Prolog

865 16 1
                                    

* 25 lat wcześniej (wrzesień; gdzieś we wschodniej Europie)

- Wygląda na to, że nie mamy innego wyjścia. - podsumował brunet zapalając cygaro.

- Decyzja należy do ciebie, ja jestem gotów zrobić wszystko, by ją chronić. - to mówiąc, blondyn popatrzył na małą, kilkumiesięczną dziewczynkę bawiącą się niedaleko nich.

Byli na dużej polanie nieopodal lasu. Specjalnie wybrał to miejsce. Było opuszczone i ciężko było tu dotrzeć, ale znajdowało się na tyle blisko jego nowego domu, aby mógł czuć komfort.

- Zgoda. - brunet uśmiechnął się do swojego przyjaciela opartego, tak samo jak on, o maskę czarnego Mercedesa. - Jeżeli ktokolwiek utrzyma takie dziedzictwo w ryzach to tylko twoja córka. - wyciągnął rękę, którą blondyn uścisnął.

- Jeszcze zobaczysz, że moja mała księżniczka sterozryzuje całą Organizację. - zaśmiali się obaj.

* 3 trzy miesiące wcześniej (29 lipca, czwartek)

* Wiktoria (Londyn; Anglia)

Stałam na londyńskim cmentarzu przytulając ciocię Cath.

Wokół nas byli mężczyźni ubrani na czarno, których nie znałam, ale byłam niemal pewna, że to osoby brudnych interesów.

Pokolei ludzie zaczęli podchodzić i składać kondolencje. Część z nich wydawała się zaskoczona brakiem Mickela i Anthonia, ale wszyscy uzgodniliśmy, że tak będzie lepiej. Młody nie był na coś takiego gotowy, a wuj nie darzył Romana szczególną sympatią i jasno oświadczył, że prędzej piekło zamraźnie niż przyjdzie na jego pogrzeb.

Gdyby to odemnie zależało, też bym tu nie przyszła, ale ktoś musiał wspierać Catherine, choć moim zdaniem powinna się cieszyć zamiast płakać.

Stryj* może nigdy nie zrobił mi krzywdy i mogłam na niego w miarę liczyć, ale w stosunku do swojej żony był prawdziwy chujem. Znęcał się nad nią fizycznie, psychicznie oraz zdradzał.

(Stryj - brat ojca)

Poczułam w kieszeni wibracje.

- Halo? - odebrałam dalej obejmując brunetkę.

- Przyjeżdżajcie.

***

- Na pewno jest jakieś inne rozwiązanie. - Anthonio zerwał się z kanapy. - Może ja mógłbym...

- Nie! - przerwaliśmy mu razem z wujem.

Już od ponad dwóch godzin z Mickelem krążyliśmy po salonie zastanawiając się nad tym, jak ratować naszą upadającą rodzinę.

- Wiktoria - ciocia zwróciła się do mnie delikatnym głosem. - Wiesz, że ja mogę to zrobić i... - kucnęłam przed nią łapiąc jej drżące dłonie w swoje.

- Nawet o tym nie myśl. - wstałam odwracając się do wuja. - Zgadzam się. - błysk w jego oku wyrażał aprobatę i obietnicę.

Obietnicę ochronienia mnie przed tym, brutalnym światem, w który zamierzałam się wpakować.

* Vincent (Berlin; Niemcy)

Popatrzyłem na brata, który tak samo jak ja był zmęczony kolejną bezsensowną kłótnią Rodric'a i Adrien'em.

- Uważam, że powinniście zachować spokój, panowie. - wtrąciłem się.

- To niech ciebie spróbują swatać z kuzynką Egberta. - oburzył się Ratter.

- To jest bardzo dobry pomysł. - uśmiechnął się Santan. - Ale ja zamieniłbym partnerkę na Grace. W końcu masz bardzo bliskie stosunki ze wszystkimi rodzinami z wyjątkiem mojej, prawda Vincencie?

- Wkraczasz na cięki lód. - odparłem siląc się na spokój.

- Kto jest za tym, aby Vincent Monet znalazł sobie żonę?! - krzyknął na całą salę Charles.

Nie sposób było policzyć ilość rąk w górze, które przesądzały mój los.

- Przegłosowane. - stwierdził beznamiętnie Geras. - Masz trzy miesiące, by znaleźć kogoś na miejsce Grace, albo będzie ona twoją żoną. - oświadczył.

Nie dziwiłem się, że wymagano odemnie małżeństwa. W końcu byłem jednym z dziesięciu najwyżej postawionych członków Organizacji. Pozostałymi byli trzej z Pensylwanii, dwoje z Azji i czterej z Europy.

Każdy z nich miał już partnerkę i zostałem tylko ja. To było nieuniknione.

A jednak bardzo mi się ten pomysł nie podobał.

- Powodzenia, przyda ci się. - Rodric poklepał mnie po ramieniu. Mimo, że był po czterdziestce nigdy nie zawarł żadnego poważnego związku, aż niedawno poznał jakąś kobietę, która zawładnęła nim kompletnie. Była o to niezła afera, bo pochodziła spoza naszego środowiska i to w dodatku miała dzieci.

Pokiwałem tylko głową.

Najwidoczniej był jedyną osobą, która dobrze mi życzyła.

***

Wieczorem, po zebraniu zamknąłem się w swoim apartamencie.

Usiadłem przy biurku, wyciągnąłem papier z pierwszej szuflady i zacząłem spisywać potencjalne kandydatki.

To będą ciężkie trzy miesiące.

609 słów

/// Jak pierwsze wrażenie?
Mam nadzieję, że pozytywne.

Miłego dnia/nocy!🍁🦊

Obliged by contract - V.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz