Pieprzony stres

1.3K 35 5
                                    

  Nie zmrużyłam już oka. Do szóstej kręciłam się na łóżku aż w końcu wstałam i postanowiłam wziąć prysznic, żeby trochę się rozluźnić i odświeżyć. Ściągnęłam z siebie ubrania i oblałam swoje ciało gorącym strumieniem, następnie nałożyłam na dłonie odrobine żelu o orzeźwiającym zapachu melona i zaczęłam delikatnie wmasowywać go w skórę, gdy umyłam już ciało nałożyłam na włosy niewielką ilość szamponu o kawowym zapachu i dokładnie umyłam skórę głowy, po nałożeniu peelingu, odżywki i ogoleniu całego ciała wyszłam z pod prysznica, czując się o wiele lepiej niż przedtem. Spojrzałam na lekko zaparowane lustro po czym odwróciłam wzrok z myślą, że muszę się koniecznie pomalować. Tak też zrobiłam, ale najpierw ubrałam się we wcześniej przygotowane obcisłe, sportowe spodenki i czarny równie przylegający top z wycięciem na dekolcie a na to zarzuciłam rozpinaną bluzę w kolorze wina. Przejrzałam się szybko w dużym lustrze, które wisiało na szafie, mam szerokie biodra i wąską talię, do tego całkiem ładnie podkreślone pośladki i dość duży biust, nigdy jakoś bardzo nie narzekałam na swoje ciało z wyjątkiem ud, były widocznie większe i nienawidziłam tego.

Odgoniłam od siebie myśli o gorszych partiach mojego ciała i uśmiechnęłam się z satysfakcją patrząc na mój strój. Podobał mi się. Następnie zapaliłam ledowe lampi wokół lusterka na toaletce i puściłam na telefonie jakąś playlistę. Gdy pierwsze nuty Cigarettes out the window dotarły do moich uszu przystąpiłam do wykonywania makijażu, nałożyłam trochę korektora pod oczy i sporą ilość bronzera, szczególnie na nos, nie lubiłam zbytnio jego wyglądu mimo iż był dość mały, następnie użyłam odrobiny różu w chłodnym odcieniu i całość przypudrowałam, kolejno przyciemniłam linię rzęs ciemną kredką i wytuszowałam je, jako że były bardzo długie dwie warstwy tuszu sprawiły, że wyglądały jak sztuczne, na końcu przeczesałam szczoteczką moje gęste i proste brwi po czym nałożyłam ciemno brązową konturówkę na usta i wypełniłam je błyszczykiem. Kiedy makijaż  był już gotowy zabrałam się za prostowanie moich długich, czarnych włosów, co zajęło mi dobre dwadzieścia minut ze względu na ich grubość. Gdy wszystko było już gotowe przejrzałam się w lustrze stwierdzając, że wyglądam przyzwoicie.

  Spojrzałam na zegarek w telefonie, który wskazywał godzinę ósmą i ruszyłam na dół wraz z moimi bagażami, położyłam torby tuż przy drzwiach i zauważyłam moją mamę pijącą kawę, przy kuchennej wyspie. Podeszłam do niej ciepło się uśmiechając, była cudowna kobietą i kochałam ją ponad wszystko.

- Nie mogę uwierzyć, że wyjeżdżasz- westchnęła cicho i objęła moje policzki w czułym geście. Widziałam, jak jej oczy delikatnie się zeszkliły. Proszę nie płacz. Jennifer była moją mamą, ale nie tylko, bo była też moją najlepszą przyjaciółką i najważniejszą kobietą w moim życiu.
- Ale będę cię odwiedzać, obiecuje - powiedziałam pewnym głosem - I często do ciebie dzwonić - dodałam.
- Wiem, że będziesz miała dużo na głowie kochanie, na pewno poznasz też nowych ludzi - uśmiechnęła się, ale widziałam w jej oczach, że wie, iż nasz kontakt bardzo się pogorszy. Też o tym wiedziałam.
- Ale to, że wyjeżdżam nie znaczy, że o tobie zapomnę - powiedziałam smutno - Zawsze byłaś i będziesz najważniejszą osobą w moim życiu - dodałam, powstrzymując cisnące się do oczu łzy.
- Jesteś najlepszą córką - powiedziała przez łzy przytulając mnie mocno do siebie. Nie wydaje mi się. Pomyślałam szlochając w jej włosy pachnące jak zwykle różami.

  Gdy ja i mama płakałyśmy w swoich objęciach na dół zszedł gotowy do drogi Drake. Kiedy nas zauważył bez wahania podszedł do nas i zamknął w szczelnym ucisku.
- Kocham was - szepnęła z czułością Jennifer.
- My ciebie też, mamo - odparł równie cicho mój brat, po czym odsunęliśmy się od siebie. Popatrzyłam na niego i zauważyłam, że trzyma w ręce transporter wraz z Ami.
- Żartujesz? - pisnęłam patrząc na mamę.
- Alyssa wiesz, że często wyjeżdżam a ona jest nie znośna, kiedy nie ma cię choć jeden dzień, nie mogłaby ze mną zostać - zaśmiała się. Miała rację, ten kot nienawidził samotnoci.
- Musimy się zbierać, przed nami długa droga - wtrącił Drake, a ja wiedziałam, że to będzie trudna podróż. Przypomniałam sobie właśnie, że ojciec nie urwał się z pracy nawet na chwilę by się pożegnać. Szybko odgoniłam te nic nie wnoszące myśli i ostatni raz mocno przytuliłam się z mamą, po czym spakowaliśmy wszystkie toby a Drake zasiadł za kierownicą i ruszył. Spojrzałam na kota, który leżał w transporterze, na wycieraczce samochodu i uśmiechnęłam się nieznacznie.

- Nie pamiętam kiedy ostatni raz cię taką widziałem - zerknęłam na mojego brata marszcząc czoło w zdziwieniu, zauważył moją dezorientację i dodał - Tak emocjonalnej - mrugnęłam szybko - Miło widzieć, że jest lepiej, gdy ostatni raz tu byłem myślałem, że już nie zobaczę twojego uśmiechu - powiedział z ulgą wymalowaną na twarzy - Poważnie się martwię Lyss, ale widzę, że naprawdę jest nieco lepiej - dodał, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Faktycznie leki i wizyty u mojej psycholog przynosiły skutki ale tylko chwilowe.  - Alyssa ja wiem, że nie jest ci łatwo i że depresja to nie jest przeziębienie ale..
- Koniec tematu - przerwałam mu stanowczo. Nienawidziłam rozmów na temat mojej choroby mimo, iż byłam jej w pełni świadoma
- Chciałem tylko powiedzieć ze cieszę się, że w końcu pozwoliłaś sobie pomóc - dokończył na jednym wdechu, zapewne bojąc się, że zaraz znów mu przerwę. Nie odpowiedziałam. Resztę drogi pokonaliśmy w milczeniu, a moje myśli wciąż krążyły wokół stresu związanego z poznaniem przyjaciół Drake'a. Chciałam zrobić naprawdę dobre pierwsze wrażenie i cholernie stresowałam się tym, że źle wypadnę i przyniosę wstyd bratu, z tą myślą przymknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy ale zasnęłam.
                                    ***
- Alyssa, wstawaj - poczułam delikatne szturchnięcie i od razu obudziłam się pod wpływem tego nagłego dotyku. Pomrugałam kilka razy i spojrzałam na mojego brata, który opierał się o drzwi swojego samochodu i spoglądał na mnie wyczekująco. Podniosłam się z miejsca i wysiadłam z auta. Rozejrzałam się dookoła. Wszędzie panował mrok ale moją uwagę przykuł elegancki i wysoki budynek, tuż przed nami. To zapewne jest mój nowy dom. Westchnęłam i skierowałam się po moje bagaże, ale poczułam nagle uścisk na moim nadgarstku.
- Nie gniewaj się na mnie - powiedział Drake.
- Nie chciałem wywołać kłótni, przepraszam - dodał zmieszany tonem. W tym momencie naprawdę zrobiło mi się przykro, że tak na niego naskoczyłam kiedy on po prostu się martwił.
- Nie jestem zła, Drake - odparłam szczerze.
- Ja też przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam - uśmiechnął się do mnie a ja popatrzyłam a niego i powróciłam do wyjmowania bagaży z samochodu brata.

Kiedy byliśmy już w windzie ponownie ogarnął mnie stres. Winda zatrzymała się na przed ostatnim piętrze, a drzwi się otworzyły. Podążałam tuż za moim bratem aż w końcu zatrzymał się przy jednych z trzech drzwi na tym korytarzu i sięgnął po kartę, która znajdowała się w kieszeni jego spodni, przyłożył ją sprawnym ruchem do zamka a ten zapikał i po chwili drzwi się otworzyły, a on wszedł do środka. Podążałam za nim, a gdy zapalił światło ujrzałam cudownie urządzoną przestrzeń całe mieszkanie utrzymywało się w bieli oraz szarości, na środku stała jasna kanapa a na przeciwko duży telewizor. Po lewej stronie znajdowała się kuchnia, z długą wyspą i wysokimi czarnymi krzesłami, a na przeciwko nas znajdowało się wyjście na balkon gdzie zauważyłam wysokiej postury ciemną postać. Przeszedł mnie dreszcz. Brat oprowadził mnie po jak się okazało dolnej części mieszkania i wszedł po podświetlonych schodach na górę, całkowicie ignorując osobę na tarasie. W górnej części mieszkania znajdowały się osobne pokoje, było ich cztery. A jeden należał do mnie. Drake wytłumaczył mi gdzie znajduje się jego pokój i zostawił mnie w moim własnym, informując, że zobaczymy się na śniadaniu. Byłam wykończona ale ostrożnie położyłam transportem na podłodze i go otworzyłam a kot od razu z niego wyskoczył. Rozejrzałam się po pokoju. Był pięknie urządzony, tak samo jak reszta domu. Dużo nie różnił się od mojego pokoju w Bel Air, ale tutaj kilka ścian było koloru czarnego i co przykuło moją uwagę, w rogu stał ogromny drapak dla kota. Stwierdziłam, że wypakuje swoje rzeczy a następnie się odświeżę, ale najpierw potrzebowałam zapalić. Wyciągnęłam paczkę czerwonych Winstonów i zapalniczkę z małej torebki udając się na balkon. Gdy wyszłam z pokoju zauważyłam przez szparę w drzwiach, że pokój najbliżej mojego jest oświetlony, to znaczy, że ktoś jeszcze nie śpi. Pomyślałam i udałam się szybszym krokiem w stronę schodów, żeby przypadkiem na nikogo się nie natknąć. Gdy dotarłam do drzwi balkonowych delikatnie je odsunęłam i wyszłam na zewnątrz zachwycając się widokiem nocnego miasta i odpaliłam papierosa czarną zapalniczką oklejoną diamencikami. Spaliłam dwie fajki i wyszłam z tarasu kierując się do pokoju, zaczęłam się rozpakowywać co zajęło mi dobre dwie godziny ale przynajmniej tą czynność miałam już z głowy. Kiedy skończyłam udałam się do łazienki by zmyć makijaż i szybko się umyć, tak też zrobiłam a następnie zarzuciłam na siebie czarną, przewiewną koszulę nocną. Gdy kierowałam się już w stronę łóżka  zauważyłam czarną kopertę na szafce nocnej i zamarłam gdy ujrzałam na niej pieczęć z wyrytą liczbą dwa.

🤭🤭obiecuję, że wkrótce się rozkręci i do następnego

Rainburn Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz