~URODZINY~

15 3 3
                                    

- Postanowiłam, że...że zostanę tutaj w Paryżu - oznajmiłam.
Rodzice automatycznie się uśmiechneli choć uśmiech taty wydał mi się sztuczny, ale to zignorowałam. Harry uśmiechał się odkąd się obudziłam, a Maggie mnie przytuliła.
Poczułam smutek. Zostanie w Paryżu znaczy rzadkie spotykanie z Maggie...
Posłuchałam snu - założyłam, że to był sen proroczy. Ale czy dobrze zrobiłam?
- Bardzo się cieszymy z tatą! - powiedziała mama.
- Spełniaj się kochana - odparła Maggie. Ona też nie chciała się rozdzielać.
Nie chciałam na razie o tym rozmawiać więc zakończyłam ten temat:
- No tak, a wy jak się czujecie?
- Słuchaj skarbie mówiłaś, że niedługo kończysz osiemnastkę... A teraz masz siedemnaście? - zapytała mnie mama.
- No za tydzień kończę osiemnaście.
- Kochanie ty się urodziłaś szesnastego listopada. Jesteś pełnoletnia w takim razie.
Że co?
- Ale zawsze mi mówiono, że szesnastego grudnia.
- Wtedy cię oddaliśmy - oznajmił tata.
Teraz wszystko jasne...
- Smacznego - rzekłam. Reszta mi podziękowała i również powiedziała ,, szmacznego ". Zaczęłam jeść.
~~~
Po śniadaniu poszłam z Maggie do jej pokoju i rozmawiałyśmy.
- Będę tęsknić - przyznałam.
- Spędzimy razem jeszcze szesnaście dni. Kochana widzę, że teraz jesteś szczęśliwa.
-Teraz.
~MAGGIE~
Trochę głupio mi było wykorzystywać państwa Lorey, ale wszystko dla Bree.
Byłyśmy u mnie w pokoju i Bree powiedziała:
- Będę tęsknić.
Ja też - odpowiedziałam jej w myślach.
- Spędzimy razem jeszcze szesnaście dni. Kochana widzę, że teraz jesteś szczęśliwa.
To szesnaście na pewno. Cały lot ( gdy nie spałam ) myślałam co zrobi Bree. Zdawałam sobie sprawę z tego, że zostanie w Paryżu albo wróci ze mną do USA. Miałam skończone osiemnaście lat, a przecież byłam w Francji. Teoretycznie byłam pełnoletnia.
Zakochałam się w tym mieście i nie chce wracać tylko ze względu na dziewczynę wampira. Może jakkolwiek uda mi się namówić rodziców, że jestem już na tyle odpowiedzialna, aby również zostać w Francji.
- Teraz - odparła.
- A później?
- Jak wrócisz upadnę na duchu.
- Bree, ale przysięgam ci, że będziemy się widywać najczęściej jak to tylko możliwe!
~BREE~
- A później?
- Jak wrócisz upadnę na duchu.
- Bree, ale przysięgam ci, że będziemy się widywać najczęściej jak to tylko możliwe!
- To nie to samo.
Ktoś zapukał do drzwi, a Maggie powiedziała szybkie ,, proszę ".
Harry.
- Idziemy dziś do Luwru. - przypomniał Harry. Mówiąc to patrzył przed siebie, a dopiero później spojrzał na mnie - Bree znów się przejmujesz?
- Nie znów tylko ciągle. Nawet przez sen!
Maggie popatrzyła na mnie zdezorientowana.
- Śniło mi się, że wszyscy jesteśmy szczęśliwi w tym mieszkaniu i dlatego podjęłam taką decyzję!
- To nie był zwykły sen! Skoro ci się śni... - Harry przerwał - Chodź Bree.
- A co? Ja nie mogę przy tym być? - spytała zdenerwowana moja przyjaciółka.
- Lepiej nie - odpowiedział Harry, a ja posłałam jej przepraszające spojrzenie.
Poszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżko.
- No dokończ - rzekłam.
- Skoro ci się śnił akurat dziś to był proroczy.
- Bo?
- Byłem znów u wyroczni. Pytałem o ciebie. Skoro co się śniło to się spełni. Tak to działa u istot ludzkich.
- Ile razy byłeś u wyroczni, żeby się dowiedzieć czegoś o mnie?
Albo nie chciał, abym poznała prawdę lub musiał się zastanowić, ponieważ nie od razu odpowiedział.
- Parę razy.
- Konkretnie.
- Z piętnaście.
- Ile się spełniło?
- Na pewno jedenaście.
ILE?!
- Które się nie spełniły?
- Victoria i Paul mieli przeżyć.
- To dwa - westchnął.
- Miałaś nie poznać prawdy.
- Której?
- O mnie. Ale to przeze mnie. Gdyby nie ja byś miała spokojne życie za rok by umarł twój ojciec - no tak jakby ojciec. Matka by była w końcu dla siebie dobra. Z Rose byś spełniała marzenia, a Maggie by była dla ciebie jak siostra chociaż już jest, ale przez pewną sytuację jeszcze bardziej byście się zbliżyły! To wszystko przeze mnie. To ja ci zrujnowałem życie.
- Za dużo zmierzchu.
- Słucham?
- Nie zauważyłeś, że brzmisz jak Edward?. ,,Tak mi przykro, Bello. Tak cię narażam. Zachowałem się bezmyślnie, nieodpowiedzialnie. Mogę tylko przepraszać."
- Okej, tu masz rację, ale święta prawda!
- Harry Brown. To nie twoja wina. Mogłam się nie zgadzać na korki, a to zrobiłam. Nie zrujnowałeś mi życia - ulepszyłeś je - podeszłam do niego i pocałowałam.
- A co z Magg - powstrzymałam go kolejnym pocałunkiem.
- Jeszcze raz będziesz wypominać, a przysięgam, że wrócę z Maggie i dopiero wtedy będę nieszczęśliwa.
- To szantaż.
- A ty mówisz kłamstwa - przewrócił oczami.
Na chwilę zamilkł, ale po chwili sobie coś przypomniał i się skrzywił.
- Attycy się mnie pytali kim jesteś. Powiedziałem prawdę, bo i tak by się dowiedzieli. Chcą cię poznać.
Powinnam czuć strach, a czułam ciekawość.
- Nie boisz się prawda? Czytałaś zmierzch. Pamiętasz Volturich? Attycy może są milsi, ale jak im podpadniesz są bez litośni.
- Prawda - nie boję się. Kiedy idziemy?
Harry patrzył na mnie jak na chorą psychicznie po czym rzekł:
- Ty tak na serio?
- Tak?
- Chcesz powiedzieć rodzicom o mnie?
- Przecież nie mogę.
- A ty skąd wiesz? Domyśliłaś się tak jak Bella Swan.
- A jak by mieli to zrobić? Ty mi pomogłeś. Myślę że widzą tylko to co ja na początku: jesteś blady jak trup, idealne rysy twarzy i w ogóle no nie wyglądasz jak człowiek. Czekaj - ty dziś jadłeś!
- Zjadłem pół bagietki. To dużo jak na mnie.
- Ale jak?
- To nie tak, że nie możemy jeść ludzkiego jedzenia. Nie wpływa na nas, ale normalnie możemy je jeść choć od razu się wchłaniania w nas oraz nie czujemy smaku.
- To dlaczego nie jadłeś? Byś się lepiej maskował.
- Twoja mama tu idzie.
Usiadłam na krześle przy toaletce, a Harry stał przy oknie. Po chwili weszła mama.
- Dobrze pamiętam, że idziecie dziś do Luwru?
- Tak. Niedługo się zbieramy. Możesz przekazać to Maggie? - spytałam.
-Jasne tylko... Harry chciała bym porozmawiać z córką - uśmiechnęła się.
Harry kiwnął głową i wyszedł.
- Co tam mamo?
- Chciała bym coś widzieć na temat twojej drugiej połówki.
Jest wampirem - odpowiedziałam jej w myślach.
- No to poznaliśmy się w szkole, wziął mnie na randkę tak jakby i jakoś tak wyszło. No i jest coś co musisz z tatą sama się domyśleć. Spokojnie to nic takiego tylko no - nie wiedziałem co powiedzieć - zauważyłaś, że Harry... nie wygląda ludzko? Po jakimś czasie myślę, że się zorientujesz.
- A dlaczego mi nie możesz powiedzieć?
- To sprawa życia i śmierci.
Mamie poszerzyły się oczy i patrzyła na mnie lękliwie.
- Grozi ci niebezpieczeństwo?
Zostałam zaproszona do Attyków... Nie wiem.
- Dokładnie nie wiem, ale raczej nie. Pomogę ci jak tylko mogę. Co zauważyłaś dziwnego w Harry'm?
- Blady, zimny, idelane rysy, tęczówki czasem mu się zmieniają.
- I co podejrzewasz?
- Że ma jakieś dziwne i rzadkie geny? - odparła szukając potwierdzenia.
- Przykro mi, ale nie. Musisz szukać bardziej... nierealnej teorii.
Ledwo skończyłam zdanie, a dostałam wiadomość od wampira - mojego wampira z treścią:
,, Wystarczy "
- Dasz radę mamo - dodałam.
- Idę powiedzieć Maggie o Luwrze.
Mama wyszła, a Harry wszedł. Patrzył na mnie trochę gniewnym wzrokiem.
- No co? - zapytałam.
- Mogłaś jeszcze poczekać jeszcze parę dni.
- Nie musiałeś mi pisać, przecież bym nie powiedział, że jesteś wampirem. Będzie mi zadawać pytania, a ja będę odpowiadać, ale będę tak odpowiadać, aby było wszystko okej.
Harry westchnął i mnie przytulił.
~~~
Byliśmy pod mieszkaniem moich rodziców i sobie uświadomiłam, że będziemy dzwonić po taxi... Tu akurat były problemy z sygnałem. Nie wzięłam telefonu - nie będę mogła zadzwonić. Czeka mnie kolejna kłótnia.
- Znów będziesz się awanturować? - spytał Harry.
- Tak jak nie będziesz umiał zadzwonić - odpowiedziała Maggie.
Mój ukochany wyjął telefon i wybrał odpowiedni numer.
- Nie łączy - odparł, ale tylko do mnie.
- Podaj mi telefon. - rzekłam. Harry zrobił to co chciałam, a ja zrobiłam swoje czary mary i oddałam telefon - Teraz zadzwoń.
Harry podniósł jedną brew i ponownie wpisał numer taxi. Po chwili usłyszałam cicho głos taxówkarza. Zrobiłam dumną minę.
~~~
~HARRY~
Zobaczyliśmy cały Luwr poza najpopularniejszym obrazem Leonarda DiCaprio - „Mona Lisę". Dobrze wiedziałem, że Bree właśnie na nią czeka najbardziej więc zostawiłem ją na sam koniec, ale najpierw...
- To co? Koniec wycieczki? - spytałem. Bree spojrzała na mnie jakby chciała mnie zabić.
- No chyba nie. Jeszcze Mona! - oburzyła się.
- Przecież wiesz, że się droczę. - szybko ją pocałowałem. Westchnęła i przewróciła oczami - Co? Nie podobało się?
- Co? Nie! Znaczy podobało się, ale... no wiesz... Ech... - przytuliłem ją, aby dodać otuchy.
Poszliśmy w stronę sali z ,,Mona Lisą" , gdy ujrzałem kolejkę stanąłem Maggie zrobiła to samo, lecz Bree szła dalej.
- Ty sobie chyba żartujesz, że chcesz tam iść? - zapytała Maggie mój chodzący świat.
- Nie? No chodźcie - odparła. Poszłem tylko dlatego, by uszczęśliwić Bree. Wyczułem z myśli Maggie, że chce się wycofać więc złapałem ją za rękę i zaciągnęłam do sali.
~~~
W trakcie czekania dostałem wiadomość od matki Bree z treścią:
,, Zróbmy Bree jutro te urodziny. Co ty na to? "
,, Nie lepiej za 16 grudnia? " - spytałem.
,, Hmm... No nie wiem. Jeszcze to uzgodnimy. Dwa pytania: 1. Co planujesz dać jej czy coś? 2. Co tam robicie? "
,, Stoimy w kolejce do Mona Lisy, a urodziny... Dam jej róże, wezmę ją na most zakochanych pewnie i jest coś jeszcze, ale nie wiem czy powinienem teraz pani o tym mówić. I spokojnie to nic niestosownego"
,, Możesz mówić. Śmiało "
Postanowiłem powiedzieć o moim planie pani Lorey, ale wy później się przekonacie.
,, Och, no to no super " - odpisała
,, O której planujecie być w domu? " - napisała po chwili.
,, Za jakieś 2 godziny myślę "
~~~
~BREE~
Ta godzina stania i czekania się opłaciła. Mona Lisa może i nie była wielkim obrazem, ale była piękna. Stałam przy niej z jakieś dwadzieścia minut choć Maggie i Harry mnie poganiali.
- Co teraz? - spytał mnie Harry gdy już wyszliśmy z Luwru.
Wiedziałam co chcę robić spędzić resztę dnia z Maggie samej, ale nie wiedziałam jak to powiedzieć Harry'emu więc wymyśliłam coś innego.
- Co z Attykami? - spytałam, a Harry na mnie patrzył nie poważnie.
- Przepraszam z czym? - zapytała zdezorientowana Maggie.
- Główna władza wampirów. Zostałam zaproszona. Chodźmy tam.
- Jesteśmy we Francji. Wiesz ile to godzin podróży?
- A ja to co? Za nic tam nie pójdę - rzekła Maggie.
- Wiem, ale ja strasznie bym chciała...
- Jesteś niepoważna - stwierdzili w jednoczesnym czasie. Zmierzyli się wzrokiem i przewrócili oczami.
- Serio Bree... Mamy jeszcze dużo czasu do tego.
- Byśmy mieli to z głowy - przewróciłam oczami.
- Nie. Nie dziś. Nie jutro - oznajmił Harry.
~~~
Wróciliśmy do domu koło dwudziestej. Byłam strasznie zmęczona więc zjadłam, poszłam się przemyć i chwilę pogadałam z rodzicami.
- Dobranoc kochana - powiedział Harry.
- Dobr...ej nocy - i zapadłam w sen.
~MAGGIE~
Wyszłam z pokoju, aby zorganizować mini zebranie. Państwo Lorey siedzieli na kanapie więc im szybko powiedziałam co chcę zrobić. Poszłam do pokoju Bree i Harry'ego.
- Bree śpi? - spytałam. Skinął głową - Chodź musimy coś obgadać.
Wyszłam. Usiadłam na przeciwko państwa Lorey, a Harry zrobił to samo.
- Dobra. Co z urodzinami Bree? - spytałam.
- Wy znacie ją lepiej, a poza tym Harry ma plan - przyznała matka Bree.
- Jaki plan? - zapytałam.
- Śniadanie do łóżka, spacer, Bir-Hakeim i przy wieży Eiffla... oświadczyć się.
CO?! Jeju... Nie skupiłam się na reakcji reszty. Przeżyłam szok! Wiedziałam, że będą razem! Wiedziałam! Ja takie rzeczy po prostu wiem!
- Masz... pierścionek? - spytałam.
- Właśnie Maggie... Jedziemy do jubilera - odpowiedział.
Chryste...
~KOLEJNY DZIEŃ~BREE~
Obudziłam się. Czułam chłód więc Harry był obok mnie. Nie otwierałam oczu, ponieważ wiedzialam, że mój ukochany wie, że nie śpię.
- Dzień dobry - odparł.
- Cześć.
- Otworzysz swe wspaniałe oczka czy nie? - spytał.
Zrobiłam co chciał. Najpierw patrzyłam w sufit, lecz szybko przerzuciłam wzrok na Harry'ego - Usiądź.
Ponownie zrobiłam co chciałam i przede mną leżał talerz z naleśnikami oraz filiżanka z herbatą.
- Och, a co to za okazja? - zapytałam.
- Twoje urodziny.
- Hę?
- Wyprawiamy ci twoje osiemnaste urodziny, a raczej ja, bo spędzisz ten dzień ze mną.
- A co planujesz?
- Dowiesz się w swoim czasie.
Przewróciłam oczami, a Harry mnie pocałował.
~~~
- Gotowa? - usłyszałam głos Harry'ego zza łazienki.
- Za chwilę - odpowiedziałam.
- To twoje ,,za chwilę" trwa już piętnaście minut - westchnął.
Byłam gotowa już od jakiś dwóch minut, ale chciałam się zastanowić gdzie on mnie zabiera. Do Attyków na pewno nie... Po chwili namysłu postanowiłam wyjść. Harry się uśmiechnął, a ja to odwzajemniłam.
- To gdzie idziemy? - spytałam gdy już wyszliśmy z budynku.
- Zobaczysz mniej znane miejsca Paryża.
Zaciekawiła mnie pewna rzecz.
- Ile razy byłeś tutaj?
- Z dziesięć.
Ile ja bym dała, aby też tak podróżować!
- WoW.
Harry jak mówił tak zrobił. Zabrał mnie w wszystkie zakątki Paryża. Oczywiście byłam podjarana, że hej. Około godziny dziewiętnastej czterdzieści byliśmy pod restauracją.
- Na co masz ochotę? - spytał Harry gdy wręczono menu.
- Na rosół, ale tak poza tym to chyba wezmę... zupę cebulową.
Skinął głową.

Zjedliśmy i poszliśmy pod wieżę Eiffla. Była dokładnie 21:55 więc za pięć minut wieża będzie mieć mrugające światła na sobie. Przystanęliśmy sobie pare metrów przed nią i mój ukochany objął mnie w talii.
- Kocham cię - szepnęłam.
- Kocham cię - pocałował mnie w czubek głowy.
Zadzwonił mój telefon, a ja automatycznie poczułam gniew. Maggie. Odebrałam telefon i wyplątałam się z objęć wampira oraz odwróciłam się do niego plecami.
- Tak Maggie? - spytałam. Nie kryłam irytacji.
- Em wszystkiego najlepszego! Czy coś. Jak tam u was?
- Dziękuję. Właśnie stoimy pod wieżą, a co? - sprawdziłam godzinę, by nie przegapić świateł. 21:59.
- A wieeesz... Tak pytam. - zrobiła pauzę na chwilę - Spójrz za siebie i się rozłącz - kątem oka najpierw zauważyłam wieże, a później Harry'ego. Rozłączyłam się.
Harry właśnie uklęknął przędę mną, a ja się na niego gapiłam jak małe dziecko na nową zabawkę. W lewej ręce trzymał bukiet róż i nie jak zawsze różowych tylko pomarańczowe. Za to w prawej ręce trzymał... trzymał pierścionek. Nie był złoty ani srebrny coś pomiędzy, cały był oblepiony małymi brylancikami, na środku był jeden większy diamencik.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~.                             COŚ TAKIEGO

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Harry zapewnie zapytał mnie o rękę, ale nic wtedy nie słyszałam, ale wiedziałam o co mu chodzi więc powiedziałam ,,tak"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Harry zapewnie zapytał mnie o rękę, ale nic wtedy nie słyszałam, ale wiedziałam o co mu chodzi więc powiedziałam ,,tak".

Ps. Rozdział miał się pojawić później, ale Juliiaakkgduj mnie namówiła 🧡🌹 Jej książki są megasne!

( zawieszone ) Ewidentnie nie żyjesz | Tom 2 ( Chyba Nie Żyjesz )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz