Upadek na dno

8 1 0
                                    

Z Show odpadło już 7 osób, jestem na wygranej pozycji jak na razie. Mam nadzieję, że nie wykraczę i nagle nie zostanę dzisiaj wyeliminowany.

Siedziałem przed domkiem i rozmyślałem o Kurkumach. Ciekawe jak tam u nich, nie ma mnie w domu od 3 tygodni. Stęskniłem się za tymi gejami.

- EEE- usłyszałem przez głośniki irytujący głos gospodarza- KOLEJNE WYZWANIE BĘDZIE TERAZ. UDAJCIE SIĘ DO PORTU W TRYBIE NATYCHMIASTOWYM.

Gdy już wszyscy się zebrali przy porcie, gospodarz wytłumaczył nam zadanie. Polegało na tym, żeby przejść z jednej łódki na drugą po kłodzie śpiewając szanty. Niby nic trudnego, ale mieliśmy wszyscy iść w "kratce". osoba z Tuptających Jeży, a potem ze Zjaranych Sów i tak na zmianę. Oprócz tego na kłodzie były różne przeszkody typu robaki, czy toksyny. Drużyna, w której więcej osób znajdzie się na mecie wygra wyzwanie.

- Aha i jeszcze jedno - zaczął gospodarz - pierwsza osoba, która spadnie do wody odpadnie.

- Co kurwa?- zdenerwował się jeden typek z anger issues.

- Za dużo uczestników zostało, a mamy mało czasu i niski budżet, więc no. Ciebie też mogę wywalić jak chcesz

- Nie, kej łaj es

Zaczęliśmy wyzwanie. Byłem drugą osobą stojącą na kłodzie. Przede mną stała czarnowłosa samica. Była olśniewająca, ale dla dobra drużyny wymyśliłem plan. 

Szliśmy śpiewając szanty w chórze. Deptałem po larwach, tasiemcach i innych tego typu rzeczach. Gdy byliśmy o krok od mety, zepchnąłem dziewczynę przede mną do wody. Poleciała na dechę. Szybko podbiegłem do mety i oglądałem jak reszta uczestników za mną się spychała. Ostatecznie na mecie byłem tylko ja i 2 osoby z drużyny przeciwnej. 

Kurwa.

Dziewczyna, którą zepchnąłem do wody miała odpaść tego wieczora, a moja drużyna szykowała się na eliminację. 

Z jednej strony się bałem, że mnie wywalą za bycie pomysłodawcą spychania się nawzajem, a z drugiej byłem jedyną osobą, która doszła do mety.

Ostatecznie mnie wyjebali.

Razem z Sycią- bo tak miała na imię dziewczyna zepchnięta przeze mnie do wody, płynęła tą samą łódką co ja po eliminacjach. Chciałem ją przeprosić za dzisiaj.

- Przepraszam cię za to zepchnięcie do wody. Chciałem tylko wygrać wyzwanie dla mojej drużyny. 

- No coś ci nie wyszło z tym wygrywaniem.

- Wiem, zauważyłem.

- Ale i tak ci wybaczę. Ta gra polegała na zdradach, sabotażach i cierpieniu.

- No dzisiaj ucierpiałaś, gdy zleciałaś na deskę.

- Ledwo umiem pływać, prawie się tam utopiłam.

O ja cię pierdole, prawie zabiłem taką olśniewającą, piękną i mądrą niewiastę.

- Może w ramach rekompensaty dasz się zaprosić na kawę?

- Eeee, niech będzie. 

- To jutro w hotelu o 18

- Okej

BETA // Brytysz Backstory // historia o szczęściuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz