Dwa tygodnie. Marcel przestał w końcu dzwonić. To tak, jakby przestał walczyć, ale zawsze taki był. Coś mu się nudziło, to po prostu zostawiał daną rzecz i brnął dalej, nie zwracając uwagi na nic. Tak było ze mną. Byłam jego zabawką. Zabawką, która się znudziła i była zwyczajnie do wyrzucenia. Od dawna miałam już takie przeczucia, jednak robiłam wszystko, by o tym zapomnieć i nie zwracać uwagi na moje głupie myśli.
Ostatnimi dniami czułam się gorzej. Wszystko wskazywało na to, że się przeziębiłam. Byłam ospała, dosłownie spałam całymi dniami i nie miałam apetytu.
Tomek kilkakrotnie proponował, że zapisze mnie do lekarza, jednak nie miałam najmniejszej chęci. Mój wstręt do lekarzy po prostu wzrastał za każdym razem, gdy któryś z tych kretynów wypisał mi złą receptę, czy określał złe objawy choroby. Kto ich w ogóle szkolił? Czasami odnoszę wrażenie, że niektórzy nie powinni mieć doktoratu...
Kretyni.
Ziętek wyszedł rano na próby swojego zespołu. Nie wspominałam, że gra w zespole? Ah... Cholera, zapomniałam... Wybacz... The Fruitcakes. Taka śmieszna nazwa.
Powiedział, że nie wie, kiedy wróci, więc mam wolną chatę, a co robię? Leżę przykuta do łóżka i przeglądam ofertę pracy. Od cholery, tylko żadna do mnie nie pasowała.
Nagle rozbrzmiewa dźwięk mojej komórki. Krzywię się, bo pęka mi głowa, a ten cholerny dzwonek po prostu przeszywa moje szare komórki.
Odbieram.
- Halo?
- Hej, to ja. Sprawdzam, czy wszystko u ciebie w porządku- Mówi Ziętek.
- Hej, w porządku- Kłamię.
-To, dobrze. Czegoś potrzebujesz?
- Możesz mi kupić coś na ból brzucha?
- Pewnie. Dobra, kończę, bo mnie tu chłopaki popędzają. Trzymaj się!
- Pa!- Odpowiadam i się rozłączam.
Zwlekam się do łazienki.
Staję przed lustrem i widzę dosłownie inną Tysię, niż tą, która jeszcze tydzień temu była w chujowym, ale stabilnym nastroju. Teraz jest stabilnie, ale beznadziejnie. Niby niewiele się zmieniło.
Staram się doprowadzić do ładu, gdy dostaję wiadomość od Mel, że przyjdzie za pięć minut.
- Ja pierdolę, co wam odbija?! - Mruczę do siebie.
Nie wiem, czy mija pięć minut, gdy słyszę dzwonek. Serio.
Idę, żeby jej otworzyć.
- Boże, dziewczyno! Wyglądasz koszmarnie.
- Wiem...
- Coś poradzimy, nie martw się! Przyniosłam trochę żarcia, zrobimy imprezkę!- Cieszy się Mel.
Widok jedzenia pogarsza sprawę.
- Mel... Ja chyba dzisiaj się serio nie nadaję do tego wszystkiego... Wybacz.
Lądujemy na kanapie, oglądając czarno-białe filmy. Stare są najlepsze!
Siedzę zawinięta w dwa koce, bo jest mi cholernie zimno i mam wrażenie, jakby wyłączyli ogrzewanie. Cholera.
Śmiejemy się z całych sił, skręcając się dosłownie.
- Zaraz przyjdę- Mówię do Mel, wstając. Idę kawałek do łazienki i zaczynam widzieć mroczki przed oczami, po czym tracę równowagę.
CZYTASZ
✖Może By Tak Od Nowa? || Marcel Sabat ||
RomanceCo los im szykuje? Wzloty? Upadki? Czy udźwigną to wszystko? Problemy powracają i to nagle. Powracają i narastają jeden za drugim. Czy Tysia poradzi sobie z tym całym chaosem, zwanym życiem? Szczypta sławy nie zaszkodzi? Może wręcz przeciwnie...