Rozdział 2

211 46 12
                                    

Melissa

Obudziłam się oparta o drzwi łazienki, tak jak zasnęłam wczoraj w nocy. Na pewno będą mnie bolały plecy, czuję to.

Podniosłam się i podeszłam do lustra. Myślałam, że zamiast mnie widzę w nim jakiegoś potwora. Blond włosy wyglądały teraz jak siano na farmie, którą mój wujek kiedyś zarządzał. Oczy wyglądały na przekrwione, co było skutkiem płakania w nocy, a z ust śmierdziało mi tak, że nawet wolę nie mówić.

Szybko wykonałam poranną toaletę po czym poszłam do swojego pokoju.

Nałożyłam na siebie jakieś przypadkowe ubrania, w moim przypadku były to zwykłe, poprzecierane jeansy i jakaś czarna koszulka.

Zeszłam po schodach na dół. Nie mogę przecież całego dnia siedzieć w pokoju, bez przesady.

Nie zjadłam śniadania. Apetyt odszedł ode mnie, jak cała moja rodzina. Super po prostu, tylko się cieszyć.

Mimo, że nic nie zjadłam postanowiłam zrobić sobie zieloną herbatę. Myślę, iż jestem od niej uzależniona. Nie wytrzymałabym dnia bez tego mojego życiodajnego napoju.

Właśnie byłam w trakcie zalewania wrzątkiem torebki z herbatą, kiedy usłyszałam dzwonek. Z lekkim wachaniem poszłam otworzyć drzwi i właśnie w tym momencie wyklinałam dzień, kiedy to zrezygnowałam z zamontowania wizjera.

Policzyłam w myślach do trzech i zdecydowanym ruchem pociągnęłam za klamkę.

Myślałam, że zejdę tam na miejscu, kiedy centralnie przede mną stał ten sam chłopak z wczoraj! Muchael Cluford, czy jakoś tak.

'Cholera, on wczoraj prawie zabił jakiegoś faceta i cie gonił, a ty zastanawiasz się nad jego imieniem!' Spoliczkowałam się w myślach za moje myśli.

- Wpuścisz mnie czy mam tutaj tak stać? - odezwał się nagle pustym, aczkolwiek mocnym głosem wyrywając mnie tym samym z zamyślenia. Nawet nie spojrzałam się na niego, tylko otworzyłam szerzej drzwi, tym samym wpuszczając go.

- Ładnie mieszkasz. - pochwalił wystrój wnętrza mojej posiadłości. - Rodzice są?

- Gdzieś na pewno. - mruknęłam pod nosem. Nigdy nie lubiłam poruszać tematu moich rodziców, czy rodziny. Było to dla mnie po prostu niekomfortowe.

- Dlaczego tak po prostu zapukałeś do mojego domu? - spytałam prosto z mostu, gdy chłopak rozsiadł się na kanapie. - Nawet nic o tobie nie wiem.

- Jestem Michael Clifford, to powinno ci na razie wystarczyć. - odpowiedział znudzonym głosem kładąc nogi na stolik.

Już miałam go upomnieć, że nie jest u siebie i żeby zdjął te ochydne szare vansy, gdy odezwał się:

- Zaitrygowałaś mnie. - zaczął powoli. - Nie piszczałaś jak inne laski, tylko patrzyłaś, co nie ukrywam cholernie mi zaimponowało. Dość szybko biegasz, co też rzadko zdarza się w tych czasach. - kąciki jego ust lekko drgnęły, ale nie dał tego po sobie poznać. - Powiedz, skąd umiesz tak zapieprzać?

Chwile wachałam się czy odpowiedzieć.

- Mam to po tacie. Był zawodowym biegaczem. - powiedziałam cicho bawiąc się palcami.

- Był?

- Nie chcę o tym rozmawiać. - uniknęłam nieprzyjemnego tematu przypominając sobie o herbacie. - Ale jedno mnie ciekawi.

- Co? - zapytał pomiędzy 'lataniem' po kanałach na telewizorze.

- Czemu tak po prostu ze mną rozmawiasz? Nie zabijesz mnie po tym co widziałam? - ciekawość wzięła nade mną góre i musiałam spytać.

- Nie. - odrzekł krótko zaprzestając molestować biedny pilot.

- Ale.... - zaczęłam, lecz nie dane mi było skończyć. Gentelman, nie ma co.

- Dla wielu ludzi jestem zagadką. I lepiej niech tak pozostanie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 23, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zagadka // Michael CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz