„Masaru Mononobe" – wpisałem do przeglądarki internetowej. Pierwsze co mi się pokazało, to Wikipedia. Krótki artykuł na temat tego, kiedy się urodziłem i kim jest mój ojciec oraz zdjęcie. Nie mogłem się powstrzymać, otworzyłem je. Dostrzegłem swoje piękne, czyste, szmaragdowe tęczówki, które spoglądały na mnie z ekranu. Tęskniłem za nimi. Może nie były „jak oaza", ale wciąż o niebo lepsze niż te, przez które obecnie obserwowałem świat. I zdrowe! Żadnych okularów. Żadnych piegów. Chodząca doskonałość.
Kontynuowałem poszukiwania. Natrafiałem na kolejne i kolejne artykuły na temat mojego kraju oraz aktualnego cesarza, ale nic na mój temat. Ani o moim życiu, ani o mojej śmierci. Szybko doszedłem do wniosku, że korzystając z tutejszej przeglądarki, nie jestem w stanie się niczego dowiedzieć – my korzystaliśmy nie z Google, a ze Sleipnir.
Niestety, nie miałem już czasu na dalsze myszkowanie w sieci, ponieważ Corin wróciła, tym razem odzywając się do mnie już od progu.
– Czego szukasz? – zagaiła.
– Niczego istotnego – odpowiedziałem, zamykając wszystkie włączone przeze mnie karty.
Nie podejrzewałem dziewczyny o to, że będzie sprawdzać historię przeglądania, a nawet jeśli, to jakie to miało znaczenie? Od początku przedstawiałem się jako Masaru Mononobe, więc nie powinno jej dziwić, że sprawdzam informacje na ten temat. Pewnie uznała, że przed wypadkiem zobaczyłem to imię i nazwisko w telefonie, gazecie czy gdziekolwiek, a to wryło mi się w pamięć – dlatego ani razu nie zapytała o szczegóły. Taka wersja wydarzeń byłaby wysoce prawdopodobna... gdyby nie fakt, że jakimś magicznym sposobem utknąłem w ciele innego człowieka. Wiedziałem, kim jestem i że to nie są urojenia.
No właśnie, o magii zamieniającej dusze również powinienem poczytać, ale to mogłoby się wydać podejrzane, więc postanowiłem poczekać, aż dziewczyna opuści jutro mieszkanie i zostawi mnie samego. Wówczas będę miał wiele godzin na przeszukiwanie sieci. Tylko czy ktoś już kiedyś przeżył coś takiego, skoro nigdy o tym nie słyszałem?
– Posiedź sobie jeszcze, ja się kładę. – Cornelia stanęła za mną.
Poczułem, jak opiera swoją brodę o czubek mojej głowy, ale w taki sposób, by nie sprawiać mi tym bólu. Następnie przesunęła się trochę, trafiając nosem pomiędzy kosmyki, jakby napawała się przez chwilę moim zapachem. A potem zrobiła coś jeszcze, czego już zupełnie się nie spodziewałem. Zostawiła mi krótkiego buziaka między włosami.
Zamrugałem zaskoczony. Wpatrywałem się w pulpit komputera stojącego przede mną i nie wiedząc, co powinienem zrobić. Tym bardziej że na tym się nie skończyło.
– Kocham cię, wiesz? Cieszę się, że nic ci się poważnego nie stało. – Te słowa już zupełnie wyprowadziły mnie w pole.
Do teraz byłem przekonany, że Mike był idiotą ślepym na uczucia kogoś, kto był tak blisko niego, ale teraz? Ona wprost powiedziała, że mnie... go kocha! Tego nie dało się nie zauważyć! Nic nie rozumiałem.
Obróciłem się w ku niej, obserwując, jak dziewczyna wsuwa się do pościeli i obraca plecami do mnie. Przez chwilę wpatrywałem się w nieruchome ciało, które z każdą minutą wyglądało coraz to spokojniej, gdy przemęczona dniem Cornelia zasnęła, jak tylko ułożyła głowę na poduszce.
Gdy byłem pewien, że Corin odleciała już daleko w krainę nocnych marzeń, odwróciłem się ponownie w stronę laptopa. Tym razem moją uwagę przykuło coś jeszcze. Folder o nazwie „piosenki Mike'a". Z zaciekawieniem zajrzałem do środka. Od razu w oczy rzuciły mi się dwa tytuły: „Próbując cię nie kochać" oraz „Jesteś moim lekarstwem". Te dwie melodie słyszałem, ale było tego znacznie więcej: „Piszę do twojego serca", „Postaw na mnie" czy „Kochanie ciebie to przegrana gra". Było też kilka innych utworów, ale ilość piosenek o niespełnionej miłości była wręcz zatrważająca.

CZYTASZ
Come back home [SZUKA WYDAWCY]
RomansMasaru, przyszły cesarz niewielkiego, azjatyckiego państwa, budzi się po wypadku w miejscu, którego nie zna. Choć niebawem ma przejąć władzę, nikt nie traktuje go z należytym szacunkiem, a napotkani ludzie nazywają chłopaka imieniem, które nie należ...