- Bartek Kubicki -
Miłość, uczucie którego nigdy nie potrafiłem zrozumieć, nagle się pojawia, nagle znika, czasami wraca, a ja nie miałem na to wpływu. Nie mogłem powiedzieć stop, zatrzymać go wtedy kiedy bym chciał, mogłem jedynie spowolnić jego działanie, lecz czy warto? Czułem jak w gorszych momentach mnie otula, wyobrażałem sobie że jest przy mnie moja miłość, jakby czuwała nad moją głową każdego dnia. Nie chciałem się jej pozbywać, lecz z druga część głowy mówiła bym skończył z tym, tak jak wczoraj.
Leżałem w łóżku z pustą głową, nie chciało mi się wstawać, cały czas myślałem o Faustynie i o tym co powiedziałem wczorajszego wieczoru, żałowałem każdego słowa. Gdybym mógł cofnąć czas do tamtego momentu, bez zastanowienia powiedziałbym jej prosto w oczy jakim uczuciem ją darze. Nie mogłem jednak tego zrobić, z tą myślą wstałem przypominając sobie o imprezie wigilijnej, nie zamierzałem jej przegapić. Udałem się do kuchni by zjeść szybkie śniadanie, ociężale jak dwuletnie dziecko przełknąłem je do końca, umyłem się i przygotowałem na wyjście. W ciągu godziny byłem już gotów na wyjazd.
W trakcie drogi zadzwoniłem do Natalki by oznajmić że jestem w drodze, wówczas dostałem wiadomość od Faustyny, w pierwszej chwili nie chciałem jej zobaczyć, ostatecznie jednak otworzyłem Messengera.
Faustyna: Hej Bartek, musisz wiedzieć że jest mi żal tego co wczoraj się zadziało, nie chcę być dla ciebie kimś komu boisz się i nie pozwalasz sobie mówić co czujesz i co byś chciał. Zapewne wiem jak się teraz czujesz, przepraszam, byłam głupia mówiąc ci że cię kocham tak wprost. Tak poza tym to posłuchałam cię, a raczej podjęłam decyzję, nie będzie mnie dzisiaj na imprezie, jadę do Warszawy, z resztą nie zostało mi już dużo, muszę wiedzieć. Pamiętaj że zawsze byłeś i będziesz mi najbliższy.
Cholera, przejechałem na czerwonym
Odłożyłem komórkę do podłokietnika, nie wiedziałem co mogłem odpisać, wolałem to zostawić co byłoby wielkim błędem. Gdy dojechałem pod dom wyjąłem telefon z powrotem, siedząc w samochodzie postanowiłem odpisać.
Bartek: Faustyna, to nie twoja wina i nie powinnaś się obwiniać, to ja zacząłem cały ten szał który doprowadził nas do tego momentu. Kochałem cię, i będę kochać, ale nie ma czasu ani miejsca na nasz związek, oboje dobrze chyba o tym wiemy... obiecaj że jak dowiesz się co z Leonem to zadzwonisz, uważaj na siebie.
Skończyłem pisać, nagle do szyby zapukała Julita, otworzyłem drzwi.
- Co tu tak siedzisz? Impreza się zaczyna! - Odparła w imprezowym nastroju, zaśmiałem się pod nosem i wyszedłem chowając telefon do kieszeni, zamknąłem samochód i wszedłem do środka.
Cholera, może powinienem pojechać do Warszawy za Faustyną?
- Faustyna Fugińska -
Jadąc całą drogę byłam roztrzęsiona tym co zastanę na miejscu. Wiedziałam od dawna że Leon coś ukrywa, niestety Warszawa była obszerna i łatwa do ukrycia tajemnic, ja jednak zamierzałam przeszukać ją całą by dowiedzieć się prawdy. Po prawie pięciu godzinach męczącej drogi dojechałam do stolicy, nie musiałam podziwiać jej jak na początku, w końcu to tu mieszkałam i się wychowywałam.
Gdy byłam już pod blokiem gdzie mieszkanie miał Leon, zwątpiłam, czy na pewno powinnam tu przyjeżdżać i go sprawdzać? Czuję się jak psychopatka, z drugiej zaś strony szukam jedynie odpowiedzi na swoje pytania. Stanęłam na parkingu, wyszłam z samochodu i spojrzałam w górę na dach bloku, weszłam do, na szczęście, otwartej klatki schodowej, wjechałam windą na piąte piętro. Jak zawsze unosił się zapach tłuszczu, sąsiedzi musieli bardzo lubić Mc'Donalda. Podeszłam do drzwi z numerem 17, na szczęście nie miały wizjera, zapukałam czując w oczach łzy które z każdą chwilą uroniałam a po chwili się cofały. Po kilku sekundach nikt nie otwierał, zdenerwowałam się i złapałam agresywnie za klamkę, nacisnęłam i pchnęłam do środka, otworzyły się. Weszłam powoli do przedpokoju widząc spodnie leżące na pufie...
Muszę być pewna...
Szłam powoli w stronę salonu z kuchnią, z każdym krokiem widziałam coraz więcej ciuchów porozrzucanych po meblach, straciłam jakiekolwiek nadzieje na to że się myliłam. Nagle zobaczyłam kobietę w samej bieliźnie stojącą przy zlewie, obróciła się momentalnie w moją stronę krzycząc, oszołomiona skierowałam się do przedpokoju. Z łazienki wyszedł Leon, zdziwiony spojrzał na mnie.
- E... Faustyna?! Co tu robisz?! - Poddenerwowany zapytał, minęłam go bez słowa. - Poczekaj! Ja-
- Nie odzywaj się. - Odparłam pod nosem, przy drzwiach złapał mnie za ramię. - Zostaw mnie! - Krzyknęłam. - Zdradziłeś mnie chuju! Puść mnie!
- Zrobiłem dokładnie to co ty zrobiłaś ze mną!
- Słucham?! - Rzekłam prychając na niego.
- A co? Myślisz że nie wiem jak często spotykałaś się z Bartkiem za moimi plecami gdy tu przyjeżdżałem?!
- Bartek to mój przyjaciel, i jego w to nie mieszaj!
- Szkoda że twój przyjaciel darzy cię miłością, która śmierdzi nawet tutaj!
- On mnie chociaż kocha, w przeciwieństwie do ciebie. - Wygarnęłam wychodząc z mieszkania.
- Przyznaj że go kochasz! - Krzyknął.
- Zapewne kogoś kocham... - Zaczęłam wciskając przycisk od windy. - Ale na pewno nie ciebie. - Dokończyłam, weszłam do windy gdy otworzyły się drzwi, wcisnęłam przycisk parteru i zamknięcia drzwi by je przyśpieszyć. Gdy drzwi się zamknęły momentalnie się rozpłakałam, moje domysły się sprawdziły, nie byłam w stanie zrozumieć dlaczego to wszystko stało się mi, kto za tym stoi? Myślałam że to ten z którym mam być, a teraz postawiłam między nami mur, słuszny mu mur.
Zrozpaczona wsiadłam do samochodu i pojechałam nad Wisłę, w swoje ulubione kojące wszystkie rany miejsce. Usiadłam murku wycierając starty od łez makijaż.
Może dobrze że nie wiem ile to już trwa...
- Kilka godzin później -
- Bartek Kubicki -
Od kilku godzin nie miałem kontaktu z Faustyną, obawiałem się najgorszego. Pisałem do niej już kilka razy, za każdym razem nie odczytywała. Dzwoniłem do niej kilkukrotnie, nie odbierała, pod koniec imprezy napisałem do niej ostatni poddańczy SMS.
Bartek: Faustyna odezwij się, martwię się.
Nagle zobaczyłem ikonkę z boku, dziewczyna odczytała, odetchnąłem z ulgą. Nagle zadzwoniła, momentalnie wstałem od stołu i wyszedłem przed dom by mieć spokój przy rozmowie.
- Faustyna co się stało? Miałaś dać znać jak dojedziesz. - Odparłem, nie usłyszałem odpowiedzi, jedynie szloch.
- On mnie zdradził... rozumiesz? - Odparła załamanym głosem.
- Cholera... dasz radę wrócić sama do Krakowa?
- Tak... właśnie jadę, będę za dwie godziny około... - Oznajmiła, przez chwilę nie wiedziałem co mogłem odpowiedzieć, po raz kolejny. - Bartek... potrzebuję cię... - Dodała pociągając nosem, tuż po tym się rozłączyła. Schowałem telefon do kieszeni, wsiadłem do samochodu i wróciłem do domu, zamierzałem poczekać na powrót dziewczyny i pojechać do niej wieczorem.
Czułem jakbym czuł ją teraz... serce mnie bolało...
---
Zachęcam do głosowania i pisania komentarzy, miłego dnia/wieczoru :)
CZYTASZ
Friend and traitor [Fartek]
FanfictionNa początku płakała, potem odepchnęła, na końcu całowała... Czy ich miłość ma prawo istnienia? Co na to inni? O to moja pierwsza książka o Fartku. Po napisaniu aż trzech książek o Partku potrzebowałem odmiany, dlatego postanowiłem postawić na tym sh...