XXXVII: Rok dziewiąty

228 53 19
                                    

|Kurt – teraźniejszość|

Mieszkanie z Sebastianem dawało mi dużo nowych doświadczeń. Niby byłem wujkiem już wcześniej dla dzieci siostry i Declana, ale z Sherry było inaczej. Jeśli mi i Sebastianowi by się udało, to stałbym się dla niej rodzicem. Poniekąd. Pierwsze dni więc odkrywałem nie tylko teren mieszkalny, ale także psychicznych domowników. Dostrzegałem niuanse, których nie dostrzegłbym jako osoba odwiedzająca. Hannah była rannym ptaszkiem jak ja. Sherry zależało od motywacji. Sebastian od tego, czy idzie do pracy, czy nie. Jeśli nie, spał naprawdę długo. Hannah kładła się jako ostatnia, lubiąc oglądać późną porą jakieś filmy w kablówce. No i Howard. Howard lubił wpadać bez zapowiedzi i denerwować Sebastiana na zwolnieniu. Był mądrym facetem po czterdziestce z bujnym wąsem, którego lubił poprawiać, znacznie mniej miał brody. Nie szło odczuć nietolerancji, która czasem w rozmowie niby wyskakiwała niewiadomo skąd. To znaczy, wiadomo. Tak jak Sebastian nazywał go alkoholikiem, tak Howard nazywał go pedziem. Nie brałem ich słów do siebie, bo to ich sposób przyjaźni, a mi nic było do niego. Howard nigdy personalnie nie zwrócił się do mnie obraźliwie.

Otaczało mnie dwóch policjantów plus pies, który także został przeszkolony do służby. Rozumiałem, dlaczego Sebastianowi pasowała ta lokalizacja. Nie mógł sobie lepszej dla córki wynaleźć.

Mniej bezpiecznie czułem się z tym, co spoczywało głównie pod kluczem w naszej sypialni. Gdy Sebastian zaprosił mnie do pokoju i otworzył ją, niemal dostałem zawału. Tak po prostu wyjął zabezpieczony pistolet, wysunął z niego magazynek i udowodnił, że jest załadowany do pełna. Polecał go nie ruszać, bo to on ma pozwolenie na posiadanie broni i trzyma ją tylko na czarną godzinę. Ostrzegał, że nosi ją przeważnie przy sobie w kaburze na plecach pod ubraniem, rzadziej za paskiem od spodni.

– Będąc z tobą szczery, Kurt, posiadałem ją przy sobie, gdy u ciebie spałem. U twoich rodziców w sensie.

– Słucham?! – zszokowałem się, aż usiadłem na łóżku.

– Schowałem ją pod poduszkę, dlatego zależało mi, żebyś ty pierwszy rano załatwił łazienkę. Dbam o nią i zawsze pamiętam, żeby była zabezpieczona.

– A Sherry...

– Ona o niej wie – powiedział spokojnie, a moje usta się rozchyliły. – Wie od dawna. Ma absolutny zakaz jej dotykania. Szanuje go. Zdaje sobie sprawę z krzywdy, jaką może wyrządzić. Rozumie też powód jej istnienia. Nikt w tym domu jej nie tknie, bo wszystkim ufam. Jeśli zniknie, dowiem się, że zabrał ją ktoś niepowołany.

Od tamtej pory dostrzegałem ją za każdym razem na plecach chłopaka. Ubierał bluzy, żeby ją zakryć lub narzucał kurtkę na bluzkę, żeby za bardzo się nie wybrzuszała. To oczywiście nie sprawiało, że się go bardziej obawiałem, jednak zacząłem zadawać sobie podstawowe pytanie: po co? Przecież był policjantem i nosił broń służbową. Co go nakłoniło do zyskania pozwolenia na prywatną? Jeszcze tyle tajemnic miał przede mną, a od kiedy z nim zamieszkałem, uwypuklały się. Rodziły pytania.

– Wy... pokłóciliście się? – spytała Hannah, patrząc na nas niepewnie.

Siedziała przy stole wraz z Sherry, bo zaraz miała ją odprowadzić do szkoły. Ja stałem przy blacie w kuchni, mając na nim laptopa i załatwiając ostatnie maile przed pracą. Sebastian natomiast znajdował się po drugiej stronie kuchni bliżej lodówki i opierał się tyłem o szafkę. Spożywał swoją pierwszą kawę w spokoju.

– Nie, dlaczego? – dziwiłem się.

– Zachowujecie taki dystans. Nawet się do siebie nie odzywacie.

– A... tak, w sumie to może wyglądać dziwne z boku – przyznałem, przypominając sobie przeszłość. – Nauczeni jesteśmy ciszy. Nie rozmawiamy bez potrzeby. Jeśli chcemy zacząć temat, zaczynamy. Jeśli nie, możemy godzinami siedzieć obok bez rozmów. Nie martw się tym.

Basta//mxm//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz