Rodział drugi-Byłam oryginalna

25 2 0
                                    

W nocy nie zmrużyłam oka, dalej leżałam wpatrzona w budynki wieżowców znajdujących się za oknem.

Jakby to było gdybym teraz siedziała w domu z rodzeństwem, z rodzicami...

Co by było gdyby ten wypadek się nie zdarzył ? Przeżyła bym imprezę którą zaplanowałam a później? Za dwa miesiące święta. A teraz ? Teraz zostałam sama jak palec

Moje myśli zostały zakłócone przez pukanie do drzwi.

Chwilę po tym do pokoju wszedł Rhysand.

-Dzień dobry, sprawdzam tylko czy wstałaś

-Praktycznie w ogóle nie spałam -mruknęłam pod nosem ale chyba mnie nie usłyszał

To dobrze

-Państwa Tremblay nie będzie dzisiaj w domu, za tem pani Aliana pyta czy chcesz cos Millie konkretnego na obiad ?

-Nie, zdam się na panią Aliane-powiedziałam

Kiwnął głową

-Dostałem polecenie od pani Maggie, żeby pojechać z tobą na zakupy żebyś wybrała sobie coś co lubisz i coś wygodnego, oraz laptopa i telefon.

-Mogę mieć 30 minut ? I będę gotowa

-Oczywiście-odpowiedział i już miał wychodzić ale spojrzał jeszcze na mnie -Ubierz się cieplej bo jest ziemno, kupimy ci kurtkę odrazu w sklepie. Bo na wieszakach były tylko ciuchy na cieplejszą pogodę.

Kiwnęłam głową po czym kamerdyner opuścił moją sypialnie.

Westchnęłam głośno rzucając się na łóżko, przytłoczona tym wszystkim a zarazem zmęczona.

Najchętniej położyła bym się do łóżka i nie wstawała.

Jednak takiej opcji nie przewidywano na obecny moment, dlatego podniosłam się do siadu i pociągnęłam walizkę na łóżko.

Wyciągnęłam z niej jeansy i czarną bluzę.
Złapałam za adidasy i ruszyłam do łazienki.

Przepłukałam twarz zimną wodą i umyłam zęby. Nałożyłam zwykły krem nawilżający i złapałam za szczotkę, dzięki której rozczesałam to siano znajdujące się na mojej głowie.

Ja uwielbiam swoje włosy mimo że nie jedno krotnie byłam przez nie wyzywana, to uwielbiałam to że nie byłam taka jak wszyscy inni.

Byłam sobą, byłam oryginalna.

Kiedyś bardzo ich nie nawidziłam, chciałam je zafarbować bo uważałam się za dziwadło. Jednak z czasem je pokochałam i zaakceptowałam siebie.

Pozostawiłam je rozpuszczone, zgarnęłam buty które ubrałam i zeszłam na dół.

-Zrobiłam panience na śniadanie owsiankę z owocami-pani Aliana spojrzała na mnie kiedy przekroczyłam próg kuchni- Rhys powiadomił mnie że ma panienka uczulenie na orzechy, banany i truskawki, prawda? Pominęłam coś ? -spytała

-Jeszcze Pomarańcze, ale reszta się zgadza-uśmiechnęłam się miło i usiadłam na stołku.

Kuchnia była bardzo duża, wszędzie rozciągały się blaty a pomiędzy nimi stała kuchenka i lodówka. Natomiast na środku stał duży stół barowy ze stołkami i szufladami wciśniętymi gdzie się dało. Kuchnia pozostała w odcieniach szarości, bieli i czerni. Tak chłodno.

-Mogła by mi pani mówić Millie ? Czuję się dziwnie gdy ktoś mówi do mnie panienko-odebrałam od niej miskę z owsianką i wybranymi owocami na które nie miałam uczulenia.

-Oczywiście, ale pod warunkiem że ty będziesz mi mówić Aliana. -mrugnęła do mnie okiem, przystałam na tą propozycję i zabrałam się za jedzenie

Dzień w którym deszcz krzyknął Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz