— Aurélie, wstawaj, jest już siódma!
Tym okrzykiem Flyy rozpoczęła dzień zarówno swój, jak i samej Aurélie. Dziewczyna otworzyła oczy i obdarzyła kwami morderczym spojrzeniem.
— Jak mi się będziesz codziennie tak drzeć do ucha, to będę się zrzekać miraculum na noc — obiecała jej. — A poza tym co tak wcześnie mnie budzisz? Do szkoły mam dopiero na dziewiątą... Mogłabym spać jeszcze pół godziny.
— Szkoda takiego pięknego dnia!
— Czasem naprawdę się zastanawiam, czy nie zmówiliście się z Lucienem przeciwko mnie.
— Przeciwko? Nie... Wiesz, ile korzyści ma wstawanie wcześnie rano?
— Zmęczenie na resztę dnia?
— Oj, nie marudź tyle, tylko wstawaj! Będziesz mogła sobie zrobić dobre śniadanko, zjeść je na spokojnie...
— Wiesz, co się działo, kiedy ostatnio robiłam sobie śniadanie? Straszne rzeczy...
Aurélie uznała jednak, że nie będzie opowiadać po raz kolejny tej historii ani dalej kłócić się z Flyy, toteż wstała i nieustannie ziewając, poszła do łazienki, a potem do kuchni. Tak jak w ciągu ostatnich paru dni, uderzyła ją tam obecność aż trzech osób. Nadal nie umiała się przyzwyczaić do powrotu matki i w ogóle do tego, że rzeczywiście mogła być we własnej kuchni, a nie tylko w tej żałosnej celi u Odnowicieli.
— Dzień dobry — przywitała ją radośnie Coline.
— Dzieeeń dooobry — odmruknęła Aurélie, znowu przy tym ziewając.
— Ugotowałam kiełbaski, chcesz trochę?
— Niech będzie...
Matka nałożyła jej na talerz z pięć kiełbasek, a Aurélie od razu zrozumiała, że nie da rady zjeść tego wszystkiego. Niemniej było to miłe, że w ogóle pomyślano, by jej coś zrobić. Zabrała się do kiełbasek, choć bez szczególnego apetytu. W miarę, jak jadła, również się rozbudzała i dopiero teraz w pełni docierało do niej to, iż dzisiaj było rozpoczęcie roku szkolnego. Kolejnego, który musiała spędzić w starej szkole. Przez ostatnie dni nieraz zastanawiała się, czy to w ogóle miało jakiś sens... Czy po tym kolejnym roku naprawdę opłacało się jej pójść do liceum, stracić tyle lat?
Oczywiście, zawsze wyobrażała sobie siebie, kończącą szkołę, a potem na studiach, aż do momentu osiągnięcia sukcesu i pójścia w ślady ojca. Nie bardzo miała pojęcie, co innego poza chemią mogłaby robić. Tylko że przez to wszystko ów moment coraz bardziej się opóźniał... Czy naprawdę chciała spędzić nad tym tyle czasu?
No nic... Miała jeszcze cały rok, by zastanowić się nad tym, co chciała robić. A tymczasem chyba najlepiej będzie, jeśli przyłoży się do nauki, tak jak wcześniej. Oby tylko w tym czasie wszystko się nie rozpadło...
Do jej świadomości ledwo przebił się dźwięk powiadomienia z telefonu. Aurélie wzięła go do ręki i zobaczyła, że to Alexandre do niej napisał.
„W przyszłym tygodniu wracam do Paryża".
Aurélie uśmiechnęła się. Czyli jednak nie będzie musiała czekać miesiąc! Jedynie tydzień... Tydzień to w porównaniu do całego miesiąca było niewiele. A poza tym mogła się założyć, że gdy wpadnie w wir szkolnego życia, minie jej on niemal jak jeden dzień.
„Nie umiem się doczekać" — odpisała.
O tak, to była jedna dobra wiadomość. Zła była taka, że zanim się obejrzała, śniadanie zniknęło z jej talerza (a jednak zjadła wszystkie kiełbaski!), a to oznaczało, że musiała się zacząć powoli szykować do szkoły. Co prawda przez Flyy miała więcej czasu, ale jednak im więcej czasu miała, w tym szybszym tempie upływał. A poza tym przeszło jej przez myśl, że skoro będzie mieć chwilkę, będzie mogła jeszcze wstąpić po coś słodkiego do Sucreceurów.
CZYTASZ
Sięgając po szczęście
FanfictionWojna się skończyła, ale dla Aurélie to jeszcze nie koniec problemów. Powrót do normalnego życia po półrocznej niewoli u Odnowicieli okazuje się dla niej niemałym wyzwaniem. Zwłaszcza, że nie wszystko jest już tak, jak dawniej. Próba odbudowania sta...