V

233 47 5
                                    

Półtora tygodnia później ojciec Diany odprowadzał ją na dworzec kilkadziesiąt minut przed odjazdem pociągu do Londynu. Choć to nie był pierwszy raz, gdy wyjeżdżała do internatu, Rogera pierwszy raz przepełniał strach. Od powrotu z pogrzebu Tadmana Diana nie przestawała mówić o mocach matki. Przewróciła dom do góry nogami w poszukiwaniu jakichkolwiek ksiąg czy notatek, które ta mogła zostawić, lecz czuła, że zapewne było za późno. Jej ojciec prawdopodobnie pozbył się wszystkiego przy przeprowadzce, kiedy Diana nie miała jeszcze o niczym pojęcia.

Mężczyzna stanął z córką na ruchliwym peronie i z głośnym westchnieniem odłożył jej bagaż na ziemię.

- Wszystko masz - powiedział, po czym prędko przytulił córkę. - Uważaj na siebie.

- Nadal nie chcesz mi powiedzieć, gdzie podziały się książki mamy? - zapytała Diana, nawet jeśli spodziewała się, że nie otrzyma satysfakcjonującej odpowiedzi.

Roger pokręcił głową, przymykając oczy.

- Nawet gdybym wiedział, to bym ci nie powiedział, Diana. To dla twojego dobra.

Dziewczyna wcale tego nie kupowała. Czuła, że upragnione przedmioty mogły zostać ukryte, a jej ojciec doskonale o tym wiedział.

- Trudno. W takim razie sama je znajdę.

Męczyzna zignorował tę odpowiedź i położył dłoń na ramieniu córki.

- Pisz, gdyby coś się działo. Wrócisz do domu na święta?

- Zobaczę. Pójdę już - powiedziała zniecierpliwiona Diana, po czym pewnym chwytem złapała za swoje walizki i ruszyła wraz z nimi w stronę czarno-zielonego pociągu z dobrze jej znanymi ciapkowatymi fotelami.

Choć nie bez trudu, sama włożyła walizki nad siedzenie, by kilka godzin później samodzielnie je zdjąć. Podróż do Londynu minęła jej w błyskawicznym tempie, głównie dzięki temu, że jej całość poświęciła na czytanie o historii czarownic w Wielkiej Brytanii. Naprawdę żałowała, że musiała się oderwać od lektury, by wyjść z pociągu i dostać się do internatu.

Acton było szkołą wywołującą wrażenie już z daleka. Trzypiętrowy budynek w wiktoriańskim stylu zbudowany był na planie litery U, przy czym kształt ten zaburzały dobudowane później internat, nowe skrzydło z tyłu, a także imponujący, neogotycki kościół po prawej, który posiadał bezpośrednie przejście do placówki.

Mimo że dało się zauważyć, że internat pochodził z innych czasów, starannie dobrano do niego bordową cegłę, która w miarę zlewała się z tą szkoły. Diana wzięła głęboki wdech, szykując się na wciąganie walizek na pierwsze piętro, gdzie od początku znajdował się jej pokój.

Internat w środku był dokłasnie taki, jakim dziewczyna go zapamiętała. Śmierdział albo wszechobecnymi, drewnianymi meblami, albo potem. Męska i damska część były w teorii oddzielone osobnymi wejściami, lecz w praktyce łączyły się w środku, więc dopóki nie zostało się złapanym, można było swobodnie poruszać się między obiema sektorami.

Diana weszła na główny hol, w którym znajdowało się co najmniej dwudziestu innych uczniów z walizkami, czekających, aż zwolni się choć trochę miejsca, by móc je przenieść. Nie pozostawało jej nic innego, jak usiąść na własnym bagażu i poczekać, aż będzie mogła się ruszyć z balastem.

Czując, że wszystko może trochę potrwać, wstała i zaczęła przeciskać się przez tłum w stronę sporej tablicy z ogłoszeniami wiszącej przy schodach, gdy nagle poczuła, jak od tyłu oplatają ją dwie ręce.

- Diana!

Od razu rozpoznała ten radosny głos. Należał do Joan Irving, z którą Diana sama nie wiedziała, jak się zaprzyjaźniła. Dziewczyna jak na gust brunetki bywała czasem zbyt entuzjastyczna, lecz może właśnie to był jeden z tych przypadków, gdy przeciwieństwa się przyciągały.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 27 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Diabeł i CzarownicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz