Rozdział V

69 8 19
                                    

Odsłaniam okno, zza którego wpada kilka, przebijających się zza czarnych chmur, promieni słonecznych. Chwilę temu rozległ się podwójny dzwon, co oznacza, że właśnie rozpoczęło się śniadanie. Ubieram się i rozczesuję swoje długie, falujące włosy. Postanawiam pozostawić je dziś rozpuszczone. Wkładam buty i z mapką w dłoni idę do sali głównej. Gdy tylko Maera i reszta mnie dostrzegają, machają, bym się do nich przysiadła, co oczywiście od razu robię. Z obawą zerkam w miejsce, gdzie wczoraj siedział czarnooki, ale oddycham z nieopisaną ulgą, gdy odkrywam, że miejsce to jest puste. Zjadamy śniadanie, rozmawiając przy tym o głupotach, a zaraz potem opuszczamy zamek i kierujemy się na plażę. Zauważam, że  wszyscy noszą przy sobie broń - od noży, przez łuk po miecze i zastanawiam się, czy nie powinnam zabierać ze sobą swojego sztyletu, ale póki co nie zamierzam o to pytać.

Siadam na chłodnym, wilgotnym piasku i okrywam się cieplej bluzą, bo dziś jest wyjątkowo chłodno, choć może tylko morskie powietrze sprawia takie wrażenie. Rook i Aaron walczą dla zabawy na miecze.

— Ruszasz się jak ofiara — naśmiewa się Aaron, zatrzymując ostrze kilka centymetrów od boku Rooka, a mnie przyspiesza puls za każdym razem, gdy to robi. Gdy zrobił to po raz pierwszy, wstałam z wydmy z krzykiem, że obaj są szaleni i, że mogą się przypadkiem pozabijać, co oboje skwitowali oczywiście wybuchem śmiechu.

Maera opiera mi głowę nam ramieniu i obie słuchamy szumu fal i szczęku mieczy.
— Skąd się tu właściwie wzięłaś? — pyta Ivory z zaciekawieniem. Nagle cała piątka wpatruje się we mnie, jakby koniecznie chcieli poznać tę opowieść.

— To długa historia... - próbuję zbyć ich wymijającą odpowiedzią, ale widząc ich rozczarowane spojrzenia dodaję — Uciekłam przed małżeństwem z mężczyzną, któremu sprzedała mnie moja ciotka.

— Przykro mi — Maera głaszcze mnie po plecach w ramach otuchy. — A skąd, tak w ogóle, pochodzisz?

— Z Neverram — odpowiadam krótko, nie chcąc dawać im zachęty, ale chwilę później staję w ogniu pytań i muszę im streścić całe swoje życie. Później każdy z nich opowiada coś o sobie.

Maera od dawna chciała się tutaj uczyć. Już w dzieciństwie mówiła, że pojedzie do Draakston, więc musiała nieźle harować, żeby móc się tutaj dostać. Uczyła się po nocach, a w dzień pracowała jako pomoc u zamożnej rodziny, bo jej rodziców nie stać było na opłacenie jej edukacji.
Ivory miała o wiele gorzej... Jej ojciec znęcał się nad nią od najmłodszych lat, więc w końcu od niego uciekła, a matka w tajemnicy opłaca jej teraz szkołę.
Najlepiej właściwie miał jedynie Rook, który chciał iść w ślady brata i skończyć tę samą szkołę, a jego rodzice uszanowali ten wybór i pomogli mu spełnić marzenie. Aaron powiedział jedynie tyle, że od kilku pokoleń, wszyscy mężczyźni w jego rodzinie tutaj trafiali, więc przyszła kolej i na niego.

Na plaży spędzamy całe przedpołudnie. Aaron chwyta mnie za dłoń i ściąga z wydmy, po czym podaje mi swój miecz. Pokazuje, jak go trzymać i tłumaczy jak prawidłowo zadawać pchnięcia. Jest wysoki, postawny i dobrze zbudowany, a przy tym wyjątkowo szybki, i zgaduję, że w prawdziwej walce wyszedłby bez szwanku. W przeciwieństwie do jego rywala.

— Powinnaś wybrać zajęcia z walki mieczem — mówi patrząc, jak nieudolnie próbuję zadać cios w powietrze — Masz całkiem sporo siły, jak na taką chudzinę — chwali mnie, a ja nie wiem czy do końca szczere, jednak Rook mu wtóruje.
— Moglibyśmy trochę cię podszkolić — dodaje, mrugając do mnie porozumiewawczo — I przychodzilibyśmy tutaj ćwiczyć.

Rozważam ich pomysł i wcale nie uważam go za głupi. Właściwie wydaje mi się, że jest całkiem niezły, zatem obiecuję sobie pomyśleć o tym później. Do szkoły wracamy na krótko przed obiadem. Ja, Maera i Ivory idziemy przodem, wyprzedzając męską część naszej grupy i rozmawiamy szeptem na temat Rooka, a ja od razu domyślam się, że Maera coś do niego czuje. Zapisuję tę informację w pamięci i postanawiam podpytać ją o to przy okazji.
Nim docieramy do szkoły zaczyna padać deszcz, a niebo pokrywają ciężkie, ciemne chmury. Jak nic idzie burza.

PoskromienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz