Rozdział 1

257 32 10
                                    

Melissa

- Gdzie ja do cholery jestem? - mruczałam pod nosem kręcąc się dookoła. Próbowałam mniej więcej ocenić, gdzie się znajduję. Niestety, na marne były moje starania. Kompletnie nic nie było widać. Wszystko zasłoniła mgła. Kto by pomyślał, że w ciągu paru minut pogoda może się tak zmienić. Cóż, na pewno nie ja, co można było łatwo zauważyć po moim zachowaniu.

Do złudzenia przypominałam małe dziecko, które zgubione w wielkim markecie szukało swojej mamy. Ta, a miałam sprawiać wrażenie pewnej siebie i odważnej kobiety. Jak to mówią, do trzech razy sztuka.

Jeszcze raz podjęłam próbę dowiedzenia się gdzie jestem. Tym razem miałam większe szczęście, ponieważ okazało się, że stałam dwa kroki od znaku z nazwą ulicy. Po przeczytaniu jej, zdałam sobie sprawę, iż mój dom znajduje się dwie przecznice stąd. Z wielkim uśmiechem zaczęłam kierować się w stronę posiadłości.

Byłam już na mojej ulicy. Wystarczyło przejść prosto jakieś siedemset metrów i już stało się przed bramą.

Niestety, w spokojnej drodze do domu przeszkodził mi czyjś krzyk. Powiedziałabym raczej przeraźliwy, raniący uszy wrzask. Zdrowy rozsądek podpowiadał mi, żebym zignorowała to i szła dalej, ale serce rwało się do pomocy. Po dość krótkiej walce z samą sobą, zrezygnowana ruszyłam w kierunku, z którego pochodziły dźwięki.

Przystanęłam na rogu ulicy. Cała się trzęsąc wychyliłam głowę zza ściany, ale natychmiast tego pożałowałam i ją cofnęłam. Widok, który tam zastałam wcale nie był przyjemny, a raczej okropny. Mężczyzna ubrany cały na czarno popchnął jakiegoś innego, w efekcie czego tamten upadł. Co tu dużo mówić, dobrej postury to on nie miał. Już podnosił się, kiedy tamten zaczął uderzać go po twarzy krzycząc głośno:

- Ze mną się nie zadziera skurwielu, zapamiętaj to sobie! - wysyczał jeszcze bardziej masakrując jego twarz. W pewnym momencie przyparł go do ściany i zaczął dusić.

- Ja jestem Michael Clifford, największy postrach Sydney, a ty mi się stawiasz?! Wiesz do cholery kim jestem?! - zapytał, jednak nie doczekał się odpowiedzi, co 'wkurwiło' mężczyznę do granic możliwości. Obrócił się gwałtownie, przez co mogłam się mu lepiej przyjżeć.

Jego włosy były koloru czerwonego, co było bardzo dobrze widać w tym świetle. Oczy wydawały się czarne, jakby przysłoniła je ciemna chmura, przez co przestraszyłam się jeszcze bardziej. Ubrany był w zwykłe czarne poprzecierane rurki, tego samego koloru rozpinaną bluzę z kapturem i szare vansy. Prezentował się nadzwyczaj dobrze, nie powiem.

W jednej chwili jego wzrok skrzyżował się z moim. Momentalnie puścił chłopaka i zaczął kierować się w moją stronę. Niewiele myśląc zaczęłam uciekać. Na szczęście, do mojego domu było blisko, przez co nie przestawałam biec. W szkole najlepsza z wychowania fizycznego nie byłam, ale za to bieganie na długie dystanse było moim talentem, tak mogę to ująć.

Przeskoczyłam szybko przez bramę, nie tracąc czasu na otwieranie jej. Pognałam do drzwi, szybko odkluczyłam je wpadając do wnętrza mieszkania. Zamknęłam je na wszystkie znane mi sposoby, po czym skierowałam się do kuchni. Wyjrzałam zza zasłony, aby upewnić się czy tejemniczego mężczyzny na pewno nie ma. Po przekonaniu się, że jestem bezpieczna, z nadal strasznie mocno bijącym sercem poszłam do łazienki. Wchodząc do pomiesznienia zamknęłam drzwi i zsunęłam się po nich cicho łkając. Mój przyjaciel pech, oczywiście nie mógł mnie opuścić, przez co na swojej drodze spotkałam tego "Michaela Clifforda", jak to się przedstawił. Bojąc się, że może tu przyjść i mnie porwać, nie zmrużyłam oka podczas nocy i siedziałam cały czas opatulając swoje nogi ramionami.

Zagadka // Michael CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz