IX: Nie wyjadę bez pożegnania

260 51 28
                                    

|Sebastian – teraźniejszość|

Dziwnie było stać przed Declanem jako jego wróg numer jeden, a nie sprzymierzeniec. To zdecydowana zmiana na gorsze i wiele bym dał, aby ten proces cofnąć. Jednak się nie dało, podobnie jak śmierci Hugo i Mony oraz naszej winy. Jako trzydziestolatek Declan tylko wzmocnił swoje nastoletnie cechy. Nadal był wybuchowy, zyskał na masie ciała przez regularne ćwiczenia, a wyostrzone rysy twarzy nadały mu groźnego wyglądu zupełnie jak u Huntera. Tylko różnica była dość oczywista. Hunter nie unosił ręki, Declan tak.

– Usiądź i się uspokój albo wyjdź – polecił mu ojciec.

– Nie usiądę – zaznaczył, cofając się parę kroków i nie spuszczał ze mnie ciężkiego spojrzenia.

– Dzięki ci za twój refleks, Sebastian – odetchnęła Imogen, gdy Hunter zajął moje miejsce, tym samym sadowiąc mnie na swoim. Naprzeciwko stojącego za Imogen Declana. Musiał być między nami, bo tego od siebie wymagał.

– Ciekawe, gdzie się go nauczył? – zakpił kuzyn.

Hunter westchnął, ale nic nie powiedział. Spojrzał za to na mnie z cieniem uśmiechu.

– No wiesz, musiałem się nauczyć sobie radzić z taką patologią, która startuje do kogoś z łapami, gdy się jej coś nie podoba – odparłem z ironią. Declan pochwycił moją aluzję, o czym świadczyło zaciśnięcie szczęk i przekorny uśmieszek.

– Gdzie byłeś, co? U tatulka?

– Możesz przestać? – spytała poirytowana Imogen, odwracając się do syna na krześle. – Może tobie się nie podoba jego obecność W NASZYM domu, ale MY chcemy się dowiedzieć o jego życiu przez te lata, więc zacznij się zachowywać z łaski swojej.

Declan spojrzał na mamę z czymś, co zakrawało na wrogość, ale tylko przez chwilę. Zaraz jego zmarszczki na twarzy się rozpłynęły, a on przybrał neutralny, wręcz znudzony, wyraz twarzy. Wydoroślał. Już nie miał powodów do atakowania własnych rodziców, samemu pojmując ciężar odpowiedzialności za swoje dzieci. Obaj go pojęliśmy.

Ciocia powróciła do poprzedniej pozycji, obejmując kubek palcami. Posłała mi ciepły uśmiech zachęcający do zwierzeń.

– Ojciec się z tobą kontaktował? – podjąłem temat, kierując swoje pytanie do wuja. Zdawał się zaskoczony tym wątkiem, ale zaraz pokręcił przecząco głową. – W takim razie przynoszę wieści, że masz bratanicę.

– Co?

– Ojciec dorobił się dziecka parę lat temu z nową partnerką – dopowiedziałem, biorąc łyka swojej kawy. Badałem ich reakcję.

– Więc jednak, co? – zaśmiał się Declan, przybierając pozycję obronną. – Skontaktowałeś się z tym śmieciem i samemu się nim stałeś.

– Nie, dla twojej wiadomości. Ostatni raz rozmawiałem z ojcem czternaście lat temu w obecności twojego ojca.

– Obserwujesz go – domyśliła się ciocia. – Tak jak nas. – Skinąłem jej głową.

– To znaczy, że masz jego adres? – ucieszył się wuj. Patrzyłem na niego chwilę w milczeniu.

– Wiesz, że nie mogę. Nie chciałbym, aby ktoś wsypał mój przed moją własną decyzją o powrocie, a Jordan dał jasno znać, że lepiej ci będzie bez niego. Przykro mi, nie po to mam jego dane.

– Rozumiem... – przyjął Hunter, zwieszając nieco głowę.

– Czyli twoi rodzice się rozwiedli. Mama się z tobą kontaktowała? – zaciekawiła się Imogen.

Basta//mxm//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz