Prolog

5.8K 318 66
                                    



Bezdech...

Doświadczyłeś kiedyś bezdechu?

Przejmujące uczucie rozpierania w klatce piersiowej. Nie możesz zaczerpnąć tchu, a twój umysł nie pragnie bardziej niczego innego niż odrobiny tlenu, przez co rozpoczyna walkę z ciałem.

Wpadasz w panikę.

Doświadczyłeś kiedyś uczucia paniki?

Szum w uszach. Serce boleśnie obijające się o żebra. Zimne poty.

Czułeś to osobliwe palenie na skórze, gdy niewyobrażalny stres atakuje każdą komórkę?

Miękkie, uginające się nogi. Spowolnione ruchy. Ociężałe kroki. Bolące mięśnie. Mrowienie w brzuchu. Ucisk w potylicy.

Chcesz biec, ale nie możesz. Chcesz uciekać, ale kajdany przytrzymują cię w miejscu. Lecz to nie kajdany. To wyłącznie ty. Twój mózg, twoja psychika... twoje ograniczenia i słabości.

Ciężki oddech mieszał się z odgłosem łamanych gałązek pod bosymi stopami. Przed nią rozciągał się bezkres ciemnego lasu.

Uciekała, choć nie wiedziała dokąd.

Uciekała, choć nie wiedziała, przed czym ani przed kim.

– Esme. – Usłyszała za sobą niczym złowrogie echo.

W biegu odwróciła się przez ramię i niemal straciła równowagę.

Nie zatrzymuj się, szepnęła podświadomość. Uciekaj.

– Nemezis... – powtórzył głos. – Nemezis, wróć do mnie...

Ponownie spojrzała za siebie, tym razem jednak ujrzała czarną plamę. Pustkę. Otchłań. Zimne podmuchy wiatru przenikały aż do kości. Cramer nie znajdowała się już w lesie, teraz stała na krawędzi przepaści. Zerknęła w dół, czuła jednocześnie przerażenie i ekscytację. Wysokość i mocny wiatr wywołały u niej zawroty głowy.

– Nemezis... Skacz... – Głos rozbrzmiał tuż obok.

Był wyraźny, złowrogi, mieszał myśli.

Esme doskonale wiedziała, do kogo należy.

Wciągnęła powietrze przez nos. Adrenalina wrzała, podsycała, pchała do przodu.

Skoczyła...

Spadała w zastraszającym tempie, przecinając zimne prądy powietrza. Ciśnienie rozrywało jej płuca i czaszkę. Powinna czuć spokój, pogodzić się z własnym losem, przecież sama go sobie wybrała. Zamiast tego chciała wrócić na górę.

Musi wrócić... Chaotycznie machała rękoma, jakby była zlęknionym ptakiem wyrzuconym z gniazda i na skrzydłach próbowała wzbić się w górę.

Obudziła się tuż przed zderzeniem z ziemią. Zawsze budziła się w tym samym momencie. Na sekundę przed śmiercią...

Urwany, niemy krzyk uciekł spomiędzy jej warg, gdy gwałtownie poderwała się z łóżka.

Przyłożyła dłoń do klatki piersiowej, jakby to miało w jakiś sposób pomóc jej wyrównać oddech.

Taki sam sen powracał niemal każdej nocy. Różniły się w nim jedynie drobne szczegóły. Wszystko jednak sprowadzało się do dwóch kwestii: do pościgu, który pchał ją nad przepaść, i do skoku.

Zapaliła lampkę nocną, przetarła wilgotną twarz, po czym wygrzebała się z kołdry.

Nałożyła na siebie jedwabny szlafrok, podeszła do okna i odchyliła mięsiste zasłony.

Umowa in blanco 18+ (W sprzedaży)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz