Nie wiem kiedy ludzie stają się dla mnie ważni. Nie wiem w ogóle, czy są jakieś reguły. Wcześniej ważni dla mnie byli ludzie, z którymi rozmawiałam więcej niż miesiąc i wychodziłam z nimi na spotkania poza szkołą, pracą. Kiedy potrafili doradzić mi, w jakich spodniach moje nogi wyglądają szczuplej. Mówiłam im, że bez nich moje codzienne życie nie byłoby takie samo.
Kłamałam. Przez całe życie kłamałam, dławiąc się słowami, które wychodziły z mojego gardła, aż w końcu... wszystkie je wyplułam i znalazłam się tu, teraz, patrząc przed siebie, na oświetlone ulice miasta, u boku mając kogoś, kogo nawet nie znałam. I myślałam o tym, co sprawia, że ludzie są dla mnie ważni, bo, cholera, czułam, że on jest. Czułam też, że to nie jest poprawne, że gdzieś popełniłam błąd, może źle oceniłam sytuację, nie zrozumiałam siebie, swoich uczuć... ale to było to.
Zmieniłam się, to wiedziałam już od dawna. Jednak teraz zrozumiałam, że to niekończący się proces, jakbym dopiero co poznawała siebie. I to chyba było najbardziej ekscytujące, ciągle zmieniające się emocje. Przynajmniej teraz. Nie nudziłam się.
I może w tym rzecz. Może zaczęłam wybierać ludzi dla mnie ważnych przez pryzmat tego, jakie emocje przy nich czułam, jakie we mnie wywoływali. Kiedyś wydawałoby mi się to cholernie niepoprawne. Ba, to było niepoprawne.
Czy mnie to martwiło?
Nawet w najmniejszym stopniu nie byłam zaalarmowana.
"Powinniśmy wracać." usłyszałam szept, jednak nie oderwałam oczu od horyzontu. Zmarszczyłam brwi, ciesząc się atmosferą tego miejsca i tym, że czułam się tu tak tajemniczo.
"Chodź."
Więc poszłam. Chcąc wykrzyczeć coś na cały głos, z rozpierającymi mnie emocjami, które zmieniały się w energię, wylewały ze mnie jak woda z przepełnionej nią szklanki. Tym byłam zdziwiona.
* * *
Samochód zatrzymał się przed domem Jessego, oświetlając przednią ścianę domu rażącymi światłami. Uśmiechnęłam się lekko, zwracając głowę w stronę Matty'ego. On już na mnie patrzył.
"Nie mógłbym wybrać lepszego towarzystwa na dzisiaj." powiedział, zaczesując kosmyki kręconych włosów tak, by nie wpadały mu na czoło. Nieskutecznie. Pokiwałam twierdząco głową, zgadzając się niemo z jego słowami.
"Pokazałeś mi coś... nowego. Dziękuję." szepnęłam, jakby las, który nas otaczał, nasłuchiwał każdego naszego słowa. Wnętrze samochodu już wypełnione było jego zapachem, a ciemność nie była w stanie wygrać z potęgą drzew, które stały majestatyczne, oświetlone światłem księżyca.
Ledwo zauważyłam, jak Matty nachyla się, by mnie pocałować, kiedy głośno zatrzaśnięte drzwi rozniosły nieprzyjemny dźwięk po całym otoczeniu. Zamrugałam szybko zdzwiona, zwracając, tak jak Matty, głowę w stronę domu. Oświetlony światłami samochodu Jesse szedł w naszą stronę, z widocznie zaciśniętymi zębami i zmrużonymi oczami. Był wściekły.
Ostatni spokojny dźwięk jaki usłyszałam to wypuszczenie przez bruneta na sąsiednim siedzeniu powietrza przez nos, jakby się na coś szykował.
Potem Jesse otworzył drzwi od strony kierowcy. I wszystko było chaotyczne, nie pozwalając mi nadążyć, zorientować się, co się dzieje.
Matty leżał na ziemi, z uśmiechem wycierając krew, która wypływała z rozciętej wargi. Jesse stał nad nim. Wysiadłam z samochodu, jednak nie zaczęłam krzyczeć, prosić, by przestali, pytać, co się dzieje. Po prostu patrzyłam. I tak nie byłam tego częścią.
"Nie zrobisz tego drugi raz, nie, kiedy ja patrzę." powiedział Jesse głosem tak głębokim i stanowczym, że przeszły mnie ciarki. Zmarszczyłam brwi. Nie miałam pojęcia, o czym mówił, jednak zaalarmowało mnie to. Czułam, że miało związek ze mną.
"I tak jesteś ślepy, tak samo jak kiedyś." odparł Matty, wstając i zamierzając się do otrzepania spodni z piasku. Przeszkodziły mu w tym dłonie blondyna, które zacisnęły się na jego skórzanej kurtce. Moje serce biło jak oszalałe, jednak wciąż nie ruszałam się z miejsca.
"Nic, kurwa, nie wiesz! Po prostu się odpierdol!" blondyn wykrzyczał tak głośno, iż miałam wrażenie, że drzewa zadrżały od jego głosu. Zamrugałam szybko, zaciskając ręce na materiale koszulki, którą na sobie miałam.
"Ohhh, to nie jest takie skomplikowane, jak ci się wydaje. Po prostu starasz się, żeby takie było, bo nie potrafisz się przyznać, że to ty spierdoliłeś!" Matty wcześniej wyglądał na niewzruszonego wymianą zdań, jednak z tymi słowami jego postawa się zmieniła. W grę weszły emocje, było to widać w jego oczach, które z czystym ogniem wpatrywały się w rywala.
Z zapartym tchem i powietrzem ciążącym na całym moim ciele czekałam na reakcję człowieka, który mnie ugościł.
Nic.
Stał, patrzył na bruneta i chyba go tym zdziwił, gdyż ten zmarszczył brwi i na sekundę przeniósł swój wzrok na mnie.
"Matty, zwijaj się." usłyszałam głos, którego nigdy wcześniej nie poznałam. Zdezorientowana rozejrzałam się wokół, w poszukiwaniu jego źródła, jednak w tym samym momencie cień jakiejś postaci wyłonił się ze ścieżki. Im bliżej światła był, tym wyraźniejszy się stawał. Jesse wciąż stał nieruchomo, a brązowooki rozglądał się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Wysoka postać położyła rękę na jego ramieniu, dając znak, że naprawdę powinni odejść. Matty rzucił mi krótkie, intensywne spojrzenie i strzepnął dłoń ze swojej kurtki.
"Wiem." szepnął, odwracając się na pięcie. Wyciągnął paczkę papierosów i odpalił jednego, idąc przed siebie. W końcu jego postać zniknęła w mroku, widać było tylko mały punkcik, który był palącym się papierosem.
"Stary, zróbcie coś z tą sprawą, bo się pozabijacie." powiedział człowiek, którego nie znałam, a słowa swoje skierował do Jessego. Ten odwrócił się i wszedł do domu, nie wydając żadnego dźwięku.
Wypuściłam powietrze z płuc, czując, jakbym wstrzymywała je tam wieki.
"Idź. Niech nie robi nic głupiego, zajmę się autem." podniosłam wzrok z ziemi na oczy nieznajomego, który wpatrywał się we mnie z taką pewnością siebie i stanowczością, że nie mogłam zrobić nic prócz wypełnienia jego prośby.
Zostawiłam samochód i wysokiego mężczyznę za sobą, kładąc rękę na klamce od drzwi i naciskając lekko.
Bałam się konfrontacji z blondynem. Był teraz jak huragan, a przynajmniej tak wnioskowałam. Nie miałam jednak wyjścia.
Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, po czym skierowałam się do salonu. Nie musiałam szukać długo, gdyż zastałam go tam, siedzącego na fotelu ze szklanką brązowego płynu w dłoni i zaczerwienionymi oczami wpatrującymi się we mnie z... bólem.
Oparłam się ramieniem o framugę.
"To miejsce ma swoje mroczne tajemnice, hm?" zapytałam, czując jakiś wewnętrzny niepokój. Jesse uśmiechnął się półprzytomnie, przechylając szklankę i wypijając całą jej zawartość za jednym razem.
Podniósł wzrok i odszukał moje spojrzenie, błądząc przez chwilę po mojej twarzy.
"Nawet nie zdajesz sobie sprawy."
---------
hello, i came here to fuck shit up
CZYTASZ
secret town / m.healy
Historia Corta"W każdej chwili liczy się to, kim jesteśmy i co robimy, a nie to, kim planujemy być i co planujemy robić." J.R.R. Tolkien