed dwoma identycznymi biurkami z prawdziwego drewna, które przy minimalnym odświeżeniu idealnie sprawdzą się w roli biurek dla Michasi i dziewczynki z biedniejszej rodziny, która mieszkała pode mną. A Baltazar chciał je wyrzucić!
Kiedy wróciłam do niego, właśnie otwierał wino. I to pewnie z tego powodu dwie godziny później siedzieliśmy w szampańskich humorach, składaliśmy meble z Ikei i gadaliśy jak starzy przyjaciele. Niestety, ale musiałam przyznać, że po trzech kieliszkach wina kuzyn Bogny wydał mi się najsympatyczniejszym – i nadal okropnie przystojnym – mężczyzną pod słońcem.
– Poważnie masz kalendarz, wedle którego oglądasz filmy świąteczne? – spytał, kiedy złożył kolejne krzesło.
– Poważnie – przyznałam, wcale tym nie skrępowana.
– To co oglądałabyś dzisiaj, gdybym nie uratował cię przed Fredą i być może, ale tylko być może, byłabyś już w domu, a nie pomagała mi nadać temu pustemu mieszkaniu trochę kolorytu?
Zastanowiłam się.
– Hmm... Jeśli dobrze pamiętam, to dziś była pora na Holiday.
– O! – Ożywił się Baltazar, sięgając po kolejną paczkę. – Znajomi pracowali przy produkcji. Niejednokrotnie opowiadali różne anegdoty z planu. – Przerwał i zaśmiał się do jakiegoś wspomnienia. – Może włączę ten film, żeby nam się lepiej pracowało?
– Włącz! – odparłam natychmiast. – Tradycji stanie się zadość.
Po filmie okazało się, że wypiliśmy już blisko dwie butelki wina, złożyliśmy ponad połowę tego, co kupiliśmy, zjedliśmy suty posiłek w stylu azjatyckim i rzeczywiście miło spędziliśmy czas w swoim towarzystwie. Nawet nie próbowaliśmy się zabić. To była nowość.
– Wciąż mocno sypie – zauważył Baltazar, stając dziwnie blisko mnie. – Nie dasz rady wrócić do mieszkania.
Wyjrzałam za okno. Nie widziałam nawet końca niewielkiego balkonu, nie mówiąc o czymkolwiek, co znajdowało się dalej. Wiadomość z alertem pogodowym i prośbą, by zostać w domach, odczytałam już dawno temu. Westchnęłam. Co za impas.
– I co ja teraz zrobię... – mruknęłam, próbując przeniknąć wzrokiem białą ścianę śniegu.
– Możesz zostać na noc, jeśli chcesz – nieoczekiwanie zaproponował Baltazar.
Nagle stałam się niemal boleśnie świadoma jego bliskości. Jego silnych ramion, z których jedno niemal ocierało się o moje. Jego szarych oczu o magnetycznym spojrzeniu. Jego kształtnych, wąskich warg. Jego silnych ud, których mięśnie napinały się przy każdym kroku mężczyzny.
Poczułam suchość w ustach.
– Obiecuję, że będę się zachowywał – dodał. – Mam do dyspozycji łóżko małżeńskie w sypialni lub kanapę w salonie, jako gość możesz wybrać, co bardziej ci odpowiada.
Spróbowałam coś powiedzieć, ale żaden dźwięk nie wyszedł z moich ust. Oczywiście, że będzie się zachowywał. Przecież to było niemożliwe, żebym była w jego typie. O to się nie bałam. Choć mimo wszystko gdzieś głęboko w środku mnie zapaliło się czerwone światełko. Albo nawet cały łańcuch, który błyskawicznie owinął się wokół Baltazara w mojej głowie. Zamrugałam, by pozbyć się tej wizji sprzed oczu.
Oczyściłam gardło i ponownie spróbowałam się odezwać.
– Jasne – powiedziałam, zaskakując samą siebie. – Dzięki. Nawet nie zauważysz, że tu jestem – dodałam. – Jestem mała, nie zajmuję wiele miejsca.
CZYTASZ
Kaktus Bożego Narodzenia
ChickLitNoella pracuje w wydawnictwie specjalizującym się w powieściach dla kobiet. Jej ulubionym czasem w roku jest Boże Narodzenie. Jednak tym razem nie może cieszyć się świątecznym klimatem, ponieważ nie dość, że została obarczona opieką nad książką znan...