Rozdział 2

6 0 0
                                    

Rano następnego dnia powróciliśmy do szarej rzeczywistości. Szkoły,nauki i bycia idealną córką. Wciąż wspominałam wczorajszy wypad na piknik który się okazał niezapomnianą przygodą. Chciałam jeszcze raz tam powrócić,przeżyć to jeszcze raz na nowo. Miałam nadzieję że jeszcze spotkam tych ludzi. Z Holy się mega dobrze gadało,znalazłyśmy ze sobą wspólny język. Ona coś opowiedziała o sobie i ja. Każda z nas się na jakiś sposób otworzyła. Isaac był dość wkurzający ale dało się z nim pogadać. Jak trzeba było zawsze ruszyl na pomoc. Nathaniel był taki jak Isaac tylko trochę mniej wkurzający. Olivia była spokojną dziewczyną z małego miasta. Wszyscy ci ludzie którzy tam byli,poprostu byli inni i wyjątkowi na swój sposób.
Miałam zaplanowany na dzisiejszy dzień sprawdzian z angielskiego plus kartkówka z polskiego. Po lekcjach jeszcze musiałam iść po rzeczy na plakat konkursowy z plastyki. Nie chciałam w nim brać udziału. Ale muszę być przecież ,,idealną" córką ojca.
Pomyślałam że muszę podpytać ojca o to dlaczego musimy udawać że jesteśmy dla siebie obcymi osobami. Męczyło mnie to na swój sposób. Nie chciałam już tego ciągnąć dalej.
Zeszłam na dół. Usłyszałam głos ojca rozmawiającego z Millie w kuchni. Pewnie robił jej śniadanie do przedszkola.
Weszłam do pomieszczenia i oparłam się o blat przyglądając się ojcu. Ojciec po chwili na mnie spojrzał.
-widziałem.że dzisiaj masz sprawdzian z matematyki i kartkówkę z matematyki.-odparł.
-ta-westchnelam.
-dzisiaj mnie Tony zawiezie-odepchnelam się od blatu i wzięłam z lodówki jabłko.
Wzięłam gryza.
Ojciec zacisnął lekko zeby.
-nigdzie cie Tony nie zawozi. Ja cie zawiozę tak jak zawsze Auroro.-bruknał niezadowolony.
-Tony mnie zawiezie,mówię-dokończyłam jabłko i wyrzuciłam ogryzek do śmieci. Poszłam już bez słowa do siebie. Ogarnęłam się,spakowałam do szkoły i zeszłam na dół. Po jakiś pięciu minutach zszedł Tony.
-to co jedziemy Rora?-powiedzial do mnie ubierając nike'i.
-tak-ubieralam białe conversy aby pasowało do fitu. Ubrałam czarne cargo do tego biały top i bluza. Wyszliśmy z domu i poszliśmy do czarnego BMW brata.
Dałam plecak do tyłu samochodu i wsiadłam do przodu obok Tony'ego.
-do której dzisiaj masz?-zapytał Tony.
-do piętnastej trzydzieści-westchnelam. To był dzień w którym miałam najdłużej. Nienawidziłam przez to tego dnia. Strasznie mi się dłużył.
-Słabo młoda-odparł po chwili-przyjade po ciebie-dodal odpalając samochód i odjeżdżając spod domu. Pojechał w stronę szkoły.
Wbiłam wzrok w swoje dłonie. Zamyśliłam się jak zwykle to robiłam jeżdżąc samochodem. Mimo wypadku mamy nie miałam żadnej fobii przed samochodami. Lubiłam nawet jeździć. Obiecałam sobie że jeśli dożyje osiemnastych urodzin odrazu zrobię prawo jazdy. Do osiemnastych urodzin zostało jeszcze z dwa lata. Nie mogłam się doczekać.

Gdy tylko dojechaliśmy pod szkole Tony lekko mnie szturchnał. Zawsze to robił gdy się zamyśliłam a jechaliśmy autem.
-Rora już jesteśmy pod szkołą-powiedział spokojnym głosem i trochę rozbawionym
Ocząsnełam się.
-a no tak..już idę. Do zobaczenia Tony-spojrzałam na niego przesyłając mu lekki usmiech. Odzwajemnil uśmiech.
Wysiadłam i wzięłam plecak z tylnych siedzeń. Pomachałam mu i ruszyłam do wejścia.
Na wejściu powitała mnie moja jedyna przyjaciółka Aria. Blondynka odrazu do mnie podbiegła i złapała mnie w swoje ramiona.
-Siema Rora!-ucieszyła się Aria.
-jak tam?-dodała puszczając mnie i łapiąc moje dłonie.
-No w miarę okej-uśmiechnęłam się.
-czemu w miarę?-posmutniala trochę ale uśmiech blondynce nie zniknął z twarzy.
-ojciec miał dzisiaj problem że nie mógł mnie zawieźć Tony.-ona jako jedyna wiedziała o Tony'm i Millie nikt inny. No może jeszcze przyjaciel Tony'ego z wczoraj.
-oj,nie dobrze,a kto cie przywiózł?-w tym momencie zniknął jej usmiech ale w oczach nadal się cieszyła.
- No Tony bo nie dałam za wygraną -uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
-No i tak trzymaj Rorunia!-nienawidziłam jak mnie tak nazywała,,Rorunia" tylko ona mnie tak nazywała. Nikt więcej.
-Nie mów takna mnie Aria!-uderzyłam ja w ramie. Skubana się odsunela w porę.
-Dobra,dobra chodź już na matme -złapała mnie za rękę I ruszyłyśmy do sali matematycznej w której mieliśmy mieć pierwszą lekcje.

Matma minęła beznadziejnie,mimo że była ta kartkówka z której dostane pałe zapewne to jeszcze była strasznie nudna.
Kolejna lekcja też była beznadziejna.
I tak wszystkie lekcje przeminęły beznadziejnie.
Pod szkołą czekał brat opierający się na masce swojego BMW. Wyszłam z Arią z szkoły.
-Ej Rora patrz-pokazala na mojego brata a przy nim stał... Nathan? Co on tu robil?
-kto to stoi obok twojego brata?-zapytala zaciekawiona dziewczyną.
Westchnelam.
-Nathan,przyjaciel Tony'ego ale zupełnie nie wiem czemu się tu zjawił.
-Dobra ja lecę,trzymaj się- blondynka cmoknęła mój policzek i poklepała w ramie po czym zniknęła w tłumie uczniów.
Podeszłam do Tony'ego i Nathana.
-cześć Rora-przywital się brat lekkomnie przytulając.
-siema kwiatuszku-powiedział Nathan przyglądając się mi.
-cześć-niechętnie odpowiedziałam.
-Nathan dzisiaj będzie u nas cały dzień jak coś.
Zamurowalo mnie. Co? Nathan ma spędzić w naszym domu cały dzień? Nie,niech to będzie tylko zły sen. Proszę.
-mhm-entuzjazm na mojej twarzy było widać tak że aż tryskał.
Nie chciałam go widzieć w moim domu. Nie chciałam z nim wogole rozmawiać.
-kwiatuszku,fajnie będzie,pójdziemy może do lasu,pójdziemy do kina razem-uśmiechnął się trochę podle a trochę sympatycznie.
Wsiedliśmy wszyscy do auta I pojechaliśmy do domu. Jechaliśmy totalnie w ciszy. Nawet radio nie grało.
W moim nosie znowu poczułam zapach perfum zapewne Nathana. Pachniało ty razem kawą pomieszaną z vanilią. Tony raczej nie uzywa takich mocnych perfum. Najbardziej lubi wodę kolońską. Niczym innym się nie psika.
-jak tam Ci minął dzień kwiatuszku - Nathan spojrzał na mnie z lusterka.
-spoko nawet -odpowiedziałam siedząc z nosem w telefonie. Pisałam z Holy.
-mhm jesteś zmęczona? -spytał.
-trochę ta-odparłam wzdychając.
-mhm,to musisz iść spać zeby się wyspać bo o siedemnastej trzydziesci pięć idziemy do kina.
-mhm,ja nie idę.- spojrzałam znowu na telefon.
-Rora idziesz,spędź z nami trochę czasu-powiedzial Tony parkując przy garażu.
-No dobra -westchnełam.
Tony się uśmiechnął I wysiadłam tuż chwilę potym ja i Nathan.
Weszliśmy do domu a na progu zauważyliśmy ojca stojącego w kuchni trzymając Millie na rekach.
-Tony i Aurora przyjechali!-Millie wykrzyknela odrazu gdy nas zauważyła.
Ojciec postawił dziewczynkę na ziemie a ta odrazu do nas podbiegła I nas uscisnela z całej swojej siły.
Millie po chwili spojrzała na Nathana.
-kto to?-zapytała.
-Nathan mój i Aurory przyjaciel-odpowiedział Tony uśmiechając się do dziewczynki.
Przyjaciel? Dla mnie nie był on przyjacielem tylko kimś obcym z którym musiałam spędzać czas.
-mhm-Millie powiedziała I pobiegła do salonu siadając na kanapie I oglądając Swinke peppe. To była jej ulubiona bajka która mogła oglądać całymi dniami i nocami.
-Chodźcie do mojego pokoju-powiedzial brat I ruszyl do siebie.
Ja i Nathan ruszyliśmy za nim.

Gdy tylko weszliśmy Nathan usiadl na krześle przy biurku na którym ja chciałam usiąść.
-oj kwiatuszku coś Ci nie wyszło-uśmiechnął się kpioco Nathan.
Odzwajemnilam w taki sam sposób usmiech co jego i usiadłam na łóżku obok Tony'ego.
Nie chciałam z nim wchodzić w jakiekolwiek dyskusje. Chciałam się od niego trzymać daleko.

Jestem twoim koszmaremOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz