~NIESPODZIANKA~

5 1 3
                                    

Harry zapewnie zapytał mnie o rękę, ale nic wtedy nie słyszałam, ale wiedziałam o co mu chodzi więc powiedziałam ,,tak".

Uśmiechnął się. Wstał i podszedł do mnie oraz pocałował - ja stałam jak kółek w szoku. Założył mi pierścionek, a ja dopiero w tedy wyszłam z szoku. Dotknęłam biżuterii i ledwo co doszło do mnie, że to się dzieje naprawdę. Spojrzałam na Harry'ego potem na pierścionek znowu na Harry'ego i tak jeszcze parę razy. O Boże! Mój ukochany mi się oświadczył! O Boże! Raczej powinnam coś powiedzieć, ale odebrało mi mowę.
- Wreszcie normalna reakcja - odpowiedział i się zaśmiał.
- To... jest według ciebie normalna... reakcja? - wyjąkałam.
- No może i nie. - ponownie mnie pocałował - To co teraz? Gdzie idziemy?
Idziemy?! Ja ledwo stoję.
- Ja ledwo stoję, a co dopiero iść.
- Mam cię ponieść? Tylko wiedz, że wszyscy się będą gapić.
- Myślę, że już wcześniej się gapili. - po chwili dodałam - Dobra pójdę.
Zrobiłam pierwszy krok i się nie przewróciłam. Zrobiłam kolejny oraz kojeny i poszłam prosto przed siebie trzymając się za ręce z Harry'm. Nie wierzę! Oświadczył mi się. Znamy się jakieś... dwadzieścia dni? Nie mam głowy do matmy, ale coś koło tego, a ja się zgodziłam! Nie chciałam psuć nastroju, ale też chciałam zapytać o Attyków... Nie. Nie będę. Może jutro.
~~~
Stanęłam przed wejściem do kamienicy moich rodziców. Bałam się.
- Oni wiedzą? - zapytałam.
- Tak. Czy ty się boisz? - już formował się na jego twarzy dumny uśmiech.
- Przecież nie ciebie! Tylko reakcji. Normalna rozsądna para nie mówi ,,tak" na oświadczyny po nie całym miesiącu znajomości!
- My nie jesteśmy normalną i jak widać rozsądną parą. Mam wejść pierwszy?
- Ni...Tak.
Weszliśmy po schodach i zobaczyłam drzwi do mieszkania rodziny Lorey. Harry jak do siebie otworzył drzwi i po chwili zaciągnął mnie do środka.
- Witamy - odparł. Boże... Boże... Boże!
- Bree, zapraszam do mnie - postanowiła Maggie. Nie wiem czy sama poszłam czy to Harry mnie popchnął, ale chyba to drugie. Szłam za Maggie do jej pokoju. Nawet się nie zorientowałam, że już jesteśmy dopóki Maggie coś nie powiedziała.
- No... Kochana! Gratuluję! Podoba się? - popytała.
Patrzyłam na nią po prostu patrzyłam. Otworzyłam usta, lecz żaden dźwięk się nie wydobył. Straciłam równowagę choć stałam oparta o komodę... Wtedy wróciłam do rzeczywistości.
- Co? Ach tak! Dziękuję? Co ma mi się podobać? - patrzyła na mnie z miną w stylu ,,chyba żartujesz" i po paru sekundach doszło do mnie, że chodzi jej o pierścionek - Pierścionek? Piękny!
Maggie coś mruknęła pod nosem co brzmiało jak ,,kurcze, miał rację".
- Jak było? Opowiadaj - rozkazała Maggie.
- Wiesz... cudownie. Jak zadzwoniłaś byłam na ciebie mocno wkurzona, ale później załapałam, że to był wasz plan. - opowiedziałam jej cały dzisiejszy dzień - I tak to jakoś było.
- Kurcze zazdroszczę.
~~~
Obudził mnie pewien sen... Spacerowałam przez las, który był pełen kolorów z Maggie. Dość długo szłyśmy gdy jakaś ciemna czarna postać wzięła ze sobą moją przyjaciółkę. Nie mogłam się ruszyć stałam w miejscu jak tylko Maggie zaczęła się oddalać las stał się ciemny i mroczny. Nie widziałam już tej postaci ani dziewczyny zaczęłam krzyczeć i nawoływać pomocy.
Obudziłam się z krzykiem i krzyczałam dopóki nie doszło do mnie, że to był sen.
- Jeju, co ci się śniło? - zapytał mnie Harry gdy już się opanowałam.
- Maggie. Już dziś. Nie. Nie chcę - odpowiedziałam paroma słowami.
- Wiem. Wiem kiedy będzie jechać na lotnisko - około siedemnastej.
- Która godzina?
- Jedenasta.
Ostatnie sześć godzin. Poczułam napływające łzy, lecz ich nie powstrzymałam. Dałam im wolność. Zamknęłam oczy. Poczułam chłód na całym ciele to znaczyło tylko jedno Harry mnie przytulał.
- No już. Cii... Zaufaj mi wszystko się ułoży.
- By...łeś u... wyroczni? Znów?
Odsunął się, a ja otworzyłam oczy. Skinął głową. Nie dał mi odpowiedzieć - pocałował mnie. Bardzo namiętnie co na jego nie było normalne, ale się rozkoszowałam tym tak jak długo mogłam. Gdy zabrakło mi tchu to ja zakończyłam pocałunek.
- Powiesz mi czego się dowiedziałeś? - po chwili namysłu sama sobie odpowiedziałam - Pewnie nie. Mam rację?
- W stu procentach.
Przewróciłam oczami. Wypłatałam się z objęć mojego n a r z e c z o n e g o i zeszłam z łóżka. W drodze do łazienki zaczepiła mnie mama.
- O hej kotku. Co tak krzyczałaś? - spytała.
- A sen... O której mamy wigilię?
- O piętnastej - kiwnęłam głową oraz poszłam do łazienki.
Wzięłam szczotkę do ręki, ale nie zaczęłam czesać włosów, a się jej zaczęłam przyglądać. Czy to dziwne? Zapewne tak. Już 24 grudzień. Jestem zaręczona z Harrym. Maggie już niedługo wyjeżdża. Nie mam żadnego planu, a ja zawsze jakiś mam! Ale nie teraz. Zaczęłam czesać włosy. Ani ja ani mój ukochany od czasu oświadczyn nie rozmawialiśmy o tym czy o ślubie. Jakoś nie specjalnie chciałam, ale gdyby zaczął rozmowę pewnie bym ją pociągnęła. Nie było tematu też o Attykach. Maggie. Muszę z nią spędzić ten dzień! Odłożyłam szczotkę i wyszłam. Szłam prosto do pokoju mojej przyjaciółki. Wparowałam do niej.
- Maggie dlaczego już dziś? - zapytałam płaczliwie.
- Rodzice, ale obiecuję, że jeszcze w tym roku się zobaczymy - uśmiechnęła się, ale ja wiedziałam, że to był sztuczny uśmiech. Podbiegłam do niej i ją przytuliłam.
- Kiedy? - zapytałam szeptem.
- Nie wiem. Jeszcze nie wiem. - westchnęła - Ale nie płacz. To będzie chwilowa rozłąka.
- Ale później znów wrócisz i tak będzie ciągle.
Chciała coś powiedzieć, ale najwidoczniej zrezygnowała.
~CZAS POSIŁKU WIGILIJNEGO~
- Harry jak myślisz mam założyć coś eleganckiego czy wygodnego? - spytałam szukając odpowiedniego ubrania.
- Wygodnego.
- No nie wiem.
- Pytasz się o coś ja odpowiadam, ale i tak postąpisz na swoim. To po co się pytasz?
Zignorowałam to. W końcu znalazłam dwie stylizacje. Wygodną czyli czerwony sweter i trochę za duże dżinsy oraz elegancką czyli bordową sukienkę. Pokazałam je Harry'emu.
- Która? - zapytałam.
- A posłuchasz mnie?
- Tak.
- Sweter i dżinsy.
- Dziękuję.
Schowałam sukienkę i już szłam w stronę wyjścia, ale zawróciłam w kierunku Harry'ego. Przytuliłam i pocałowałam. Teraz mogę iść się przebrać.
~~~
- Bree! Za chwilę jemy! - zawołała mnie mama.
- Jasne!
Ostatnie dwie godziny z Maggie... Wyszłam z pokoju i powędrowałam do stołu. Usiadłam po środku między Harrym i moją przyjaciółką.
Wszyscy zebrani rozmawiali prócz mnie. Ja tylko kiwałam głową albo krótko odpowiadałam. Śpiewaliśmy kolendy i jedliśmy typowo francuskie wigilijne dania. Ostatnie trzydzieści minut z Maggie.
- No dobra czas na prezenty! - oznajmił mój ojciec. Nie dażyłam go sympatią, ponieważ nigdy ze mną nie rozmawiał i ogólnie był chłodnym człowiekiem. Jako zachowanie nie temperaturę ciała oczywiście. Zdziwiło mnie, że w końcu coś powiedział.
Pod choinką stało równo dziesięć prezentów.
- To kto rozdaje? - spytała Maggie.
- Bree - stwierdził Harry.
- Co? Dlaczego ja? - oburzyłam się.
- Siedzisz jak mysz pod miotłą. Trochę pogadaj.
Przewróciłam oczami, ale poszłam w stronę choinki. Pierwszy prezent był dla mnie więc go odłożyłam obok potem był dla ojca i mamy. I kojene to: Harry, Maggie, Maggie, ja, Harry, mama, tata. Moja mama dostała nowe kosmetyki, a tata perfumy i razem dostali matchingowe piżamy. Moja przyjaciółka dostała kartę podarunkową do Sheina oraz produkty do włosów. Harry dostał list (ode mnie) i piżamę ( miałam z nim tak jak jak rodzice matching ). Ostatni prezent był dla mnie z książkami.
- Naprawdę dziękuję i bardzo miło spędziłam ten czas tutaj, ale niestety - popatrzyła na mnie Maggie - muszę już się zbierać.
Automatycznie uśmiech spadł mi z twarzy.
~HARRY~
Muszę przekonać rodziców. Muszę. Nie mogę tam zostać! - i właśnie o tym myślała Maggie przez ostatnie dni. Podziwiałem ją za to. Nie chciałem, aby Maggie wyjeżdżała tylko z jednego powodu. Chcę, żeby Bree była szczęśliwa.
Przypomniało mi się o liście więc go wyjąłem i przeczytałem.

Harry. Pewnie wiesz, że moje umiejętności do pisania listów itd. nie są najlepsze więc nie spodziewaj się niczego wow.
W sumie sama nie wiem czemu piszę list, a nie ci mówię. Ogólnie co z Attykami??? Dobrze wiesz, że chcę tam pójść i wiem, że grozi mi niebezpieczeństwo. NIE DENERWUJ SIĘ ⁠♡ Nie rozmawialiśmy na temat     zaręczyn ślubu itd. U mnie to wynika z skrępowania. Chyba pamiętasz jak zareagowałam na jedną róże lub na oświadczyny, a co dopiero ślub. Wesołych świąt?
   Kocham cię z całego serca. Bree⁠♡⁠⁠♡⁠⁠♡⁠

Zaśmiałem się i Bree spojrzała na mnie, a potem zorientowała się, że przeczytałem jej poezję.
- A kiedy chcesz tam pójść? - zapytałem.
- No wiesz...  Pierwszy stycznia.
To tydzień. Myślałem, że powie jutro.
- Dlaczego dopiero za tydzień?
- Tak rozpocznę nowy rok.
- A jeśli chodzi o drugą część listu to jak chcesz nie musimy o tym na razie rozmawiać i ja też cię kocham.
- Pięćdziesiąt euro - odparł kierowca.
Podałem mu pieniądze i wyszliśmy z samochodu.
- Mam lekkie deja vu - oznajmiła Bree.
~~~BREE~~~
Każdy kolejny dzień mijał tak samo. Sny, śniadanie, Paryż, obiad, czas z Harrym, kolacja, sny... Prócz jednego gdy w końcu była rozmowa na temat ślubu.
- Tak myślałam trochę... Jestem gotowa na rozmowę - stwierdziłam. Wiedziałam, że Harry zrozumie o co chodzi.
- Dobrze. To kiedy chcemy?
Jesienią - odpowiedziałam w myślach.
- No... Wiesz niby chcę jakoś niedługo. Ale no jesienią. Wiem, że to rok, ale ja kocham tą porę roku.
- Dobrze to w...?
- Październiku?
- To w październiku. - podszedł i mnie pocałował. Nie wiem co mu się ostatnio działo, ale każdy kolejny pocałunek jest zawsze namiętniejszy. To ja zawsze je przerywam, ale tylko dlatego, że mój organizm musi oddychać... - Kochanie chcesz się przejść?
- Tak.
Podczas spaceru wydało mi się że Harry gdzieś prowadzi. Zawsze idziemy bez celu, a teraz jakby właśnie gdzieś prowadził.
- Gdzie ty mnie prowadzisz? - zapytałam, a on się tylko uśmiechnął.
- Do mnie - usłyszałam znajomy głos.
Maggie... Odwróciłam się... I straciłam równowagę, a ona mnie złapała i przytuliła.
- Ale...Co? Jak? Ty... Tu? Jeju. Jak?! - nie umiałam skleić zdania.
- Przekonałam rodziców. Od teraz mieszkam tu! W Paryżu z tobą!
~MAGGIE~
- Mamo tato nie chcę zostawiać Bree. Strasznie spodobał mi się Paryż tam czuję, że żyje! I teoretycznie tam jestem pełnoletnia - oznajmiłam już w domu.
- Ale córciu... Dopiero wróciłaś - powiedział tata
- Za cztery dni bym mogła wyle...
- To leć - przerwała mi mama.
- Serio? Mogę?
- Serio? Może? - zapytał tata.
- Skoro chce.

( zawieszone ) Ewidentnie nie żyjesz | Tom 2 ( Chyba Nie Żyjesz )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz