⌜ 𝐰 𝐭𝐫𝐚𝐤𝐜𝐢𝐞 ⌟
Mówią, że pieniądze szczęścia nie dają, a jednak każdy sam chce się o tym przekonać.
Kim Taehyung miał okazję to zrobić, a chęć zatrzymania mieszkania po zmarłej matce pchnęła go do podjęcia się radykalnych środków. Jak zamie...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Taehyung nie spodziewał się, że to co usłyszy od swojego przełożonego tak zrujnuje mu wszystkie plany, jakie miał na przyszłość. Nie to, że planował i miał zamiar pracować w tej, za przeproszeniem, menelni, ponieważ miał nieco ambitniejsze plany na swoją bardzo odległą przyszłość, które wiedział, że i tak się nie ziszczą. Z pracą, gdzie był tymczasowo zatrudniony, wiązał tylko i wyłącznie swoje plany zarobkowe, ponieważ w tamtym momencie jego życia cholernie ich potrzebował. Wiadomość od Bernarda, który był wysokim ciemnoskórym Amerykaninem o szerokich barkach, który powiadomił go o sytuacji, jaka obecnie panowała w klubie, nie była bardzo wesoła, a już w szczególności mało korzystna w jego przypadku.
Przez to, iż był na okresie próbnym, który swoją droga trwał już nieco ponad dwa lata, w pierwszej kolejności szedł do odstrzału. Zawsze zastanawiało go to, dlaczego jego szef tak długo trzymał go tylko na okresie próbnym. W końcu było to ponad sześćset dni, a nie miesiąc, czy dwa, tak jak to zazwyczaj bywało podczas okresu próbnego. Tak więc obecnie Taehyung nie posiadał ani pracy, ani pieniędzy na spłacenie długu, ani motywacji do skończenia dwudziestki.
A najgorsze było to, że osoba, która była za to wszystko odpowiedzialna siedziała sobie spokojnie na swoim stołku barowym z nonszalancką miną na twarzy, popijając ze swojej szklanki zimną whisky z roztopionym już w niej lodem. Miał ochotę po prostu do niego podejść i zetrzeć mu ten jego zawadiacki uśmieszek, a zaciekawiony wzrok odwrócić w drugą stronę.
Blondyn stał w swoim miejscu jeszcze przez jakiś czas ze schyloną głową po tym, jak jego szef postanowił go opuścić uprzednio klepiąc go pocieszająco w ramię i mówiąc na odchodne, że na pewno znajdzie jeszcze dobrą pracę. W głowie miał kompletną pustkę, a jedyne co chciał zrobić to zapaść się pod ziemię i nigdy spod niej nie wychodzić, bo cholera... Mógł się założyć, że Jeongguk już się domyślił, co takiego do przekazania miał mu Bernard.
W końcu podszedł do niego, z każdym krokiem coraz mocniej spinając wszystkie swoje mięśnie, które posiadał w swoim ciele.
Usiadł na stołku, tylko po to, aby zgarnąć swój kufel z piwem i dopić go do końca jednym haustem, żeby nie patrzeć w stronę mężczyzny znajdującego się obok niego na swoim stołku barowym. Wiedział, że tamten skupiał swój palący wzrok na jego osobie, ponieważ na skórze twarzy czuł wręcz palące spojrzenie, które wypalało w nim dziury, jak jego papierosy w nowej bluzie, którą zniszczył przypadkiem podczas palenia w przerwie w pracy. A raczej już byłej pracy.
— Coś się stało? — zapytał Jeongguk unosząc delikatnie swoje brwi, kiedy przykładał szklankę do ust, aby wziąć kolejnego łyka bursztynowej cieczy.
— Nie, wszystko jest w porządku — odburknął blondyn nadal nie uraczając szatyna ani jednym, choćby najkrótszym spojrzeniem swoich tęczówek.