Rozdział 2

12 1 0
                                    

— Promień światła słonecznego! — krzyknęłam.

— Fajnie ci tam w tej ciemności? — zapytała złośliwie Mari, gdy użycie promienia światła nie przyniosło efektu, a ja nadal pozostałam w jej klatce ciemności.

— Ugh! Cicho! Naprawdę szlag mnie zaraz trafi! — sarknęłam, a w zamian dostałam parsknięcie śmiechem. Muszę spróbować czegoś bardziej niespodziewanego. — Eksplozja światła! — krzyknęłam, co spowodowało uwolnienie mnie od iluzji ciemności Mari.

Upadłam na kolana, kiedy znów mogłam się rozejrzeć po sali treningowej. Spojrzałam na moją przyjaciółkę, która upadła na tyłek. Przecierała oczy. Potem zamrugała kilka razy, krzywiąc się przy tym.

— To żeś dojebała — sarknęła, wstając.

— No co? — jęknęłam. — Rzadko używałam słońca — dodałam.

— W zasadzie, dlaczego? Dojebany element twojej mocy — powiedziała, wyciągając w moją stronę dłoń.

— Cóż, słońce jest problematycznym elementem. Zawsze się boję, że przez przypadek kogoś oślepię — odpowiedziałam. — I właśnie dlatego, tak bardzo nie chciałam przystać na twoją propozycję pomocy w ćwiczeniu tego.

— No ale co? Widzę? Widzę — odparła, a ja wywróciłam oczyma.

— Nie stać mnie na spłacenie leczenia twojej ślepoty — powiedziałam pół żartem, pół serio. — Chyba pora się zbierać z tego treningu, co? Lekcje zaczynają się za niecałą godzinę — powiedziałam.

— Ja się będę zbierać, ty ogarnij swoje towarzystwo — odparła Mari.

— O czym ty mówisz? — zapytałam.

— Hej Yunna, hej Mari! — przywitała się Uraraka, za którą szedł Izuku i Iida.

— O hej! — przywitałam się, machając im.

— Cześć — odezwała się niechętnie Mari.

— Kirishima na ciebie czeka przed wejściem — zakomunikował Deku, patrząc na Mari.

— Wiem, bo się tak z nim umówiłam — odezwała się moja przyjaciółka, a Deku speszony odwrócił głowę, czerwieniąc się przy tym niemiłosiernie.

— I tak musimy iść do szatni — powiedziałam do Mari. — Zaraz przyjdę — zwróciłam się do trójki, która niespodziewanie przyszła po mnie.

Szybki prysznic, aby żyć na zajęciach i przebranie się w mundurek. Po wyjściu z szatni oprócz trójki osób ode mnie, zobaczyłam Kirishimę i... Bakugo. Skrzywiłam się, gdy zobaczyłam blondyna. Nie znosiłam go, a zachowywanie pozorów nigdy mi nie szło.

— I jak? Rozwaliłaś ją na treningu? — zagadał do Mari, posyłając mi złośliwe spojrzenie.

— Bakugo... — stęknął Kirishima.

— W przeciwieństwie do ciebie, ona wie, gdzie są granice i nie rozwala wszystkiego, co przejawia oznaki życia! — warknęłam, przez co Kirishima chyba zrezygnował z prób ingerowania w tą dyskusję.

— Ja nie drę ryja na kogoś, kogo nie lubię — skrzeczał dalej.

— Bo ty się zawsze drzesz, a ja wcale nie krzyczę — odparłam. — Mówię ewentualnie nieco głośniej — dodałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

— Dobra, już — wtrąciła się Mari. — Dzieci się już nakrzyczały? — zapytała ironicznie.

— Nie jestem dzieckiem — powiedziałam w tym samym czasie co Katsuki.

WygranaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz