Priam jak co rano siedział w zbrojowni, czyszcząc swój rynsztunek i ostrząc miecz.
– Dzień dobry – odezwał się do Luna.
Rekrut skłonił się niemrawo. Wyglądał na przygnębionego. Krzątał się po zbrojowni, nieco go tym denerwując, a następnie przyglądał się, jak komendant poleruje kirys. Priam nigdy go nie używał, bo spowalniał ruchy, ale lubił o niego dbać. Chwilę potem Lun przyniósł własne rzeczy i zaczął naśladować Priama. Szło mu to topornie i najwyraźniej nie umiał się skupić.
– Dobrze się czujesz? – spytał Morfens, biorąc do ręki nagolenniki.
– Tak, znakomicie.
– Pewny jesteś? – spojrzał na niego znacząco. – Podczas prezentacji prawie zemdlałeś. Wyglądasz, jakby stratował cię koń.
– Nie – zaprzeczył, ale niepewnie – już mi lepiej. Naprawdę.
Priam zamyślił się. Odpowiedź rekruta zdecydowanie go nie satysfakcjonowała. Nie wyglądał na chorego i choć słońce tamtego dnia świeciło mocno, nie stali na nim dość długo, by zemdleć. Myśli te spowodowały, że zaczął analizować w głowie przebieg uroczystości, aż w końcu natknął się na jeden dziwny element.
– Twoje petardy działają na tej samej zasadzie, co broń na placu. Prawda?
Lun przytaknął niechętnie.
– Tak, podstawą ich działania jest proch, który kupiłem w Eskalder.
– Ale chyba nie to doprowadziło cię do takiego stanu? Chyba że kryje się za tym coś więcej.
Lun odłożył swój kirys i odwrócił się w jego stronę.
– Czy mogę dowódcy zaufać?
Mam go.
– Jeśli dotyczy to spraw prywatnych, będę milczał jak grób.
Chłopak zamilkł, układając sobie w głowie od czego zacząć.
– Ta broń... wiem przez kogo została stworzona.
Priam przerwał ostrzenie miecza i podniósł znacząco brew.
– Nie stworzył jej Semar?
– Nie, to znaczy pewnie nauczył się ją tworzyć i teraz nią handluje, ale nie on ją wymyślił.
– W takim razie kto?
– Mój młodszy brat.
W pomieszczeniu zapanowała kompletna cisza, przerywana tylko od czasu do czasu dźwiękami z placu treningowego.
– Wspominałeś już, że twój brat tworzy takie cuda, ale, czy na pewno...
– Nie mam wątpliwości, że to jego dzieło! – poderwał się. – Wiem też, że nie stworzyłby niczego, co mogłoby stać się machiną wojenną. Te petardy miały służyć do pracy w kopalniach.
Priam podrapał się po głowie i spojrzał na niego z konsternacją.
– W takim razie mamy tu sprzeczność. Gdyż bronie użyte podczas prezentacji na pewno nie były przeznaczone dla górników. Ich celem było kruszenie murów, nie skał.
Lun przytaknął i osunął się bezsilnie na stołek.
– Wiem. Myślę, że został do tego zmuszony.
– Przez kogo?
– Tego nie mogę powiedzieć, ale wiem, że ktoś go wykorzystuje. Chcieliśmy uciec z kraju, ale zostaliśmy rozdzieleni. Nie miałem wyboru i musiałem uciekać. Gdybym został, niechybnie straciłbym głowę. Obiecałem mu jednak, że po niego wrócę. Każdej nocy myślę o tej obietnicy. Wiedza mi nie pomoże. Potrzebuję siły.
CZYTASZ
Cienie przeszłości /UKOŃCZONE/
FantasyW cieniu narastającego na świecie chaosu ktoś planuje zamach na cesarską rodzinę. Zniszczona przed laty sekta odradza się i sieje spustoszenie pod znakiem piekielnego ogara, a świat nawiedza fala dziwnych zjawisk. W samym sercu tego wszystkiego kome...