I

1.6K 158 90
                                    

Nie można postanowić, że będzie się dobrą czarownicą albo złą czarownicą. W dłuższym okresie nigdy nic z tego nie wychodzi. Można tylko starać się być czarownicą, ze wszystkich sił.
T. Pratchett, Panowie i damy

😈

Wiele historii zaczyna się od śmierci, a z tą nie było inaczej.

Wielka, czarna wrona szybowała po zakrytym chmurami niebie nad licznymi jeziorami północnej Szkocji, a jej ubarwienie niemalże zlewało się z odcieniem sklepienia. Szukała dla siebie schronienia przed zbliżającą się nawałnicą gdzieś w połaciach zieleni, brązów i szarości szkockich gór, aż wreszcie wypatrzyła mały dom, chatę nieopodal jeziora, częściowo kamienną, częściowo drewnianą, której dach kusił możliwością ukrycia się pod nim.

Wrona ostatecznie zaczęła obniżać lot, aby po chwili z gracją wylądować na parapecie przy małym oknie, zadowolona z wybranego miejsca, co oznajmiła światu głośnym krakaniem. Dźwięk ten przykuł uwagę czarnowłosego mężczyzny oddzielonego od niej szybą. Uniósł wzrok znad blatu, na którym przygotowywał posiłek, po czym wyjrzał przez okno - nie zainteresowała go jednak sama wrona, a rozpościerające się nad nią niebo.

- Cholera, będzie lać - mruknął, odkładając łyżkę, którą jeszcze przed momentem mieszał w garnku. Pozwolił zupie gotować się dalej, a on sam sięgnął po mały stos listów leżących na stole, który od ponad godziny prosił się o przeczytanie.

Pośród mniej istotnych listów znalazł dwie koperty z charakterystyczną pieczęcią przedstawiającą otwartą księgę na tle krzyża świętego Jerzego oraz rozłożystego dębu. Nawet bez spojrzenia na adresata wiedział, że listy były skierowane do jego nastoletniej córki.

Ponownie wyjrzał przez okno, a wtedy zobaczył ją siedzącą przy brzegu jeziora. Miała sięgające za łopatki, kruczoczarne włosy i brązowe oczy, które wtedy były zapatrzone w dal. Bladą dłonią przewracała stronice grubego dziennika rozłożonego na jej udach, czasem zatrzymując się na dłuższą chwilę, by coś dokładnie przestudiować.

Mężczyzna wyszedł na ganek domku i zawołał:

- Diana, przyszły listy z twojej szkoły!

Dziewczyna przewróciła oczami.

- Co roku przychodzą - powiedziała, nawet nie odrywając wzroku od jeziora.

- Chodź tutaj i przeczytaj, zresztą zaraz będzie padać. - Mówiąc to, jeszcze raz zerknął na sierpniowe niebo, na którym gromadziło się coraz więcej ciemnych chmur.

Diana westchnęła głęboko, po czym zamknęła dziennik i powoli podniosła się z trawy, by ruszyć do domu.

Chwilę później siedziała już przy stole w niewielkiej kuchni i leniwie rozdzierała pierwszą śnieżnobiałą kopertę podpisaną Diana Wharflock.

- I co tam? - zapytał ojciec, wracając do mieszania zupy.
- Z przykrością zawiadamiamy o… O. - Diana wyprostowała się w siedzeniu. - Profesor Tadman nie żyje.

- Profesor Tadman? Och, to wielka szkoda, to był taki mądry człowiek…

- Pogrzeb jest za trzy dni. W Londynie.

- Oczywiście pójdziemy - powiedział pan Wharflock bez zastanowienia. - Naprawdę dobrze go wspominam… Ty też go lubiłaś, prawda?

- Powiedzmy - mruknęła dziewczyna, sięgając po drugą kopertę. - Dobrze uczył, ale był za łagodny. Ludzie wchodzili do klasy dziesięć minut przed końcem zajęć, a on i tak zaliczał im obecność.

- Miał po prostu dobre serce.
Diana zignorowała uwagę ojca, bo już zabierała się za drugi z listów, który wyraźnie zainteresował ją bardziej.

Diabeł i CzarownicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz