Prolog

92 16 10
                                    

     Po raz pierwszy widział go jako dziecko. Piękny mężczyzna otoczony bielą i mocą. Walka, którą oglądał była niewyobrażalna, potężna. Budynek rozpadł się, a ogromne zwały gruzu opadł na ulice. Mówiono, że to jedynie cud ocalił ludzi, ale on wiedział, widział, jak beton i szkło opadły jedynie tam, gdzie nie było ludzi, a anioł, którego wtedy dostrzegł, tego dokonał. Patrzył na niego z fascynacją, jak białe skrzydła poruszają się, unosząc mężczyznę w powietrzu, jak jego ubiór jest dziwnie ludzki. Wtedy ich spojrzenie spotkało się, a anioł zniknął wraz mrugnięciem oczu dziecka. Teraz skupiał się na swoim rysunku tak mocno, że dłoń i skronie pulsowały z wysiłku. Nigdy nie udało mu się uwiecznić tego piękna, władczości i mocy, lecz uważał, że nikt by tego nie potrafił. 

- Samu - usłyszał w końcu i podniósł wzrok nad ołówka. - Osamu, znowu to zrobiłeś.

- Co? - zapytał nieprzytomnie, pragnąc wrócić do swej pracy, postarać się bardziej, mocniej, by w końcu mógł zobaczyć ponownie swojego anioła.

- Wpadasz w ten trans i rysujesz - powiedziała kobieta ze spokojem, choć jej karcące spojrzenie przeszywało go.

- Wybacz, matko - mruknął, zamykając nieskończony szkic, chowając zeszyt do torby. - Ten obraz prześladuje mnie od dawna.

- Nie pochwalamy z ojcem twojej decyzji ale jeśli to naprawdę coś co chcesz robić - westchnęła, stawiając przed synem miskę ryżu. - To naprawdę coś, co chcesz robić?

- Już rozpocząłem naukę - powiedział ze sztucznym uśmiechem, poprawiając koloratkę w kołnierzu koszuli. - Będę miał wpływy i posłuch, jak ojciec zawsze chciał.

- Ale służenie temu? - zapytała, wskazując na krzyż na jego szyi i czarny ubiór.

- Dla Japonii to kolejny bóg, a ja będę jedynie jego kapłanem. -  westchnął ciężko. - To nic wielkiego.

- Kapłani mogą mieć dzieci - warknął mężczyzna przy stole, uderzając pięścią w blat. - Hipokryta ten twój Bóg. Sam miał syna, a własnym kapłanom nie pozwala.

- To nie - westchnął, przerywając możliwie długi wywód o historii ludzkości, boskości i możliwie wybaczenia. - Wiem, że mój Bóg nie jest do końca wygodny dla ciebie, ojcze, ale mam swoje powody.

- Te bazgroły, z którymi się obnosisz? - prychnął. - Żałosne.

- Obiady z tobą, to zawsze przyjemność - mruknął.

- Wspomnisz jeszcze moje słowa, kiedy twoje dziecinne marzenia i zachcianki zrujnują ci życie - krzyknął, wstając od stołu. - Przejrzyj na oczy. Wstyd dla nas, że podążasz za Bogiem obcych niż za własnymi tradycjami.

- Tak, ojcze. Wiem - westchnął jedynie ze zmęczeniem.

     Otworzył ponownie rysunek, gdy zasiadł w pociągu do swej przyszłej szkoły. Studia teologiczne nie były pierwszym jego wyborem, lecz pragnął zgłębić tajemnicę tego co widział jako dziecko. Naprzeciwko niego siedział mężczyzna, również przyszły uczeń akademii, z koloratką, niechlujnie włożoną pod pognieciony kołnierz. Spoglądał na niego ciemnym wzrokiem, a jego oczy zdawały się fioletowe. Było w nim coś tajemniczego, czego nie potrafił określić, a jednak nie sprawiało to, że mógłby go polubić.

- Ładny - powiedział cicho, z arogancją w głosie, wskazując skinieniem głowy na szkic postaci.

- Dzięki, chyba - mruknął, starając się zasłonić kartki, jednak mężczyzna przesiadł się prędko obok niego, wyrywając mu zeszyt z dłoni.

- Uciekasz do kościoła przed pragnieniami? - zapytał, oglądając rysunki przedstawiające pięknego anioła. - Możesz korzystać, póki nie złożyłeś ślubów.

- Nie potrzebuję - burknął, wyglądając na jednolity krajobraz za oknem. - To jedynie coś, co widziałem jako dziecko.

- Więc szukasz odpowiedzi? - zawołał z zachwytem, oglądając uskrzydloną postać na jednej z kart, a jego blade usta wykrzywiły się w uśmiechu. - Jakże szlachetna pobudka.

- Ty pewnie nie uciekasz. Szukasz pieniędzy i sławy? - zapytał z prychnięciem.

- Możliwe, ale będę jedynie kapłanem, nie świętym - zaśmiał się, odrzucając zeszyt w dłonie towarzysza. - Fiodor.

- Osamu - odpowiedział, prostując jeden ze szkiców po rzucie mężczyzny.

- Nie jest to prawdziwe imię - powiedział, opierając brodę na dłoni, spoglądając na nowego przyjaciela.

- Nie do końca, ale teraz tego używam - mruknął, wymuszając uprzejmy uśmiech, choć w głębi serca nienawidził bruneta za jego bezczelność i nieposzanowanie.

- Uczciwie - prychnął. - Więc, Osamu. Czego dokładnie szukasz?

- Niczego - westchnął, opierając głowę o szybę, wsłuchując się w stukot kół na torach.

- Sam Szatan, to nie jest nic - powiedział, wstając ze swojego miejsca, i z głośnym rechotem przeszedł wzdłuż wagonu.

- Czubek - warknął pod nosem, spoglądając na swój nieskończony rysunek. Ktoś tak wspaniały nie mógł być demonem. 



Notka:

Nie wiem czy ktoś czytał opis dokładnie, więc powtórzę.

Religia tu przedstawiona jest mocno wzorowana na chrześcijaństwie ale nim nie jest. Wprowadzę pewne zmiany i kontrowersje, które mogą się komuś nie spodobać.

Od razu też zaznaczam, że nie mam siły psychicznej do radzenia sobie z atakami w komentarzach, ale kocham pisać i czułem się niepełny bez dodawania wam czegoś na wattpad.

Komentarze aktualnie nie czytam ja sam, a robi to moja Beta i usuwa wszelkie, które uważa za atakujące lub obraźliwe, dopiero wtedy ja mam do nich wgląd i odpowiadam na nie lub nie. 

Zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie odkąd moja koleżanka, która wstawiała sobie na moim koncie książkę, została zaatakowana psychicznie w komentarzach na temat jej nie binarności i trans płciowości. Dzięki tym ludziom, rzuciła pisanie, ponieważ jej problemy są o wiele poważniejsze niż chciała mówić publicznie, ale właśnie z tego powodu nie miała własnego konta i chciała się wtopić na moim. Nie dziękuję każdemu, komu to nie odpowiadało.

[BSD] Prawda - SoukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz