Rozdział trzeci-Chodzący kłopot

18 0 0
                                    

Rano obudziło mnie pukanie do drzwi

-Sprawdzam czy już wstałaś- wytłumaczył kamerdyner gdy wszedł do pomieszczenia - Za godzinę jedziesz z Haydenem do szkoły, zgodnie z życzeniem pani Tremblay- oznajmił po czym z wahaniem zastanowił się chyba nad czym-Reszta rodzeństwa pojedzie wcześniej ponieważ muszą stawić się u pani Fernandez, Hugo zostanie wprowadzony po waszym wyjściu.

Kiwnęłam głową w momencie gdy opuszczał mój pokój, więc na szczęście nie widział jak moja twarz wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia

Znaczy to nie taki że jestem nie wdzięczna czy coś, po prostu... To jest ciężkie. Jest ich Siódemka a ja poznałam przez trzy dni tylko jednego, Rhysand zdradził mi że to i tak jest cudem. Bo znając ich i ich osobowości oraz charaktery może być ciężko. Zwłaszcza że do tej pory żadko przebywali w domu.

I tak było szkoda że nie posłuchałam rady i nie uciekam puki mogłam, może przynajmniej nie skończyła bym tu gdzie jestem

Wstałam z łóżka i podeszłam do śpiącego na kocu psa i poklepałam go główce.

Weszłam do łazienki i przemykam twarz zimna wodą na rozbudzenie po czym spojrzałam w lustro i o mało nie dostałam zawału widząc swoje odbicie. Wyglądam strasznie ale to już chyba normalne.

Bladsza niż zwykle, cienie pod oczami.
Moje piegi było zdecydowanie bardziej widać.

Przebrałam się w mundurek, który składał się z czarnej bluzki na długi rękaw, spódnicy w czarno-granatową kratę która swoją drogą moim zdaniem jest za krótka mimo że idealnie leży i granatowej marynarki, a tak że czarnych rajstop na zimniejszą pogodę i podkolanówek na cieplejszą.

Bynajmniej tak były opisane karteczkami

Okay....

Zaczesałam rude włosy na jedną stronę pozostawiając je rozpuszczone. Nie malowałam twarzy oprócz rzęs które wytuszowałam. Moje piegi robiły robotę więc więcej obecnie nie było potrzebne

Wrzuciłam tableta i książkę do torebki, dorzucając do niej ładowarkę i szczotkę 

Złapałam za nowy telefon i założyłam czarne czółenka na słupku które według karteczki zostały specjalnie zakupione do pary z mundurkiem.

Średnio w to wierzyłam ale nie wybrzydzałam.

Wyszłam na korytarz zamykając drzwi za sobą i skierowałam się na schody. Cisza w tym domu była zadziwiająca. Jedynie moje buty robiły tu jakikolwiek hałas.

-Oo już zeszłaś -Aliana uśmiechnęła się do mnie promiennie- Zaraz podam ci śniadanie.-skinęłam głową

Oprócz mnie w jadalni do której weszłam znajdowała się jeszcze jedna osoba, zgadywałam że był to Hayden.

Kamerdyner powiedział że jest on tutaj najstarszy. Spojrzał na mnie a jego oczy przeszyły mnie tak bardzo że zapomniałam jak się mówi, chodzi czy oddycha.

-Dzień dobry -odchrząknęłam i przywitałam  się

Spojrzał na mnie ponownie jednak nic nie powiedział, nie uśmiechnął się, nic. Po prostu patrzył. Uniósł brwi i zmierzył mnie oceniającym spojrzeniem od góry do dołu

Akurat do jadali wróciła Aliana, widziałam jej pytający wzrok ale ja sama nie wiedziałam o co chodzi

-Jest ruda -odezwał się w końcu, ale nie było to skierowane do mnie a do naszej kucharki

-Bardzo piękny kolor -odparła zmieszana, wiedziałam że jej też łatwo nie było, postawiła przede mną miskę z płatkami kiedy zajęłam swoje miejsce

Dzień w którym deszcz krzyknął Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz