Rozdział I

137 8 3
                                    

W Hogwarcie nastał sezon świąteczny. Uczniowie zaczęli wyjeżdżać do domów na święta zostawiając za sobą szkołe na całe dwa tygodnie. Większość z nich się cieszyła. Chociaż zależy na jaką większość patrzymy. Nastolatkowie wsiadali do Hogwart Express ze świadomością, że tuż za rogiem czeka na nich wojna, a właściwie to trwa odkąd Voldemort się odrodził. Dlatego właśnie dzieci śmierciożerców nie cieszyły się na powrót do domu. To oznaczało siedzenie przy świątecznej uczcie w towarzystwie politycznych rozmów, strachu i w kółko powtarzanego imienia; Draco Malfoy. Szesnastolatek, który miał zabić samego Dumbledore'a i doprowadzić do ataku na Hogwart przez śmierciożerców
z samym Voldemortem na czele. Nie wiedzieli jednak jeszcze najnowszych wieści jak to w liście do własnego ojca, Draco Malfoy wypiął się na całą wojnę,
a Lucjusz jeszcze nic nikomu nie powiedział. Dlatego też Draco Malfoy nie wracał na te święta do domu, wbrew oczekiwaniom rodziców, wbrew oczekiwaniom śmierciożerców, a nawet Czarnego Pana.

Stał na peronie, a mróz zaróżowił jego blade policzki bardziej niż kiedykolwiek mógłby się zaczerwienić przez pewnego chłopaka w szkarłatnych barwach. Rozmawiał z Blaisem i Pansy, ale ich życzenia świąteczne nie zapadły mu
w żaden sposób w pamięć. Patrzył za nich gdzie zobaczył wyżej wspomnianego chłopaka. Jego uwagę zwróciły dopiero słowa Zabiniego:

- Proszę, uważaj na siebie, bo jeśli się nie zjawisz, on będzie cię szukał.

- Wy powinniście uważać bardziej. Pamiętajcie o oklumencji i jakby co to nienawidzicie mnie odkąd “zdradziłem” Czarnego Pana.

- Powodzenia - powiedzieli we trójkę
w jednym czasie

- Wesołych świąt, Draco - odparła Pansy na sam koniec oczekując na odpowiedź, ale nic takiego się nie stało.

Malfoy widząc ich w oknie pomachał im i uśmiechnął się pokrzepiająco, tak jakby chciał powiedzieć Będzie dobrze. Hogwart Express odjechał, a Draco zawrócił i zaczął iść w stronę bramy.

W tym samym czasie dobiegł do niego chłopak, który ostatnimi czasy bardzo zawrócił mu nie tylko w głowie, ale też w życiu.

Harry Potter, wybraniec, uznawany za chłopca, który przeżył i jeszcze raz pokona Sami Wiecie Kogo. Owy chłopak spędza tegoroczne święta w Hogwarcie. Odkąd skończył jedenaście lat spędzał ten czas zazwyczaj u Weasleyów, ale
w tym roku rodzina wyjeżdżała na ferie do Niemiec, bo Arthur wytrzasnął po taniości 9 kuponów na pobyt w tym kraju, gdzie znajdował się jeden
z najwspanialszych jarmarków Bożonarodzeniowych.

Razem ze swoimi przyjaciółmi stali na peronie i Ron po raz tysięczny przepraszał go, że nie mają dziesięciu biletów. Harry uspokajał przyjaciela zapewniając, że nie przeszkadza mu spędzanie świąt w Hogwarcie. Za to Hermiona, również po raz tysięczny, pytała się go czy na pewno nie chce przyjechać na święta do jej domu, do Londynu. Tutaj Harry odmawiał wiedząc, że do dziewczyny zjeżdża się cała rodzina i jedna, dodatkowa osoba to już jest za dużo. Znad ich ramion zauważył ślizgona patrzącego na niego
z nie określoną emocją i zamiarem.

Draco Malfoy zawsze był dla niego niezrozumiałym człowiekiem, ale
w ostatnich dniach wydawał się inny niż przez ostatnie sześć lat. Chłopak był bardziej rozkojarzony, a nawet przygnębiony w pewnym sensie. Przyjaciele Pottera wsiedli do pociągu,
a on pomachał im energicznie. Ron
i Hermiona przetarli ręką zaparowaną szybę i też zaczęli machać. Pociąg odjechał i Harry zauważył jak ślizgon odchodzi z peronu. Najwyraźniej nie będzie w te święta sam, chociaż nie specjalnie cieszył, że osoba, z którą zostaje to akurat jest Draco Malfoy. Mimo wszystko widząc go przygnębionego podbiegł bliżej.

Draco zaskoczył się widząc Pottera obok. Wsadził ręce w kieszenie i przyśpieszył kroku nie chcąc z nim rozmawiać,
a miał pewność, że Harry zaraz zacznie trajkotać. Nie mylił się:

Winter with you// drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz