Rozdział 6. Demonologia.

883 87 5
                                    

TRIGGER WARNING

Choroba psychiczna, problemy z agresją, znęcanie się fizyczne i psychiczne. Proszę o rozważną lekturę.

SAMUEL AGARES VON STEIN

Nieśmiertelność, nieograniczona siła oraz bogactwo dziedziczone od pokoleń były niezaprzeczalnymi przywilejami wampiryzmu. Przez przeszło dwieście siedemnaście lat nigdy, nie przyszło mi gdziekolwiek się spieszyć czy czymkolwiek przejmować. Doskonale bawiłem się korzystając z uroków pałacu, w którym przyszło mi przyjść na świat. Jako spadkobierca tronu Królestwa Wiecznie Żywych oraz oczko w głowie jego przywódcy, byłem traktowany z najwyższym szacunkiem.

Starano zapewnić mi się wszystko, czego tylko moja dusza była w stanie zapragnąć, choćby przez najmniejszy ułamek sekundy. Byłem prawdopodobnie najbardziej wyczekiwanym dzieckiem od wieków.

Mój ojciec twierdził, że razem z matką wymodlili mnie u samego Lucyfera, po tym jak kobieta poroniła dwanaście razy.

Byłem ich szczęśliwą trzynastką.

Nie mogłem więc dziwić im się, że zaledwie kilka dni po moich szóstych urodzinach, podarowali mi pierwszego człowieka, na którym trenować miałem swoje wampirze instynkty. Ojciec kazał wypić mi z niego każdą kropelkę krwi.

A ja to zrobiłem.

Z największą przyjemnością.

Byłem jedynie dzieckiem, które ślepo wierzyło w każde słowo wypowiedziane przez rodziców. Nie mogłem postąpić inaczej. Po latach został mi tylko cień refleksji dotyczący tego, że moje życie mogło wyglądać inaczej.

Mogłem być kimś innym. Mogłem być lepszy. Może nawet udałoby mi się nie zatracić najcenniejszego skarbu, jaki otrzymałem.

Może zachowałbym duszę.

Bo każde zachowanie, każda myśl lub cień nadziei niosła za sobą konsekwencje, które chcąc nie chcąc musieliśmy ponieść. Karma jest nieunikniona, wszyscy kiedyś się z nią zmierzą.

Moim efektem motyla stała się obsesyjność i nieposkromiona żądza krwii. Ekstaza, która pojawiała się w moim ciele podczas szarpania się z moją ofiarą oraz rozrywania jej tętnicy od zawsze była czymś czego nie potrafiłem opisać słowami. Uwielbiałem ich strach oraz krzyki wydostające się z ich ust. Byłem pierdolonym psycholem.

Przez całe życie otrzymywałem to czego w danym momencie sobie życzyłem. Wystarczyło jedno skinienie palcem. Byłem rozpuszczony i wyrachowany do cna. Każdy fragment mojego umysłu pochłaniał mrok niosący za sobą bolesne wizje tego, czego dotychczas się dopuściłem albo tego, co dopiero mogłem zrobić.

Prawdopodobnie dlatego w mojej naturze leżało utrzymywanie każdego na kim choć przez chwilę mi zależało na bezpieczny dystans. Jedyną osobą, która doskonale potrafiła sobie ze mną poradzić był Wallance Forbes. Był synem jednego z doradczyń mojej matki i przyszedł na świat zaledwie dwa miesiące przede mną. Znaliśmy się od zawsze, co skutkowało tym, że był przy niemalże każdym z moich upadków. Stał się dla mnie plastrem, który łączył ze sobą potłuczone kawałki szkła.

Dlatego poszedłem do niego, tamtego dnia, gdy na mojej drodze stanęła pewna mała, zarozumiała wiedźma, a wyrzucenie jej z głowy stało się dla mnie niemożliwe. Pierwszy raz w życiu miałem wrażenie, że ktoś ośmielił się rzucić na mnie urok.

Z nią dosłownie wszystko było nie tak.

— Chyba odrobinę się pogubiłem, Samuelu. —stwierdził blondyn, kiedy skończyłem swoją opowieść. Przetarłem twarz dłońmi i głośno westchnąłem.

shades of cruelty [zostanie wydane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz