Przygody napastowanej framugi

12 6 0
                                    

"Przygody napastowanej framugi"

      Framuga, w swoim domu, mieszkała między sypialnią małej dziewczynki a korytarzem. Miała ogląd na całe jej życie, od narodzin i różowego pokoju wypełnionego pluszakami aż do teraz, pokoju pełnego plakatów różnorakich kapel, idoli, ubrań walających się po ziemi i godzin spędzonych przed lustrem. Nie ma śladu po pluszowych słonikach, zostały szminki, kolorowa bielizna i lakier do włosów. Ten proces dorastania dziewczynki bardzo smucił Framugę, która lubiła przyglądać się jej zabawą.

      Tak dużo się zmieniło, gdy dziewczynka stała się nastolatką, już nie sprawdza swojego wzrostu opierając swoje plecy o nią, nie odbija na niej już swoich rączek umazanych w farbie. Framuga została zapomniana, nie była już powiernikiem jej tajemnic, była niczym innym jak najzwyklejszą framugą, na której od czasu do czasu opierała się dając jej namiastkę ciepła.  

      Czas mijał, nastolatka teraz stała się kobietą co oznaczało, że zaczęła swoje życie uczuciowe, niezliczona ilość chłopaków (nie można ich było nazwać inaczej, były to pisklaki udające koguty) przewijała się przez jej pokój. Niezliczoną ilość razy była świadkiem ich miłosnych uniesień, sprawiając, że chciała odwrócić wzrok zarumieniona i zawstydzona przez akt miłosny rozgrywający się w jej obecności, jednak to nie było najgorsze. Wiele z tych uniesień odbywało się już od samego progu jej pokoju. Kobieta opierała się o nią pozwalając by dłoń chłopaka spoczywała na framudze, pełne pasji pocałunki, ich ciała ocierające się o nią, głośne i gorące oddechy. 
     Framuga czuła się osaczona i zdegustowana. Nie chciała w tym uczestniczyć, było to dla niej za dużo. Chciała uciec, zamknąć się w sobie i już nigdy więcej nie być częścią tych uniesień. Lecz działo to się raz za razem przez kolejne dni, miesiące, lata ...

     Z każdym takim dniem jej gniew rósł wobec kobiety, Framuga obwiniała ją za swoje nieszczęście, szepty z tyłu jej myśli stawały się coraz bardziej natrętne. "Ona cię nie szanuję, zrób to, zrób to!". Napastowana Framuga coraz bardziej chciała wsiąść swój los w swoje drewno i pokazać światu, że ona też ma uczucia. Że to co robią, nie jest odpowiednie w stosunku do niej.

    Głos był coraz głośniejszy z każdym dniem, z każdą godziną, z każdym kolejnym miłosnym uniesieniem. Tlił się coraz mocniej w niej jak melodia piekieł. Wołała ją! Framuga wahała się, czy dać jej wyjść na światło dzienne, tym dziwnym uczuciom i złości. By dać się temu dziwnemu głosowi otulić i oddać. W ciepło tej melodii, która jednocześnie była tak ciemna i przerażająca.

      Inne framugi w domu przyglądały się jej z współczuciem, najstarsza z nich, w nocy, kiedy kobieta była poza domem u kolejnego pisklaka, zaczęła do niej szeptać. Podsycała w niej ogień by zapłonął blaskiem, by zatraciła się w głosie i złości. Oddała się tej melodii piekieł. Namawiała ją, aby powstała i pokazała kobiecie jak krzywdzące są jej działania i jak zażenowana jest jej nieprawym zachowaniom.
      Framuga przez całą noc myślała o słowach swojego mentora, mogła zatracić się w głosie i pokazać jak jej gniew, który rozwinął się przez lata upokorzeń i napastowania jakiego doświadczyła. W końcu, po wielu przemyśleniach, zdała sobie sprawę, że tak być dalej nie może. Nie zniesie tego więcej! Dlatego skupiła się na głosie. Z początku cichy glos jak mały płomień nagle rozniecił się jako wielki pożar w jej sercu. Nie było już powrotu. Melodia wypełniała jej drewno aż po same drzazgi.
       Gdy tylko otwarła swój umysł na ten głos, poczuła, że nie jest sama, obok niej pojawiały się pnącza, zaczynały otaczać jej drewniane ciało, długie zielone łodygi wbijały się w jej drewniany szkielet, czuła palący ból, kiedy kolce wyrastające na pnączach ocierające się o drewno bardziej i bardziej nadłamując jej idealnie gładką powierzchnię. Czuła żar tlący się z nich, tak jak ten, który wpływał w nią i zatapiał w ogniu i melodii. Jednak po chwili ból ustał, a na pnączach zakwitły kwiaty. Piękne fioletowe róże. Te odwróciły swoje główki w jej strony i ukłonili się delikatnie. Jesteśmy przyjaciółmi, nie boj się nas, zaszczebiotały kwiaty.            Framuga długo z nimi rozmawiała, to one były tym głosem, tym ogniem i melodią palącą jej dusze. Kwiaty i pnącza były symbolem żalu i smutku Framugi. Jej najlepszymi przyjaciółmi.

Szuflada światówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz