Rozdział 5

141 20 44
                                    

Wracali do akademika w milczeniu. Yoongi prawie zasypiał na stojąco. Dawno tak długo nie zabawili na imprezie. Świat mu lekko wirował, a w żołądku buzowały kwasy. Sytuacje z imprezy przemykały mu przed oczami, jak na przewijanym filmie. Raz wirował w tańcu, potem obściskiwał z Jiminem, albo widział roześmianą twarz Tae. 

Chłopak wydawał się naprawdę szczęśliwy, a Renjun wspaniały. Ładnie razem wyglądali.

Nie dawał mu spokoju fakt, że Tae nie chciał zatańczyć. Nie mieściło mu się to w głowie. Nie wiedział, czemu go to aż tak dotknęło. Mógł sobie wymyślać różne scenariusze, ale nie taki, gdzie Kim porzuca, albo ukrywa coś, co kochał. Dlaczego? To nie było w jego stylu.

Gdy Jimin zamknął drzwi do ich wspólnej sypialni, napięcie z całego wieczoru się podwoiło. Podszedł do swojego chłopaka i chwycił jego twarz w dłonie. Zaczął całować.

Park przez chwilę zamarł, a potem poddał się mu, dając się rzucić na łóżko. Zaborczy dotyk działał na niego i kilka razy westchnął, obezwładniony otrzymywaną namiętnością. Ich koszule już były rozpięte, a dłonie wędrowały po nagiej skórze. Jimin nie był przyzwyczajony do takiego tempa i spontaniczności, ale pozwolił mu na to, dając całkowicie się rozebrać. Oddał w jego ręce.

Napięcie siedziało w nim i uwierało, wciąż wywołując niespokojne fale. Skąd to się brało? Dotykał, ocierał się i całował, robiąc to w jakimś amoku. Szybko i chaotycznie. Chciał to już z siebie zrzucić i zaznać ukojenia. Drugie ramiona mu to dawały, a gorące ciało przyjęło znacznie szybciej, niż zwykle.

Kochali się intensywnie i krótko, jęcząc sobie w szyje. Jimin był pierwszy, a on zaraz po nim. Dopiero gdy doszedł, zdał sobie sprawę, że nawet nie pomyślał o prezerwatywie. Nigdy tego bez niej nie robili. Właściwie... to był pierwszy TAKI seks. Gdzie po prostu... wszystko było dla niego czystym pragnieniem. 

Wycofał się powoli, nie wiedząc, co zastanie na drugiej twarzy. Jimin był cały spocony. Włosy lepiły mu się do czoła, usta były spuchnięte od pocałunków, a policzki zabarwiły na odcień szkarłatu. Oczy błyszczały w gorączce. Był piękny. Na szczęście nie sprawiał wrażenia skrzywdzonego. Delikatnie się uśmiechnął, co go uspokoiło. Kookie zszedł z niego i położył obok z myślą, że partner po prostu się do niego przysunie i zaśnie w jego objęciach, ale miał inny zamiar.

- Jungkookie?

Ich oczy się spotkały. Powodów poczuł ucisk w żołądku. 

- Wszystko dobrze? - zapytał, wyczuwając napięcie.

- Ty mi powiedz - Jimin poprawił się i podparł na łokciu. Jego fryzura była uosobieniem chaosu i dodawała mu uroczości - Zwykle... taki nie jesteś.

Wiedział, co ma na myśli. Nie dobierał się do niego w miejscach publicznych. Nawet w domu był łagodny i czuły, reagując bardziej na zaczepki Jimina, niż sam będąc inicjatorem. Odpowiedź mu się nasuwała, ale zepchnął ją szybko, nie dając jej prawa głosu. Nie godził się z nią.

- Miałem na ciebie ochotę... To źle? - wyszeptał, wcale nie kłamiąc.

- To... - Park przełknął ślinę, wyraźnie rozpalony jego słowami - zdecydowanie nie źle, tylko... - odchrząknął -  Trochę mnie zaskoczyłeś. Szczególnie na parkiecie.

- Przepraszam. Czasami mi ciężko, że tego nie okazujemy. Poniosło mnie.

Nawet nie skłamał. Ciążyło mu to. Jimin pogłaskał go po policzku, mając winę w oczach.

- To ja przepraszam. Może z czasem...

Pocałował go w dłoń i pokręcił głową. Uciekł wzrokiem, czując wstyd.

W rytmie twoich uczuć [Jikook, Taekook] cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz