Od rana siedziałem w salonie, oglądając jakieś polskie programy z angielskimi napisami... Najpierw "Ojciec Mateusz" później "Ranczo"... Wilkowyje i Sandomierz to chyba miasta z największą prawdopodobnością bycia napadniętym lub wciągniętym w rodzinną dramę albo przestępstwo.
W momencie kiedy w serialu Solejukowa krzyczała na swojego męża alkoholika, do salonu wbił Kleo.
- Elo Rusek... Dostałeś może wiadomość od Żylety, Szwaba albo Fretki?
-... Nie. - powiedziałem zdezorientowany. Czemu pytał się o wiadomość...?- Fretka napisał mi wczoraj że zrobią wielkie wejście, i nie wiem czego się spodziewać... - przestał gadać bo zobaczył że leci w telewizji "Ranczo". Usiadł na kanapie obok mnie i wlepił oczy w telewizor. Chyba jest fanem tego serialu, czy coś...
- Dobré ráno. - Czech wszedł do kuchni... w samym szlafroku. Szczerze mówiąc, spodziewałem się tego. Za to Kleo prawie wypluł kawę na podłogę.
Usłyszałem jakieś ciche kliknięcie, tak jakby drzwi... I do salonu wpełzała fretka. Nie człowiek, dosłownie zwierzę. Mała fretka. Rizzler popatrzył się na polaka zdezorientowany, a tymczasem drzwi otworzyły się całe i do pokoju wpadł węgier, razem z Żyletą i Frizem (inna ksywa do szwab, jak zapomnieliście). Mieli te meksykańskie czapki... Chyba nazywały się sombrero, i marakasy.
– Po drodze wpadliśmy do sklepu wielokulturowego... – szwab powiedział, trzymając kapelusz który spadał mu z głowy – nie wiem czy to był dobry pomysł, Żyleta...
Czech popatrzył się na nich z takim 'bruh' na twarzy, bo po pierwsze nie spodziewał się meksykańskiej fiesty, a po drugie był w samym szlafroku. Szwab popatrzył się na niego z zdezorientowanym ryjem, tymczasem Żyleta tylko się uśmiechnęła, wygląda na to że jest przyzwyczajona do wszystkich tych akcji Czecha.
- Dzień dobry, ludzie! Jesteśmy już chyba wszyscy, tak?! Robimy dziś imprezę z alkoholem, i upijamy się do nieprzytomności? - powiedział podekscytowany Fretka.
-... Ja chyba w czymś przeszkodziłam. - powiedziała moja siostra na schodach. Tymczasem ja popijałem herbatkę którą zajebałem od czecha jak nie patrzył.Zwierzątko węgra (trudno teraz będzie odróżnić ksywę węgra od zwierzaka węgra, więc fretka będzie się nazywać Norbert ~Notka autorki) wskoczyło mu z powrotem na ramię. Czech za to szybko poszedł się przebrać, czując na sobie wzrok szwaba... Czemu on wogóle wychodził z pokoju w samym szlafroku...? Eh, tego nigdy się nie dowiemy, czech to jedna wielka zagadka psychologiczna.
Oczywiście ja byłem w normalnej piżamie, nie z kuromi... Moje życie byłoby skończone po takim upokorzeniu.
Tymczasem inni ustalali co zrobią z moją siostrą na imprezie... Jedyne co im się udało ustalić jak na razie to jest to, że nie będzie pić alkoholu.
- dajcie jej już spokój, niech on poprostu zostanie, tylko bez picia alkoholu... O, piccolo można kupić dla niej. - powiedział w końcu polak pijąc kawę.Moja siostra znudziła się przekrzykiwaniem o swoje prawa do bycia na imprezie i poszła do "swojego" pokoju.
Tymczasem Rizzler wrócił w swoim normalnym ubraniu, a Żyleta założyła mu na głowę swoje sombrero, śmiejąc się pod nosem.
Fretka dał Norbertowi (prawdziwej fretce) mini marakasy z papieru i założył malutkie sombrero.
Chwilę później, każdy oczywiście rozmawiał czy coś tam robił, ale ja oglądałem "Komisarza Alexa" na telewizorze. Jestem rasowym wyrzutkiem społecznym.
Polak też siedział na kanapie i oglądał ten serial, ale on go komentaował do czecha, który zdezorientowany zobaczył że szklanka po jego herbacie jest pusta... Heh.
Wstałem z kanapy i poszedłem do sojego pokoju z intencją poczytania książki... Ale oczywiście znowu ktoś mi musiał przeszkodzić...
~~~Przepraszam za krótki rozdział, dziś jeszcze wleci dłuższy. Bayo ✨
CZYTASZ
*'-Homo-Slavic club-'*
HumorSzare życie pewnego ruska zmienia się w wakacje, gdy pisze do niego losowy czech... a kończy się na tym że zakładają grupę słowianów (+jeden niemiec). Czy życie ruska nabierze jeszcze więcej kolorów, i czy Czech zerwie ze swoją dziewczyną na rzecz...