12.

276 34 7
                                    

Pov. Katsuki

Obudziłem się sam w obcym miejscu, leżałem tak i myślałem jak się tu znalazłem, aż dotarły do mnie wspomnienia z tego całego mojego chujowego dnia. Świetnie, więc jestem u mieszańca i nawet nie wiem gdzie jest moja córka, ale skoro to jest jego dom to powinna być tu bezpieczeństwa, prawda? Jebać wstaje i muszę sam to sprawdzić, bo inaczej umrę z zmartwienia.

Wstałem z łóżka, wyszedłem z sypialni i zacząłem się rozglądać, nie znałem tego miejsca i tak naprawdę nawet nie wiem którędy mam iść. Zacząłem się rozglądać i poszedłem w stronę z której słyszałem jakieś dźwięki.

Wszedłem do kuchni, gdzie przy kuchence stał mieszaniec bez koszulki i coś gotował, a nie daleko stało łóżeczko turystyczne, więc od razu do niego podszedłem i spojrzałem na moje maleństwo, które przytulało jakiegoś misia.

- Już się obudziłeś? Głodny?

Odwróciłem się do niego, stał i patrzał na mnie z uśmiechem, pokiwałem mu tylko głową i spojrzałem na dziecko, wziąłem ją na ręce i przytuliłem. Ale ona miała inne plany niż przytulanie się więc podniosłem koszulkę żeby mogła sobie na spokojnie zjeść i się najeść.

- Na ile mogę tu zostać? - wolałem się upewnić, żeby później nie zostać tak nagle wyrzuconym na bruk bez niczego.

- Najlepiej to na zawsze.

- Co? Ale jak to? Dlaczego?

Odwróciłem się do niego i patrzałem w szoku. Dlaczego on jest dla mnie taki miły i dobry? Wyzywałem, warczałem, a nawet zdarzyło mi się go jebnąć nie raz, a on dalej się trzyma blisko, dlaczego?

- Katsuki, już ci wczoraj powiedziałem, kocham cię i chciałbym żebyśmy razem byli i stworzyli rodzinę, rozumiem, że możesz nic do mnie nie czuć, ale czy nie warto spróbować? Chociaż by dla Nomiki?

W sumie on ma rację, polubiłem go, więc może by nam się udało, a Nomi potrzebuje też ojca. Sam sobie nie dam rady z wychowywaniem dziecka, a z nim może być to łatwiejsze.

- Możemy spróbować, ale nie wymagaj od mnie nie wiadomo czego.

Jak mała się najadła to usiadłem z nią przy stole i zacząłem ją odruchowo bujać, co jej nie przeszkadzało, a nawet usypiało, więc chwilę później spała dalej tuląc tego misia.

- Po co ci rzeczy dla dziecka? Czyj to miś?

- Kupiłem to wszystko z nadzieją, że kiedyś ze mną zamieszkasz i miś od samego początku był dla Nomi.

Pokiwałem mu tylko głową, tyle czasu minęło, a ja nawet nie zauważyłem tego że on coś do mnie czuje i planuje mieszkanie razem, ale chociaż tyle dobrego, że nie musimy kupować na szybko nic dla małej.

Postawił przede mną talerz z jajecznicą i kilkoma tostami, czy on widzi ile mi tego nawalił? Nie zjem wszystkiego nawet jakbym chciał, westchnął, podziękowałem mu za posiłek i wziąłem się za jedzenie, ciężko mi się jadło z dzieckiem na rękach, ale nawet nie myślałem żeby ją odłożyć.

- Może ja ją wezmę i zjesz sobie na spokojnie i ci ją od razu oddam, dobrze? - kucnął przede mną i wyciągnął ręce mój dziecko.

Westchnąłem i oddałem mu ją nie za chętnie, co pewnie zauważył, ale się nie odezwał ani słowem na ten temat. Zjadłem większości, a resztę zacząłem wpychać na siłę w sobie, nie chcę zostawiać po sobie resztek, bo to wszystko pójdzie do wyrzucenia, a nie widzę nigdzie żadnego psa czy kota, który chętnie by to zjadł za mnie.

- Jak już nie możesz to nie jedź - przejrzał mnie jebany, jakiś wybryk natury.

- No ale to wyrzucisz przecież i po co to wszystko marnować?

- Nic nie wyrzucę, ja to zjem po prostu - zabrał mój talerz i zjadł to czego ja już nie mogłem wcisnąć.

Patrzałem na niego jak w kilka sekund wciągnął resztki po moim śniadaniu, ile on ma miejsca w tym żołądku? Zjadł swoje i jeszcze połowę mojego (mój chłop to ma żołądek bez dna, bo by tylko żarł).

Wstałem i zabrałem od niego córkę i chodziłem z nią po korytarzu i rozglądałem się żeby zapamiętać jak najlepiej układ domu, skoro mamy razem tu mieszkać no to muszę się odnaleźć w nowym domu.

Od kuchni prowadził mały korytarz, jedne drzwi prowadziły do łazienki, drugie chyba do jego biura, bo mogę to stwierdzić po wyglądzie pomieszczenia, nie wchodziłem do środka tylko stawałem w progu i patrzałem, dalej były schody do góry, stąd przyszedłem, a za schodami były jeszcze jedne drzwi zapewne do schowka albo piwnicy, ale tam zaglądać nie będę.

Wszedłem na górę i ten korytarz już kojarzyłem, po prawej stronie były dwa pokoje gościnne i kolejna łazienka, zaś po lewej było tyle samo drzwi co z lewej, ale to już nie były pokoje.

Za jedynymi drzwiami były schody do góry i było tam ciemno, więc to pewnie strych i nie mam zamiaru tam wchodzić tym bardziej z dzieckiem na rękach, kolejne drzwi ukazywały małą i przytulną bibliotekę.

Było tam kilkanaście dużych regałów wypełnionymi książkami, a na środku pomieszczenia stała mała kanapa i obok dwa fotele, między mebli stał nie wielki stolik z lampką, która wyglądała na dość starą.

Za kolejnymi drzwiami był kolejny korytarz i to właśnie tu była sypialnia mieszańca i kawałek dalej kolejne dwie pary drzwi, nie wchodziłem już do sypialni, bo wiem jak wygląda, kolejne drzwi prowadziły do kolejnej łazienki, co chuj mu tyle łazienek? Skoro aż do tej pory mieszkał sam, podejrzane, zrobię mu przesłuchanie, ale to za chwilę.

Kolejnym pomieszczeniem okazał się pokój dla Nomi, był taki śliczny, w jasnych kolorach beżu, różu i zieleni, mebelki były jasno szare i ułożone przy ścianach. Łóżeczko stało po środku przy oknie, miało różowy materac i dwa pluszaki. Było pełno wiszących półek gdzie stały zabawki, a kiedy otworzyłem komodę to zauważyłem pełne szuflady ubrać dla maleństwa.

Mimowolnie wzruszyłem się że praktycznie obcy facet zainteresował się mną i Nomi bardziej niż moi starzy. Zrobił dla nas tyle dobrego, a ja byłem dla niego taki okrutny i go jeszcze wyzywałem, chyba to czas na moje pierwsze w życiu przenosiny. Wytarłem oczy po się popłakałem i chciałem wyjść, ale od razu się zatrzymałem, bo w progu stał mieszaniec i patrzał na mnie z uśmiechem.

Położyłem córkę do łóżeczka i pogłaskałem ją po główce, po czym odwróciłem się do niego i podszedłem, stanąłem na przeciwko niego i patrzałem mu w te dwukolorowe oczy.

- Przepraszam, że byłem dla ciebie taki okrutny i dziękuję, że dajesz mi szansę na wychowanie normalnie naszego dziecka - chwyciłem go za koszulkę, którą już miał na sobie i przyciągnąłem go do siebie i pocałowałem.

--------------------------------------------------------------

Ilość słów: 1120

A więc jak? Co myślicie? Akcja za szybko się toczy czy tempo jest odpowiednie?

Teraz to już będzie się kręcić romans z komedią na zmianę, więc czekajcie cierpliwie.

Rozdział nie jest sprawdzony, więc mogą pojawić się błędy albo literówki, więc można mnie poprawiać, będę miała później łatwiej z poprawą tego.

Dziękuję za uwagę, cierpliwość i wyrozumiałość oraz życzę wam króliczki moje miłego dnia lub nocy w zależności kiedy to czytacie.

Nastoletnia Mama/ Todobaku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz