1.

344 54 228
                                    

Litwa, Wilno, 1865

Kruki niespokojnie zatrzepotały skrzydłami i wzbiły się w powietrze, kiedy drewniany koniec laski utknął między nierównym, kamienistym podłożem. Po szarych i gdzieniegdzie obdrapanych ścianach kamienic odbił się ten gwałtowny dźwięk, burząc tym samym spokojną i cichą aurę, która jeszcze kilka sekund wcześniej panowała na wileńskich uliczkach.

Jan Bychowski przez długą chwilę nie odrywał wzroku od budynku. Mężczyzna pamiętał, jak ta okolica ponad dwadzieścia lat wcześniej tętniła życiem. Wtedy na podwórzu bawiły się dzieci, biegały, krzyczały, śmiały się, wzajemnie atakując się drewnianymi szablami, wyobrażając sobie, iż znajdują się na polach kircholmskich [1] i w husarskim przebraniu bronią ojczyzny przed szwedzkim najeźdźcą. Obecnie w miejscu tym panowała głucha i nieprzyjemna cisza, która wręcz przyciskała przybysza do ziemi. Zdołał on otrząsnąć się z chwilowego letargu, zdjął wysoki kapelusz, odsłaniając siwawe włosy, i powoli – z racji na swój ponad pięćdziesięcioletni wiek – ruszył w kierunku kamienicy.

Sprawnie omijał roztapiające się warstwy śniegu, nie potrafiąc jednak wyzbyć się niemiłego bólu w klatce piersiowej. Biały puch przywołał mu na myśl szare, długie i pozbawione jakiejkolwiek radości dni spędzone na Syberii. Mimowolnie zerknął na stopy, które obecnie nie były skrępowane, a które niegdyś skute w ciężki, ciągnący się łańcuch odbierały mu nadzieję na to, że choć na chwilę uda mu się ponownie przybyć na ojczystą ziemię, o którą walczył, którą całym sercem miłował, a która znajdowała się pod jarzmem trzech bezlitosnych zaborców.

Wysunął ukryte ostrze znajdujące się w lasce i zacisnął dłoń na wyrzeźbionej głowie orła, po czym popchnął ledwo co trzymające się drzwi. Westchnął przeciągle, łapiąc się poręczy i kierując się schodami w górę. Jego oczy zakryły się łzawym płaszczem, a schowane pod materiałem rękawic, odmarznięte dłonie poczęły drżeć. Czerwień oblała jego policzki, a usta samoistnie się rozchyliły, łapczywie nabierając do płuc grudniowego powietrza.

Zatrzymał się przed wejściem do mieszkania. Uśmiechnął się słabo, wyciągnął rękę i bardzo delikatnie, wręcz z nabożnością, dotknął drzwi. Nie miał pojęcia, dlaczego kamienica była opustoszała, niezamieszkała, zamiast zapachów wypieków oraz przeróżnych alkoholi, w powietrzu stał smród zgnilizny, na brudnej klatce schodowej walały się pojedyncze kartki, paprochy, śmieci, a nawet martwe ciała szczurów.

Nie potrzebował klucza, by dom stanął przed nim otworem, ponieważ wystarczyło jedno popchnięcie, by zawiasy ustąpiły. Wszedł do środka, rozglądając się tak uważnie, jakby znajdował się w tym miejscu po raz pierwszy. Wargi same wykrzywiły mu się w uśmiech, w bardzo szczery i szeroki uśmiech, a po piersi rozlało się przyjemne i pełne ciepła uczucie, które można by porównać do rozkoszy otrzymanej w ramionach tęsknej kochanki.

Po latach znalazł się w starym mieszkaniu.

Udał się do małej sypialni, która była największym pomieszczeniem. Jan nie mieszkał w wybornych i wymarzonych warunkach, lecz ten pokoik oraz nieco mniejsza kuchnia w zupełności mu wystarczały. Przeprowadził się do Wilna jako młodzieniec, pełen zapału student, którego całymi dniami nie było w domu. Uczył się pod dachem Cesarskiego Uniwersytetu Wileńskiego [2], by później przechadzać się po mieście z przyjaciółmi, udzielać korepetycji oraz spotykać się ze swoją ukochaną, jedyną kobietą, którą kiedykolwiek obdarzył romantycznymi uczuciami, Cecylią Iwanowną. Do mieszkania wracał wieczorem, uczył się, choć był na tyle uzdolniony, iż nie potrzebował długiego siedzenia nad notatkami.

Na biurku ujrzał to, co zawsze się na nim znajdowało – parę kartek aż po brzegi zapisanych koślawym pismem, kałamarz z wyschniętym atramentem oraz pióro, na którego stalówce wciąż znajdowała się kropelka czarnego tuszu. Zdawała się ona walczyć o przetrwanie, zupełnie tak, jak robił to on podczas swojego przymusowego pobytu na Syberii, na którą zesłany został po nieudanym, listopadowym zrywie niepodległościowym.

PowstaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz