W życiu jest wiele rzeczy, których człowiek nienawidzi. W tym momencie? Nienawidziłam tego, że zostałam wybudzona ze snu, w którym siedziałam na łące, a kiedy podniosłam wzrok, zobaczyłam Rivendell. Jako największa fanka Władcy Pierścieni na świecie, nie mogłam wymarzyć sobie czegoś lepszego. Trawa kołysząca się spokojnie pod wpływem przyjemnego dla skóry wiatru i najpiękniejszy widok na świecie zostały gwałtownie zastąpione przez ciemność i jedyne, co się nie zmieniło to świergotanie ptaków. Zmarszczyłam brwi i podkurczyłam nogę, która była nieprzyjemnie łaskotana. W moim wnętrzu zagościło jakieś znajome uczucie, jakbym była w domu, a osobą, która budziła mnie w ten sposób był mój brat. Oczami wyobraźni zobaczyłam jego roześmianą twarz i potargane włosy, których za nic w świecie nie chciał obciąć. Kąciki moich ust uniosły się i już chciałam powiedzieć to, co zawsze mówiłam, kiedy serwował mi taką pobudkę, jednak wtedy przypomniałam sobie. Nie jestem w domu. Szybko otworzyłam oczy i podniosłam się na łokciach, niezgrabnie machając głową, by blond kosmyki pozwoliły mi cokolwiek zobaczyć.
Nie był to mój brat. Jedyne, co się nie zmieniło, to potargane włosy i usta rozciągnięte w wesołym, chłopięcym uśmiechu. Zachciało mi się płakać, jednak odsunęłam od siebie to uczucie, walczyłam z nim. Uniosłam brew, zadając Jessemu nieme pytanie.
"Już dziewiąta. Śpisz jak niedźwiedź, stoję tu już pół godziny." zaśmiał się, a ja wzruszyłam ramionami, uśmiechając się nieśmiało.
"Dzień dobry." westchnęłam, zaciskając palce na pachnącej kołdrze. Jesse zmrużył oczy i jego uśmiech zmalał, jednak nie zniknął całkowicie.
"Dzień dobry." prawie szepnął, patrząc na mnie bez mrugnięcia. Poczułam się zakłopotana, kiedy wokół zrobiło się zupełnie cicho, więc założyłam kosmyk włosów za ucho, przygryzając wargę.
"Jadę do miasta. Pomyślałem, że ci powiem i przy okazji obudzę, bo-"
"Wiem, mogłabym spać tak do wieczora. Jeśli nic lub nikt mnie nie obudzi, po prosu śpię. Nie mam jakiegoś wewnętrznego budzika. To męczące." westchnęłam, spoglądając za okno. Promienie słoneczne, którym udało się przedostać między koronami drzew, padały na podłogę, meble, kołdrę i twarz blondyna.
"Hmm, zabawne." powiedział, przekrzywiając głowę z delikatnym, nieobecnym uśmiechem.
"To tragiczne, dziękuję za współczucie." odparłam, obserwując, jak jego mimika twarzy zmienia się i ponownie wraca do rzeczywistości.
"Nie." pokręcił głową. "Źle mnie zrozumiałaś. Przypominasz mi kogoś. Ten ktoś... z resztą, nieważne." zamknął oczy i pokręcił głową, smutniejąc nagle.
"Masz jakieś specjalne życzenia? Coś ci kupić?" zapytał, podnosząc się z brzegu mojego łóżka, w pełnej gotowości, by wyjść. Pomyślałam przez chwilę, ale nic nie przychodziło mi do głowy, więc pokręciłam nią przecząco, przyglądając się mu. Byłam cholernie ciekawa kogo miał na myśli, do kogo byłam tak podobna, ale nie miałam odwagi zapytać. Nie wyglądał na faceta, który zwierza się pierwszej lepszej osobie, a cóż, ja taką byłam.
"Wrócę za parę godzin." odparł, odwracając się na pięcie. Otworzył drzwi, wyszedł, po czym zamknął je za sobą i tyle go widziałam. Rzuciłam się na poduszkę, wypuszczając spomiędzy warg drżący oddech. Zamknęłam oczy i nim się spostrzegłam, znowu zasnęłam.

CZYTASZ
secret town / m.healy
Cerita Pendek"W każdej chwili liczy się to, kim jesteśmy i co robimy, a nie to, kim planujemy być i co planujemy robić." J.R.R. Tolkien